poniedziałek, 10 września 2012

Część trzydziesta piąta - ostatnia


*Następnego dnia*
-Tutaj jest pani wypis, proszę na siebie uważać. – lekarka wręczyła mi dokument i zaraz po tym wyszliśmy z Louisem ze szpitala.
-Koncert przełożyliśmy na jutro, więc dzisiejszy wieczór mam wolny. To znaczy już zajęty, tak jak i ty, bo cię gdzieś zabieram. –uśmiechnął się.
-Mogę chociaż wiedzieć gdzie? –zapytałam.
-Nie. –pokiwał przecząco głową.
-Jasne, jak zwykle. –odwróciłam głowę, udając obrażoną.

Dojechaliśmy do hotelu i natychmiast udałam się do pokoju, który dzielę ze Stellą. Nie pytajcie, dlaczego mieszkam ze Stellą a nie z Lou. Po prostu wspólnie uznaliśmy, że my nie chcemy mieszkać z takimi bałaganiarzami jak oni a oni nie chcą mieszkać z kimś, komu uszykowanie się zabiera tyle czasu co nam. I w ten oto sposób sprawa się rozwiązała. Było już późne popołudnie, więc nie miałam dużo czasu, by wybrać, w co się ubiorę na wieczór i oczywiście na odświeżenie się. Weszłam więc jak pershing pod prysznic, nawet nie zauważyłam, że mojej współlokatorki nie było w pokoju. Po dziesięciu minutach wyszłam i sięgnęłam do walizki (której oczywiście jeszcze nie zdążyłam rozpakować) po sukienkę w kwiaty, która wydawało mi się, że będzie pasowała gdziekolwiek pójdziemy. Ubranie się, wymalowanie i wyperfumowanie, wiecie, wszystkie czynności, które po kolei wykonują dziewczyny idąc na randkę, zajęły mi jakieś pół godziny i o 18 byłam już gotowa. Nie miałam pojęcia, o której przyjdzie Lou, więc próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Po chwili do pokoju weszła Stella.
-Jesteś już gotowa? A to świetnie, idziesz ze mną. –zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
-Jak to? Gdzie tym razem?
-Dobra, a więc tak, jedziesz na ostatnie piętro, potem przejmie cię już ktoś inny. –puściła mi oczko, wpychając do windy. Podejrzewałam, że to Lou kazał jej doprowadzić mnie do wskazanego miejsca, więc wcisnęłam w windzie guzik z numerkiem 27. Był to najwyższy numer, więc stwierdziłam, że prowadzi na ostatnie piętro. Po kilku chwilach dotarłam już na miejsce. Wychodząc z windy zauważyłam czerwone róże, rozsypane tak, że prowadziły w jednym kierunku. Szłam, więc tam, gdzie wskazywał ‘szlak’. Nagle przed moimi oczami pojawił się Louis.
-Gotowa? –zapytał.
-Tak? –odpowiedziałam niepewnie –Ale chyba nie zrzucisz mnie z dachu?
-Nie, no co ty, –uśmiechnął się –chodź. – otworzył drzwi prowadzące, tak jak podejrzewałam, na dach. Przeszłam przez nie, sama nie wiedząc, czy powinnam to robić, gdyż mam lęk wysokości, a 27 piętro to jednak jakaś wysokość… Moim oczom ukazał się stolik, na którym uszykowana była kolacja ze świecami i zdumiewający widok, znajdujący się w jego tle. Tyle światełek, które oświetlały Los Angeles, naprawdę zabierały dech w piersiach. Coś niesamowitego.
-Pięknie tu. –powiedziałam, rozglądając się dookoła.
-Taak. –odpowiedział, odsuwając moje krzesło i pomagając mi usiąść. Zjedliśmy pysznego kurczaka popijając naturalnie wodą, gdyż wino w moim przypadku nie przejdzie.     
Następnie Louie wstał i kazał mi podążać za nim, do barierki, znajdującej się naturalnie na krawędzi dachu.
-Nie! Dalej nie idę! –oburzyłam się, zatrzymując wykonywanie kroków jakieś dwa metry od barierki.
-Nie ufasz mi? –zapytał zdziwiony.
-Ufam, ale się boję i dobrze o tym wiesz.
-No to się kurcze nie bój, bo jesteś tu ze mną. –uśmiechnął się i chwycił za rękę, prowadząc coraz to bliżej barierki. Nie spostrzegłam się, gdy stałam już przy nie, cała się trzęsąc. Louis stał za mną, obejmując mnie od tyłu I co jest okej?
-Tak, ale stój tam cały czas. –powiedziałam, opierając na nim głowę.
-Dobra, teraz się odwróć. – posłusznie go posłuchałam i odwróciłam się, spoglądając w jego oczy –Mam coś dla ciebie. –uśmiechnął się i uklęknął, wyciągając małe pudełeczko, znajdujące się w jednej z kieszonek jego garnituru – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją własną, osobistą panią Tomlinson?

* * *
I tym oto sposobem kończymy Love With One Direction ...
Wieczorkiem pojawi się jeszcze epilog i to pod tamtym postem pozwolę sobie na jakieś głębsze przemyślenia :) 

1 komentarz:

  1. O nie.! Ostatni :(( szkoda ze nie piszesz dalej,przeczytalam dzisiaj caly blog na raz !!jest super ! No i dzidzius *.* zapraszam do mnie
    uslyszalamswiatdziekiniemu1d.blogspot.com
    Oraz
    1dslawaizakazanamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń