wtorek, 31 lipca 2012

Część dwudziesta druga


*Kilka dni później*
-Cześć –usłyszałam głos Louisa zatrzymującego mnie na szkolnym korytarzu.
-Cześć.
-Idziesz już do domu? –zapytał.
-Tak, właśnie skończyłam –uśmiechnęłam się – muszę spakować jeszcze troszkę rzeczy.
-Pamiętaj mamy samolot o 17.
-Pamiętam, pamiętam –dałam mu buziaka w policzek.
-W takim razie widzimy się wieczorem – uśmiechnął się i pocałował mnie, gdy zadzwonił dzwonek – muszę iść, pa.
-Hej –pomachałam mu i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyciągnęłam z torebki kluczyki i odpaliłam samochód.
W domu czekała już spakowana Stella, co bardzo mnie zdziwiło.
-Już się spakowałaś? –zapytałam.
-Tak –odpowiedziała bez zastanowienia – o której jedziemy?
-O 17 mamy lot, więc wyjedziemy koło 16.
-I gdzie w końcu lecimy?
-Na początek do Dublina, do moich rodziców, a potem kierunek Mullingar.
-Ile tam zostaniemy? –ciągle zadawała jakieś pytania..
-Do jutra zostaniemy u moich rodziców, a w sobotę pojedziemy do Nialla.
-Stresuję się...
-Czym tym razem?
-Mam poznać rodziców Nialla.. No wiesz, on już moich poznał, ale czy jego rodzinka mnie polubi?
-Oczywiście, że cię polubią. Przecież ciebie wszyscy lubią –uśmiechnęłam się –a nawet jeśli nie, to Niall cię nie zostawi, bo mu mamusia karze.
-Dzięki za pocieszenie –powiedziała sarkastycznie.
-Nie ma za co. – puściłam jej oczko i udałam się na górę.
Na moim łóżku leżała już praktycznie spakowana walizka. Włożyłam do niej jeszcze kilka kosmetyków i bez większych problemów zapięłam.

Równo o 16 do drzwi zapukał Niall, pytając czy jesteśmy już gotowe. Razem ze Stellą przyniosłyśmy z góry swoje bagaże i z niewielką pomocą Blondasa wsadziłyśmy je do samochodu. Na lotnisko dojechaliśmy w niecałe 20 minut. Lecieliśmy prywatnym samolotem chłopców, gdyż stwierdzili, że ‘’tak im wygodniej’’ -wielkie gwiazdy. 


-Hej –krzyknęła i rzuciła mi się na szyję, gdy tylko mnie zobaczyła. Już w pierwszej chwili, kiedy otwierała drzwi zobaczyłam siniaki na jej rękach, które próbowała ukryć pod długimi rękawami swetra.
-Hej –odpowiedziałam zmieszana – mamo, co się stało? –zapytałam po chwili.
-Cześć Louis – przywitała się z moim towarzyszem. Jeśli chcecie wiedzieć, co stało się z resztą już tłumaczę: Niall, Stella, Zayn, Liam i Harry zatrzymują się podczas naszego pobytu w hotelu. Tylko Louis i ja śpimy w domu moich rodziców.
-Dzień dobry –Louis chyba wymusił swój uśmiech, także zwracając uwagę na dziwne zachowanie mamy.
-Wejdźcie do środka – powiedziała –muszę wam coś powiedzieć.
-Co się stało? –powtórzyłam pytanie sprzed kilku minut.
-Rose –podeszła do mnie – ja i twój tata... –zaczęła niepewnie – my... rozwodzimy się.
-Co, jak to?! –zapytałam zdziwiona.
-Kochanie już pewnie zauważyłaś że od pewnego czasu coś jest nie tak – zwróciła się do mnie ze szklanymi już oczyma – musiałam w końcu się przełamać i powiedzieć o tym komuś.
-Mamo? Powiesz mi co się stało?
-Twój ojciec od pewnego czasu mnie bił –spuściła głowę i zaczęła płakać. Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam i ją przytuliłam.
-Już dobrze – starałam się uspokoić cały czas szlochającą mamę.

Staraliśmy się razem z Louisem nie mówić nic, co przypomniałoby o tacie. Mama cały czas pytała jakie mamy plany na wakacje (które zaczynają się już w tym tygodniu!!) i kiedy w końcu pozna naszych przyjaciół. Chcąc, by mama nie myślała o tacie i rozwodzie, ‘’położyliśmy’’ ją spać. Sami usiedliśmy w salonie. Louis widząc, że nie mogę przestać myśleć o całej tej sytuacji w końcu odważył się spytać:
-Co o tym wszystkim myślisz?
-Nie wiedziałam, że może być aż takim... –zaczęłam ściskać pięści –jak on mógł bić mamę? –zaczęłam płakać.
-Spokojnie – przytulił mnie.
Spędziliśmy jeszcze trochę czasu na kanapie, potem zadzwoniliśmy do naszych towarzyszy pewnie urządzających już PARTY HARD i rozwalających hotel. Umówiliśmy się na jutrzejszy dzień, chcąc najpierw trochę odpocząć. Zgodnie z planem chłopcy i Stella zjawią się jutro około 12.
Potem wyruszyliśmy na górę do przygotowanego wcześniej pokoju. Mama postarała się, by niczego nam nie brakowało, chociaż i tak wiedziałam, że wszystko, czego potrzebuję, będzie tu.
Przez prawie całą noc nie zmrużyłam oka. Po mojej głowie cały czas krzątało się mnóstwo pytań, które końcowo i tak prowadziły do jednego: ‘Jak on mógł to zrobić?’ 

* * *
22 gotowe i mam nadzieję, że się podoba. Czy Wam też jest do kitu, że właśnie minęła połowa wakacji, bo ja nie mogę znieść tego faktu :( 
Zostawcie jakiś ślad po dobie, hm? 
Kiss, kiss  ;* 

piątek, 27 lipca 2012

Część dwudziesta pierwsza


Gdy Danielle opuściła dom chłopców, postanowiliśmy zrobić sobie mini wieczór filmowy. Liam i Zayn wybrali się na zakupy, zaopatrzyć się w jakieś napoje, oczywiście po zarządzeniu Daddy ‘ego bezalkoholowe. Harry siedział w kuchni, przygotowując niezliczone ilości przekąsek.
-Nie za dużo tego? –zapytałam, wchodząc do kuchni.
-Niall dziś wraca, tak? –odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No tak. Już wszystko rozumiem –uśmiechnęłam się.
-Gdzie masz Louisa?
-Nie wiem. Siedzi na górze i nie raczył ruszyć dupy, żeby nam pomóc.
-Mała sprzeczka? –zapytał z uniesionymi brwiami.
-Nie- wyraźnie zaprzeczyłam.
-I tak ci nie wierzę –powiedział – zmieńmy temat. Masz może wieści od Stelli i Nialla, kiedy wrócą?
-Nie wiem, jest – spojrzałam na zegarek – już 18. Mieli być wieczorem, więc jak mniemam..
-Witaj domu! –krzyknął Niall.
-Już przyjechali –dokończyłam –Heeeej! –krzyknęłam i rzuciłam się z objęciami na Stellę i Nialla.
-Hej – powiedziała dziewczyna – a ty tutaj? –zapytała zdziwiona.
-Myślałaś, że siedzę sama w domu? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Szczerze to miałam nadzieję, że jesteś właśnie tu –ciepło się uśmiechnęła –a gdzie macie resztę?
-Liam i Zayn na zakupach, Louis siedzi na górze, a Harold bawi się w kucharza.
-Wiecie, ja pójdę sprawdzić, czy nie przypalił wody w czajniku, porozmawiajcie sobie – Niall, powiedział, po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
-Jak było? –zapytałam.
-Cudownie – Stella tylko się uśmiechnęła.
-Hej Stel –powiedział schodzący po schodach Lou.
-Znudziło ci się siedzenie na kanapie? –zapytałam.
-Lekko –odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Wiecie ja pójdę sprawdzić, co dzieje się w kuchni – uznała Stella, tym samym zostawiając nas samych. No.. niezupełnie, do domu weszli Liam i Zayn z pełnymi siatkami zakupów.
-Jestem z was dumny, w końcu kupiliście dość zakupów. Zawsze braliście za mało –ni stąd ni z owąd pojawił się Niall.
-Wiedzieliśmy, że dziś wracasz, trzeba był zakupić trochę asortymentu – powiedział Zayn.
Gdy wszyscy w końcu spięli dupy zrobiliśmy sobie nasz wieczór filmowy. Na początku Harry zaserwował horror, który jak na moje nie był horrorem, bo więcej przeziewałam niż siedziałam stulona pod kołdrą. Film nie przeszkadzał tylko Niallowi i Stelli, którzy siedzieli pod jednym kocem, co chwila karmiąc się chipsami. Następnie włączyliśmy kryminał. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale obudziłam się już w łóżku Lou. By nie budzić chłopaka, leżącego tuż obok mnie, tylko delikatnie się podniosłam i udałam do łazienki. Przewidziałam to, że zostanę tu na noc, więc spakowałam z domu kilka rzeczy. Ubrałam czarne legginsy i białą tunikę. Potem zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół, nie budząc Louisa. Na kanapie w salonie leżał Zayn przytulający się do Liama. Pod stołem zastałam Harrego. Stelli i Nialla nigdzie nie było; jak mniemam są na górze w pokoju Nialla. Udałam się do kuchni w celu uzupełnienia płynów. W lodówce powinna być woda, więc czym prędzej udałam się w jej kierunku.
-Kto ci pozwolił zaglądać do naszej lodówki? –usłyszałam znajomy głos.
-Czyli nie mogę? –zapytałam, odwracając się.
-Za odpowiednią zapłatą owszem – Louis cwaniacko się uśmiechnął i przyciągnął mnie w swoim kierunku. Po chwili poczułam słodki smak jego ust.
-Musicie tak od rana? –zapytał, wchodząc do kuchni Harry.
-Noo –odpowiedziałam, uśmiechając się –zjemy coś?
-Na co masz ochotę? –zapytał Louie.
-HAHAHAHAH! Nie żartuj, chcesz gotować? HAHAHAH! – zaczął wydurniać się Harry.
-Nie, pytam, żeby dowiedzieć się, co ty masz ugotować – uspokoił go Lou, natomiast Harry tylko skarcił nas obu swoim wzrokiem.
-Nie kłóćcie się –zarządziłam – nienawidzę tego!
-No dobra już, przecież Larry Stylinson forever! –uznał Harold.
-No właśnie –skwitowałam i wyciągnęłam upragnioną wodę z lodówki. Hazza i Louis zaczęli przygotowywać jakieś placki na śniadanie, ja natomiast w celu zaczerpnięcia nieco relaksu udałam się do ogrodu, ze względu na piękną pogodę. Położyłam się na leżaku, tuż przy basenie i zamknęłam oczy. Leżałam tak chwilę, czując przyjemne promienie słońca na swojej twarzy. Potem dołączyli chłopcy z wcześniej przygotowanym śniadaniem.
-Oni zazwyczaj tak długo śpią? –zapytałam, wskazując na salon –Przecież już po 11.
-Czasem nawet dłużej, przyzwyczaj się –uśmiechnął się Lou.
-Nie mam zamiaru się przyzwyczajać, ja mieszkam tam –teraz wskazałam na dom obok.
-Do czasu.. –usłyszałam gadającego pod nosem Harrego.
-Co masz na myśli? –uniosłam brwi.
-No chyba nie myślisz, że Louis nie jest w stanie przekonać cię, żebyś z nim mieszkała..
-Harry wiem, że nie chcesz mieszkać ze mną, więc ci tego nie zrobię –uśmiechnęłam się.
-To nie tak –próbował się wykręcić
-Jasne –powiedziałam – wiem, że myślisz, że jak się tu wprowadzę to odbiorę ci chłopców.
-Nie! – cały czas się spierał.
-I że rozwalę Larrego.
-Nie!
-Nie musisz udawać i tak wiem swoje –wstałam – A i jeszcze jedno, nie mam najmniejszego zamiaru zabierać ci przyjaciół. Zrozum, nie jestem wrogiem.
-Nie rozwalisz Larrego? –zapytał z nadzieją w oczach. 
-Jasne, że nie –uśmiechnęłam się i wróciłam do środka. 

* * *
Przepraszam, że tak późno, ale na śmierć zapomniałam, że dziś piątek. Tak to jest w wakacje :) 
Mam nadzieję, że choć trochę się podoba, mi w każdym bądź razie chyba przypadł do gustu :) 
Zapraszam też do czytania I'll look after you : )

wtorek, 24 lipca 2012

Część dwudziesta


Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu. Louis nie chciał puścić mnie do mojego domu, więc nie pozostało mi nic innego, jak iść do chłopców. Nie zdziwił mnie wcale widok Zayna i Harrego, robiących dokładnie to samo, co przed naszym wyjściem.
-Cały czas tak biegacie? –zapytałam.
-Przeszkadza ci to? –zapytał oburzony Harold.
-Sama dziwię się, że to powiem, ale nie.
-No i świetnie –uznał Zayn –Harry mam już dość. Właściwie to po co ja cię goniłem?
-Nie pamiętam –odpowiedział Loczek, po czym razem z Lou zrobiliśmy face palma.
-Róbcie co chcecie, my idziemy na górę –powiedział Lou i chwycił mnie za rękę.
-Mogę skorzystać z kompa? –zapytałam, patrząc na chłopaka.
-Po co się w ogóle pytasz?
-Jestem kulturalna –skwitowałam i otworzyłam laptopa.
-Co robisz? –zapytał Lou.
-Chcę tylko zadzwonić na skype do rodziców i powiedzieć, że pogadamy jutro –uśmiechnęłam się i włączyłam skype‘a.
-Czemu właściwie nigdy o nich nie mówisz?
-No bo.. tęsknię za nimi. Nawet nie mam czasu, żeby się z nimi spotkać. Cały czas szkoła i ewentualnie wypady z tobą.
-Przecież nie siedzą pewnie na drugim końcu Anglii.
-Masz rację. Siedzą w Irlandii – od razu posmutniałam.
-Przepraszam, nie mówiłaś...
-Jasne, to ja przepraszam –uśmiechnęłam się i wybrałam połączenie z dostępną już mamą – hej –powiedziałam, gdy ujrzałam ją na ekranie komputera.
-Hej Rosie –uśmiechnęła się –gdzie ty jesteś? To nie twój pokój –zdziwiła się.
-Mamo to jest Louis –przyciągnęłam go, by 'pokazać' mamie.
-Dzień dobry –powiedział.
-Dzień dobry –odpowiedziała – jesteś chłopakiem Rose, tak?
-Tak –odpowiedział bez zastanowienia.
-Mamo, gdzie tata? –zapytałam, zmieniając temat.
-Musiał zostać troszkę dłużej w pracy. Kazał cię przeprosić.
-Jasne – odpowiedziałam – może porozmawiamy jutro?
-Dobrze –uśmiechnęła się – zadzwonimy o 15 pasuje wam?
-Nam? –zapytał Louis.
-Jesteś chłopakiem naszej córki, oboje musimy cię bliżej poznać –ponownie się uśmiechnęła.
-Będzie mi bardzo miło –Lou odwzajemnił jej uśmiech –w takim razie do zobaczenia jutro.
-Świetnie, trzymajcie się –powiedziała mama.
-Pa –rzuciłam i wyłączyłam komputer.
-Dlaczego nic nie mówiłaś o rodzicach? –zapytał Louis.
-Jak już mówiłam tęsknię za nimi, a po drugie czuję jakbym miała tylko mamę.
-Nie mów tak, tata na pewno bardzo cię kocha.
-Pewnie masz rację, ale praca jest dla niego ważniejsza. To właściwie jedyny powód dla którego wyjechali. Dostał awans, ale tylko pod warunkiem, że od tamtej pory będzie pracować w Dublinie. No więc spakował rzeczy, mamę i wyjechali, pytając tylko, czy sobie poradzę. Co miałam powiedzieć? Że nie?
-Spokojnie – przytulił mnie – już dobrze –uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję – starłam łzę, która właśnie spłynęła po moim policzku i położyłam się.
-Chcecie coś do żarcia? –do pokoju wszedł Harry.
-Nie nauczyli cię pukać? –zapytałam.
-Chyba nie robiliście nic takiego, żeby trzeba było pukać, nie? –zapytał unosząc brwi.
-Harry, błagam –powiedziałam, wywracając oczami.
-No przyznajcie się, wujek Harold słucha.
-Wujku Haroldzie nie potrzeba nam twoich rad, wybacz.
-Foch z przytupem, zamkniętymi drzwiami i melodyjką! –wrzasnął i wyszedł z pokoju.
-Matko z kim ja żyję? – uniosłam głowę do góry, składając ręce.
-Coś ci przepraszam przeszkadza? –zapytał zdziwiony Lou.
-Oczywiście, że nie  -uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
-Mam pomysł, może pojedziemy do twoich rodziców w następny weekend?
-My to znaczy?
-Ty i ja kochanie, głupki zostają w domu –uśmiechnął się.
-Ale ja właśnie chcę, żeby moi rodzice poznali tych przygłupów – zaczęłam się chichrać.
-No co ty? –zapytał zdziwiony.
-Niech wiedzą z kim się zadaję!
-Tego się właśnie boję. Jak się dowiedzą z kim spędzasz wolny czas, mogą mi cię zabrać.
-Nie zrobią tego, a nawet jeśli by chcieli, to nie wiem jak bardzo ciągnęliby mnie do Dublina, przywiąże się do ciebie i koniec! – zaczęłam ruszać brwiami.
-Preferuję posklejać się kropelką, bo wiesz, co kropelka sklei, sklei żadne gówno  nie rozklei.
-W sumie.. może masz rację. Dobry pomysł.
-Żarcie! –usłyszeliśmy z dołu krzyk Haroldzia.
-Idziemy do nich? –zapytałam. Louis tylko twierdząco pokręcił głową i wziął mnie na ręce, tym samym ściągając z łóżka – puść mnie na dół, umiem chodzić.
-W to nie wątpię – teraz przekręcił mnie tak, że zwisałam z jego ramienia –idziemy!
-Twoja sprawa, mi tak wygodnie.
-Co serwuje dziś szef kuchni? –zapytał schodząc razem z nami po schodach Zayn.
-Z racji tego, że mamy plantację marchewek w ogródku, dziś jemy zupę marchewkową i kurczaka w marchewkach.
-Dobrze wiesz, że nienawidzę marchewek –oburzył się Zayn.
-To co mam niby zrobić z zupą marchewkową, żeby nie było w niej marchewek?
-Nie wiem, co tylko chcesz byleby nie było w niej marchwi.
-Możesz przestać marudzić i usiąść do stołu? Napracowałem się –powiedział Harry.
-Wiecie, może nie będziemy przeszkadzać wam w jakże zacnej pogawędce.. – uznałam.
-Siadaj! –spojrzał na mnie zabijającym wzrokiem Harry, jako że przeraził mnie jego ton nawet się nie zastanawiałam i posłusznie wykonałam rozkaz – No grzeczna dziewczynka.. –poklepał mnie po ramieniu.
-Harry.. Robisz się co raz dziwniejszy…
-Jakiś problem? –znowu spojrzał na mnie tym wzrokiem.
-Nie.. –odpowiedziałam i skupiłam się na zupie.
-Smakuje wam dzieci? –zapytał kobiecym głosem Haroldzik.
-Tak mamusiu –odpowiedział równie dobry w naśladowaniu kobiet Zayn.

 Chwilę potrwało, gdy Harry i Zayn w końcu się uspokoili. Do domu wszedł Liam, trzymający za rękę Danielle.
-Hej –rzucili oboje – co tam?
-Jemy obiad, może chcecie? –zaproponował jak mniemam dumny ze swojego dania Harold.
-Nie, dzięki jedliśmy na mieście –uśmiechnęła się Danielle i usiadła na krześle obok mnie –mam do ciebie sprawę –dodała szeptem.
-Coś się stało? –zapytałam równie cicho.
-Nie –uśmiechnęła się –potrzebuję rady. Jutro idę na imprezę i kompletnie nie mam się w co ubrać. Liam powiedział...
-Domyślam się –odwzajemniłam uśmiech – chodźmy do mnie –wstałam z miejsca, obracając się, widziałam, że Dan robi to samo –to my idziemy –puściłam oczko do Liama, widząc jak dziękuje mi swoim uśmiechem.
-Zaraz, zaraz gdzie niby? –zdziwił się Louis.
-Nie martw się. Wrócimy najszybciej jak się da –uśmiechnęłam się, całując go w policzek.
Wyszłyśmy z apartamentu chłopców, udając się do mnie. Danielle opowiedziała mi, że impreza urodzinowa jej koleżanki odbędzie się jutro w jednym z londyńskich klubów. Od razu wiedziałam, jaką sukienkę z mojego asortymentu jej zaproponować.
-Zapraszam –powiedziałam, otwierając drzwi.
-Dziękuję –uśmiechnęła się i weszła do środka.
-Chodź na górę, mam dla ciebie sukienkę.
-Ale tak już? Nawet nie otworzyłaś szafy –zdziwiła się.
-Nie marudź, chodź –wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do mojego pokoju. Stanęłyśmy przed wielką szafą, z której już po chwili wyciągnęłam koralową sukienkę, idealnie pasującą do karnacji Danielle –świetna –uznałam, wyobrażając sobie w niej dziewczynę.
-Śliczna, skąd ją wytrzasnęłaś? –zapytała zdziwiona.
-Z jednej z sieciówek –uśmiechnęłam się –kosztowała grosze, a jest cuuudna.
-Nie masz nic przeciwko, żeby mi ją pożyczyć? –zapytała niepewnie.
-Jasne, że nie. Jesteś pewna, że będzie ci dobra? Chyba jestem od ciebie szersza.
-Nie żartuj, masz świetną figurę.
-Nie musisz kłamać –powiedziałam –idź przymierzyć sukienkę –dałam jej ubranie do ręki i wskazałam drogę do łazienki. Kiedy Danielle przebierała się w toalecie ja dostałam sms’a:
‘Od: Louie  <3 :
Tęsknię.. ;* ‘
Odpisałam tylko, że musi jakoś przeżyć beze mnie i że wrócę za kilka minut. W między czasie z łazienki zdążyła wyjść Dan.
-No i idealnie! –stwierdziłam.
-Jesteś pewna, że mogę ją pożyczyć? –zapytała cały czas niepewna.
-No jasne –uśmiechnęłam się – a teraz przebieraj się w swoje ubrania i wracamy do chłopaków.

* * 
Dodaję teraz, bo znając siebie później bym zapomniała xdd. 
Jest nieco dłuższy, ale to chyba Wam nie przeszkadza ;) 
Jeśli już czytacie, to proszę zostawcie komentarz, chyba wiecie, ile to dla nas znaczy. 
Następny prawdopodobnie w piątek :) 
Trzymajcie się, pa :* 

P.S. Zapraszam jeszcze tutaj :) 

piątek, 20 lipca 2012

Część dziewiętnasta


Obudził mnie pocałunek  w czoło.
-Obudziłem cię? – zapytał Louis.
-No tak troszkę, ale się nie gniewam – uśmiechnęłam się, siadając.
-Co na śniadanie?
-Na śniadanie to idę do siebie.
-Nie możesz.
-Niby dlaczego? –zapytałam zdziwiona.
-Tam jest Stella z Niallem. Chyba nie masz zamiaru im przeszkadzać – uniósł brwi do góry.
-Zaplanowałeś to, czy coś?
-Raczej coś, ale.. są też dobre strony. Zostajesz u mnie na śniadanie, co więcej dostaniesz to śniadanie, bo Horan opróżnia twoją lodówkę a nie naszą.
-No dobra – wstałam z łóżka, ubrałam wczorajsze rzeczy i udałam się do drzwi.
-A ty gdzie?
-No na śniadanie –zeszliśmy trzymając się za ręce. Na dole czekał Harry, robiący naleśniki.
-Cześć, jak się spało? –zapytał.
-Hej, bardzo dobrze – uśmiechnęłam się patrząc na Louisa.
-Mam nadzieję, że dzieci z tego na razie nie będzie... Chociaż w sumie, byłbym wujkiem, więc…
-Nie Harry, na razie nie planujemy dzieci – powiedziałam – za to mam do ciebie prośbę, zrób mi naleśniki.
-Pod jednym warunkiem.
-Jestem tak głodna, że zrobię wszystko.
-Jak będziesz miała syna to nazwiesz go Harry.
-No dobraaaa.
-Nie skończyłem, a jak córka to Haroldzia.
-Żartujesz, co?
-Nie, oczywiście że nie. Muszą mieć imiona po wujku.
-Syn Harold może być, ale córka? Nie chcę jej tego robić. Louis przemów mu do rozsądku –zwróciłam się do chłopaka.
-Louis nie ma nic do gadania.
-Jak to? –zapytał oburzony Tomlinson.
-Wiesz Harry muszę cię zmartwić, ale nie planuję dzieci  z nikim innym, sorki. Zmieńmy temat, co z naleśnikami?
-Ja zrobię – rzucił schodzący po schodach Liam.
-W końcu ktoś, kto mnie wyżywi –powiedziałam – a gdzie masz Danielle?
-Wróciła do domu. Nie chciała zostać na noc, właściwie nie wiem dlaczego. Mniejsza, Harry dawaj patelnię – Loczek posłusznie wyciągnął z szafki patelnię i podał Tatuśkowi.  
-Co dziś robimy? –zapytał po skończonym posiłku Louis.
-Może wyskoczymy gdzieś razem? –zwrócił się do mnie Liam.
-Nie, o 14 muszę być w Patio –odpowiedziałam.
-Takie życie gwiazdy –wtrącił Harry.
-Harry stwierdzam, że masz fioła na punkcie bycia gwiazdą –odpowiedziałam z uniesionymi brwiami.
-Że ja? –zapytał zdziwiony.
-Nie, święty Walenty – powiedziałam sarkastycznie – wracając do tematu, chcecie jechać ze mną?
-Jeśli chodzi o mnie, to z wielką przyjemnością znowu cię posłucham –odpowiedział Liam.
-Ja oczywiście też – uśmiechnął się Louis.
-Harry? –zapytałam, patrząc na Loczka.
-To będzie dla mnie wielki zaszczyt, usłyszeć kogoś tak utalentowanego, jak ty – powiedział, robiąc minę typu: ’HAZZA APPROVES’.
-Świetnie Haroldzie, w takim razie przyjdźcie do mnie o 13.30.
-A ty już idziesz? –zapytał Liam.
-No muszę sprawdzić, czy dzieciątka Stella i Niall nic sobie nie zrobiły –powiedziałam i wstałam od stołu.
-W takim razie do zobaczenia później –powiedział, jednocześnie machając, szeroko się uśmiechając i kradnąc Liamowi z talerza naleśnika, Hazza. Nie próbujcie zrozumieć tego chłopaka...
-No, narka – podeszłam do Lou i pocałowałam go w policzek –zobaczymy się później.
-Ja też chcęęę – wydarł się Harry.
-A ty przepraszam zasłużyłeś? –zapytałam.
-A nie? –zrobił minę szczeniaczka.
-No dobraaa –podeszłam i dałam mu buziaka.
-Od razu lepiej –wyszczerzył się.
-Aaaa.. To nie fair –oburzył się Louis.
-Nie mów, że jesteś zazdrosny –odezwałam się.
-Cholernie –złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-W takim razie... –pocałowałam go w usta – musisz jakoś przeżyć.
-Dobra, ewentualnie.
-Rose, bądź tak miła i przekaż Niallowi, że ma wrócić do domu – wtrącił Liam.
-Jeśli tylko dam radę odkleić go od Stelli, jasne –uśmiechnęłam się i opuściłam ich dom – Jest tu kto? –zapytałam, widząc, że w moim mieszkaniu panuje cisza –HELOOOOOOOOOŁ?!
No, dobra jestem sama? Gdzie oni poszli? Wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do Stelli: Przepraszamy abonent czasowo niedostępny.. –ARE YOU FUCKING KIDDING ME? No dobra, kit. Nie ma ich, jakoś przeżyję sama –pomyślałam i udałam się do swojego pokoju. Od razu weszłam pod prysznic i nieco się odświeżyłam. Nie miałam wybitnie dużo czasu na przygotowanie się, bo była już 12.30. Wyciągnęłam z szafy pudrowo różowe spodnie, białą bluzkę i czarną marynarkę, po czym znów udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam makijaż i lekko podkręciłam włosy lokówką. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki, która świeciła pustkami. Postanowiłam zrobić zakupy po występie na co bez wątpienia zgodzą się chłopcy. Potem ogarnęłam trochę salon i gdy na zegarze wybiła 13.30 wyszłam z domu, w rękach trzymając gitarę.

-Gotowi? –zapytałam stojącego w drzwiach Louisa.
-Nie wiem jak oni –wskazał na goniących się po salonie Zayna i Harrego –ale ja tak –uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
-Jedziecie? –zapytał schodzący po schodach Liam.
-Nie –powiedział Harry, nadal goniąc Zayna.
-No co? –zapytałam zdziwiona –Przecież mieliście jechać.
-No, ale nie jedziemy. Zjemy w domu, Harry robi obiad –powiedział Zayn.
-W takim razie nie rozmawiam z wami –udałam focha i odwróciłam się na pięcie.
-No i masz słuszną rację! –poparł mnie Liam i wyszliśmy z domu. Tym razem naszym kierowcą był Louis z racji tego, że Liam nie ma prawa jazdy. Na miejscu byliśmy jeszcze przed 14, trochę mnie to zdziwiło gdyż jest sobota, w Londynie powinny być korki, no ale nie narzekam...
-Dziś wystąpi dla państwa Rose, nasza ulubienica – zaraz?! Od kiedy to ja jestem zapowiadana? Dziwne.. –Powitajmy ją brawami – teraz rozległy się brawa, po czym weszłam na scenę, jednocześnie obczajając, gdzie siedzi Louis z Liamem. Gdy nasze wzroki się spotkały, zaczęłam śpiewać. Dziś nie prezentowałam żadnych własnych piosenek, a mam ich jeszcze kilka w zanadrzu. Gdy skończyłam, czyli przed 15, dosiadłam się do chłopców.
-Byłaś świetna, jak zwykle –usiadłam koło Lou i ‘odebrałam’ buziaka w policzek.
-Dzięki –uśmiechnęłam się –sorki, że zmienię temat, wy przypadkowo nie wiecie, gdzie są Stella i Niall? –zapytałam.
-Nie było ich u was w domu? –zapytał zdziwiony Liam.
-No właśnie nie. Próbowałam zadzwonić do Stelli ale telefon nie odpowiada…
-Czemu nic nie mówiłaś? –zapytał Louis.
-Nie wiem, tak wyszło, przepraszam –poczułam się jakby winna, ale przecież nic się nie stało, tak? Mam złe przeczucia..
-Za co niby? –powiedział.
-No nie wiem – pokręciłam głową –mam złe przeczucia, zazwyczaj się nie sprawdzają, ale zadzwońcie do Nialla, martwię się.
-Masz rację –powiedział Liam i wyciągnął telefon z kieszeni –stary gdzie jesteś? .. Kiedy? .. A my się tu martwimy, debilu –uśmiechnął się – dobra, bawcie się dobrze. ..Jasne, pa.
-Co z nimi? –zapytałam.
-Nic się nie stało. Ten ‘romantyk’ – powiedział,  udając cudzysłów – zabrał ją, jak spała do Cardiff i obudziła się na plaży. Wrócą wieczorem.
-Awww, jak słodko –zaczęłam się zachwycać.
-Też chcesz się obudzić na plaży? –zapytał Louis.
-Wymyśl coś swojego, nie kradnij pomysłów Nialla –pouczyłam go.
-No właśnie –dodał Liam – nie jesteś tak kreatywny, co Boo?
-Nie mów na niego Boo –powiedziałam, wiedząc, że Louis tego nie lubi.
-No dobraaa – stwierdził zrezygnowany Liam –a teraz, zostawiam was samych. Jestem umówiony za chwilkę z Danielle w parku. Louisie –zwrócił się do Tommo –nie martwcie się o mnie, wrócę metrem.
-Nie będziemy –poklepał go po ramieniu.
-Dzięki –zażartował Liam i opuścił lokal.
-To co robimy? –zapytał Lou.
-Nie wiem…
-Jak to nie wiesz?
-No zwyczajnie nie wiem. Ty jesteś facetem, wymyśl coś.
-Co z tego, że jestem facetem?
-Nic, oprócz tego, że powinieneś wymyślić co dziś robimy..
-W takim razie... idziemy na London Eye.
-Żartujesz?
-Nie, dlaczego?
-Jeździłam tym ze 100 razy.
-No to pojedziesz 101 i tyle –powiedział i chwycił mnie za rękę –a teraz idziemy – położył gotówkę na stół i wyszliśmy.
-No Louis... niee... –zaczęłam marudzić –to już wolę jechać do domu i posiedzieć przed telewizorem...
-Czy ty zawsze tyle marudzisz? –zapytał, zatrzymując się.
-Przeszkadza ci to? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie, stając przed nim.
-I to jak bardzo –powiedział, gapiąc się w moje oczy.
-No to po co ze mną jesteś? –zapytałam unosząc brwi.
-Bo cię kocham –uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
-Jeśli tak, to zrób coś dla mnie.
-Wszystko.
-Nie idziemy na London Eye. Błagam –zrobiłam maślane oczy.
-Serio chcesz iść do domu?
-Noo. Nie zrobisz tego dla mnie? – zaczęłam mrugać jakieś milion razy na sekundę.
-Ewentualnie –chwycił mnie za rękę i udaliśmy się z powrotem do samochodu.
-Wiedziałam, że to dla mnie zrobisz –uśmiechnęłam się po drodze.
-Wszystko inne też –odwzajemnił mój uśmiech i otworzył drzwi od samochodu –wsiadaj królewno, jedziemy do domu na twoje życzenie.
-No chyba nie jesteś zły, za to że nie idziemy na London Eye. Mieszkamy w Londynie i możemy tam iść codziennie. Mogłeś wymyślić coś oryginalniejszego.
-Pomyślę nad tym... –wsiadł do samochodu i odjechaliśmy –wiesz, że dziś znowu śpisz u mnie, nie?
-Dlaczego niby?
-Niall pewnie przyprowadzi Stellę do nas na noc, a ja nie pozwolę ci sypiać samej w waszym wielkim domu, nie?  
-Przed słynną przemianą Stelli sypiałam sama jakieś pół roku w czasie, gdy ona bywała na imprezach. Nikt mnie wtedy nie pilnował i żyję.
-Czyli nie chcesz u mnie spać –stwierdził.
-Chcę.
-No to w czym problem?
-Nie ma żadnego problemu –uśmiechnęłam się.
-Ty zawsze taka jesteś?
-Jaka?
-Nieważne –poddał się –to co śpisz ze mną, czy nie?
-Myślałam że u ciebie, nie że z tobą.
-Rozważałaś jakąś inną opcję? –zapytał zdziwiony.
-Oczywiście, że nie –odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. 

* * *
Wiem, wiem za długo nie dodawałam, za to macie dłuuugi rozdział, bo złączyłam dwa w jeden haha. 
Mam nadzieję, że się podoba, jeśli tak to poproszę komentarz na dole. 
Jak zwykle zaproszę jeszcze na i-will-look-after-you.blogspot.com 

Paa :) x

wtorek, 17 lipca 2012

Część osiemnasta


-Louis! –krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam chłopców, cieszących się ze swojego występu.
-Rose? –zapytał, odwracając się. Widziałam w jego oczach niecodzienny blask, może to tylko dlatego, że po raz pierwszy od kilku dni usłyszał z moich ust swoje imię. Nie wiem, nie wnikam. Podeszłam bliżej i spojrzałam w jego niebieskie oczy.
-Obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz – powiedziałam, cały czas na niego patrząc.
-Obiecuję –staliśmy chwilę nic nie mówiąc – przep.. –przerwałam mu i zamknęłam jego usta pocałunkiem. Nagle poczułam przyjemne uczucie motyli w brzuchu.
-Brakowało mi tego –powiedziałam, na co Louis się uśmiechnął.
-Mi też –usłyszałam za sobą głos Nialla. Wszyscy momentalnie zaczęliśmy się śmiać -Wiecie, nie chcę nic mówić, ale tam przy stoliku siedzi moja dziewczyna, a po drugie zaraz wręczają nagrodę za piosenkę roku. Idziemy wygrać chłopcy! –powiedział.
-Jasne, idźmy –powiedział Louis, obejmując mnie w talii. Usiedliśmy przy stoliku, gdy hit roku był już ogłaszany. W tej sytuacji nie rozważałam innej opcji niż wygrana chłopców. Moja intuicja mnie nie zawiodła, ‘What Makes You Beautiful’ wygrało. Chłopcy jak nigdy zadowoleni udali się na scenę.
-Harry, tym razem macie mniej czasu, rozumiesz to telewizja, tik-tak –powiedziała prowadząca, zwracając się do Harolda.
-No dobraaaa –powiedział zawiedziony –a tak na serio, jeszcze raz jedno wielkie dzięki dla wszystkich, którzy przyczynili się do tej wygranej. Bez naszych fanów, nie stalibyśmy tutaj dziś. Jesteście niesamowici.

Zeszli ze sceny jeszcze bardziej uśmiechnięci. My ze Stellą również nie ukrywałyśmy swojej radości.

Postanowiliśmy nie zostawać na gali dłużej, gdyż każdy z nas wolał świętować we wzajemnym towarzystwie. Wymknęliśmy się już po 23. Nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało, ale znalazłam się w limuzynie, wiozącej nas właściwie nie wiem gdzie, jedynie z Louisem.
-Dlaczego jedziemy sami? –zapytałam zdezorientowana.
-Taki był plan od samego początku – odpowiedział tajemniczo Lou.
-To znaczy?
-Zobaczysz za chwilę –nie mylił się. Wysiedliśmy z limuzyny po około 5 minutach. Wziął mnie za rękę i kazał zamknąć oczy. Posłusznie to zrobiłam. Gdy pozwolił mi je otworzyć, zobaczyłam piękny widok jeziora, plaży i napisu z róż: ‘zechcesz być moją dziewczyną?’. Kompletnie mnie to zatkało.
-Ty.. ty sam to.. –zaczęłam się jąkać.
-Podoba ci się? –zapytał, cały czas trzymając mnie za rękę.
-Żartujesz? Tu jest pięknie –spojrzałam w jego oczy i automatycznie się do siebie zbliżyliśmy.
-A jeśli chodzi o pytanie? –uśmiechnął się – Jaka odpowiedź? –zapytał, unosząc brwi do góry. Ja natomiast nie powiedziałam nic, tylko go pocałowałam – to znaczy tak? –zapytał, kiedy już się od siebie odkleiliśmy.
-Tak – rzuciłam krótko i zaczęłam znowu go całować. Potem razem usiedliśmy na wcześniej przygotowanym przez Louisa kocu.
-Muszę ci coś powiedzieć – uznał, cały czas mnie przytulając. Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się i powiedział – kocham cię –automatycznie odwzajemniłam jego uśmiech.
-Ja ciebie też – odpowiedziałam bez wahania i pocałowałam go.
Gdy zaczynało robić się zimno, postanowiliśmy wrócić do domu. Otworzyliśmy drzwi od apartamentu chłopców i to, co zobaczyliśmy, jakoś bardzo nas nie zdziwiło. Mianowicie jeden wielki syf i PARTY HARD na całego. Dziwię się tylko, czemu bawią się w szóstkę, przecież równie dobrze mogli sprowadzić do domu pół miasta.
-Zobaczcie, kogo my tu mamy –zwrócił się do nas Harry – i jak randka się udała?
-Wiedzieli o wszystkim? –zapytałam udając smutek – W sumie to nie odpowiadaj, to oczywiste.
-No więc, po co pytasz – powiedział Lou.
-Nie pieprzcie, tylko się bawcie – krzyczał tańczący na stole Zayn.
-Pił coś? – zapytałam.
-Tylko coca-colę, na nic innego bym nie pozwolił – odezwał się Liam.
-Tatuś nie pozwala pić alkoholu w naszym domu –powiedział Niall, trzymający na swoich kolanach Stellę.
-No i prawidłowo – obroniłam Liama – chyba skończymy tą imprezę co? Ja jestem wykończona, poszłabym spać. Stel, chodź do domu.
-Nie możemy jeszcze zostać? –pytała, tuląc Nialla.
-No zostaaaań – Harry zrobił minę szczeniaczka.
-Harry, jestem zmęcz.. – przeszkodził nam wielki huk, spowodowany przez Zayna, który właśnie spadł ze stołu.
-Stary żyjesz? –zapytał stojący nad nim Harry.
-Tak, mam bliskie spotkanie z podłogą, nie widać?
-Całe szczęście, pomyślałeś co by było z nami gdybyś kopnął w kalendarz? –zaczął wyolbrzymiać sytuację Harold.
-Niech zgadnę, nie byłoby One Direction, a ty nie miałbyś miliona wrzeszczących fanek.
-No dokładnie, nie przeżył bym.
-Skoro Zayn żyje, a Harry wciąż ma miliony fanek, mogę już iść? –zapytałam.
-Zostaaaaaaaaań – prosili wszyscy z minami szczeniaczków.
-Jestem zmęczona, nie rozumiecie?
-W takim razie mam najlepsze wyjście z sytuacji, chodź – Louis chwycił mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju – poczekaj chwilę.
-Jasne – usiadłam na łóżku.
-Trzymaj – podał swoją koszulkę – przebierz się i połóż spać.
-Nie żartuj, mieszkam w domu obok, mogę iść do siebie.
-Nie, nie możesz. Masz zostać tu i będę wiedział, że wszystko okej, jasne?
-I tak codziennie?
-W sensie chcesz spać tu codziennie? –zapytał unosząc brwi do góry.
-Nie, no co ty.
-Ale wiesz.. możesz – zaczął cwaniacko ruszać brwiami.
-Skończ, co? Mieszkam obok i śpię obok.
-Nie dziś. Dziś śpisz tu – wskazał na łóżko.
Udałam się do łazienki i przebrałam w t-shirt Louisa. Potem wróciłam do pokoju i zasnęłam równie szybko. 

 * * *
TAM TARA RAM! 
Mamy osiemnastkę, szczęśliwą dla Rose i Lou. Gołąbki znów razem *wzdycha* hahah :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Miło byłoby też zobaczyć jakiś komentarz pod spodem ;) 

Następny obiecuję już niedługo, tylko dajcie po sobie jakiś ślad poniżej. *mina kota ze Shreka* 
Tymczasem jeszcze małe zaproszonko na i-will-look-after-you.blogspot.com 
Much love!! 

piątek, 13 lipca 2012

Część siedemnasta


Punktualnie o 19 zaczęła się gala. Jako pierwsza, wystąpiła grupa Coldplay. Potem pary wykonawców zaczęły ogłaszać zwycięzców poszczególnych kategorii. One Direction byli nominowani jako najlepsza grupa roku i najlepsza piosenka z ‘What Makes You Beautiful’. Jako pierwsza nagrodę otrzymała Adele za artystkę roku. Po około półgodzinie nastąpiła krótka przerwa. Udałyśmy się wraz z chłopakami na backstage, poznać kilka gwiazd. Znamy już teraz Jessie J, członków Coldplay i Eda Sheeran’a.
-A wy kiedy występujecie? –zapytałam, gdy wracaliśmy już na nasze miejsca.
-Za jakieś 20 minut – oznajmił Harry.
-Co śpiewacie? –zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-No co ty? –zapytał zdziwiony Harold –Przecież takie wielkie gwiazdy jak my, nie mogą zdradzać takich rzeczy.
-Ta, jasne rozumiem – usiadłam z zawiedzioną miną.
-Teraz zapraszam na scenę Jessie J i Jasnona Mraza, którzy wręczą nagrodę w kategorii zespół roku! – zaczęła prowadząca. Jessie i Jason pojawili się na scenie i zaczęli gadać niezliczone bzdury. Każdy z chłopaków bardzo się denerwował, jeszcze nigdy ich takich nie widziałam. Aż w końcu po kilku minutach gadania z głośników wydobył się głos mówiący:
-One Direction! – razem z resztą, wstaliśmy z miejsc i zaczęliśmy się ściskać. Potem zespół udał się na scenę, po odbiór nagrody.
-Myślę, że jeśli Jessie i Jason mogli długo gadać, my też mamy takie prawo? –zadał pytanie, troszkę bezczelny Harry.
-Oczywiście – odpowiedziała prowadząca.
-A więc, chcielibyśmy podziękować naszym fanom, bez których to nigdy nie byłoby możliwe – mówił Liam.
-Zdecydowanie Directioners to najlepsi fani na świecie –mówił Zayn – chcemy podziękować też naszemu managerowi, który tak wiele dla nas robi. I oczywiście każdemu z osobna, kto oddał na nas głos.
-Dziękujemy także naszym rodzinom oraz trzem wspaniałym dziewczynom, które są dziś tutaj z nami-usłyszeliśmy Louisa. Miałam tylko nadzieję, że nie powie nic bezpośrednio do mnie. Na szczęście tego nie zrobił.
-Jeśli już mowa o dziewczynach, które tutaj są. Jest z nami pewna kobieta, na której bardzo mi zależy. Stello –zwrócił się do blondynki –jesteś dla mnie bardzo ważna, ważniejsza niż jedzenie, dobrze o tym wiesz. Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? –Niall zaczął schodzić ze sceny i kierować się w stronę Stelli. Reflektor był skierowany tylko na ich dwójkę.
-Oczywiście! –krzyknęła Stella i rzuciła się na Nialla.
Pozostali chłopcy po chwili zeszli uśmiechnięci ze sceny. Potem nadszedł czas na ich występ. Jako pierwszą piosenkę zaśpiewali ‘What Makes You Beautiful’. Dostali wtedy wielkie owacje na stojąco, gdy głos zabrał Louis, wszyscy ucichli.
-Następną piosenkę chciałbym zadedykować dziewczynie, która jest dziś z nami. Rose, wiem, że uważasz mnie za największego dupka na ziemi. Wiem także, że nim jestem. Wiedz, że bardzo mi na tobie zależy i jesteś najważniejszą osobą w moim życiu – po raz pierwszy od kilku dni, zaczęłam na niego patrzeć – to dla ciebie.- Zaczął śpiewać:

I keep playing it inside my head
all that you said to me
I lie awake just to convince myself
This wasn’t just a dream
'cause you were right there
And I should have taken the chance
But I got so scared
and I lost the moment again

It’s all that I can think about oh
your all that I can think about

Is your heart taken
Is there somebody else on your mind
I’m so sorry, I’m so confused just 
tell me am I outta time?
Is your heart breaking
How do you feel about me now
I can't believe I let you walk away when
when I should have kissed you…
I should've, I should've oh
I should have kissed you

Every morning when I leave my house
I always look for you
I see you everytime I close my eyes
what am I gonna do…
And all my friends say
that I’m punching over my weight
But in your eyes I 
saw how you were looking at me

It’s all that I can think about
your all that I can think

Is your heart taken
Is there somebody else on your mind
I’m so sorry, It’s so confused
just tell me am I outta time?
Is your heart breaking
How do you feel about me now
I can’t believe I let you walk away when
when I should have kissed you…
I should've, I should've oh
I should have kissed you


When you stood there
just a heartbeat away
When we were dancing
and you looked up at me
If I had known then 
that I’d be feeling this way
If I could replay
I would have never let you go
Oh oh Never let you go.
am I out of time

Is your heart taken
Is there somebody else on your mind
I’m so sorry, It’s so confused
just tell me am I outta time?
Is your heart breaking
How do you feel about me now
I can’t believe I let you walk away when
when I should have kissed you…
I should've, I should've
I should have kissed you 

Całą piosenkę zaśpiewał sam. Chłopcy stali na scenie tylko jako tło. Gdy skończył cała arena zaczęła robić wielkie: ‘uuuu’, na co tak właściwie nie zwracałam uwagi. Patrzyłam na stojącego na scenie Louisa. Zrozumiałam, że może wtedy, gdy przyszedł do mnie mówił prawdę? Przecież tak serio, to zależy mi na nim i nawet jeśli bardzo bym chciała, nie zmienię tego. On też jest dla mnie ważny. Zaczęłam sobie to powoli uświadamiać, gdy chłopcy zeszli ze sceny i udali się na backstage, gdzie musiały schodzić wszystkie gwiazdy po występach.
-Poczekajcie tu chwilę –zwróciłam się do dziewczyn i natychmiast udałam się za scenę. Właściwie to nie szłam, to był już bieg. Zrozumiałam, że go kocham…

* * *
Nie będę się rozpisywać, mam tylko nadzieję, że się podoba. Wiem, że jest meeeeega krótki, ale to już ostatni taki, obiecuję :)

wtorek, 10 lipca 2012

Część szesnasta


-Możemy porozmawiać? –zapytał Louis.
-Jeżeli chodzi o mnie, to mam ci do powiedzenia tylko tyle, że niepotrzebnie zagrałeś na moich uczuciach. Obiecałeś, że będziesz mnie chronił i nie rozkochasz mnie w sobie i nie rzucisz, jasne.. –łzy napłynęły mi do oczu –następnej lasce wciśnij jakiś lepszy kit.
-Nie będzie żadnej następnej, liczysz się tylko ty.
-Tak i jeszcze Megan, pewnie masz tam na boku jakieś jeszcze inne.
-Nie ma żadnych innych, a Megan.. jeśli chodzi o Megan to nic, zupełnie nic mnie z nią nie łączy.
-Jedynie pocałunki na szkolnym korytarzu, trzeba było na początku powiedzieć, że całowanie nic dla ciebie nie znaczy. Ja głupia myślałam, że za każdym, jednym pocałunkiem się do siebie zbliżamy. Jak ja jestem naiwna.. –zaczęłam płakać.
-Rose, Megan powiedziała, że da mi spokój, jeśli pocałuje ją ten ostatni raz. Dobrze wiesz, że pocałunki z tobą to co innego.
-Zamknij się –przerwałam jego wypociny – nie waż się tu więcej przychodzić. Nie mam zamiaru nigdy więcej z tobą rozmwiać. Wiedz, że jeśli chodzi o piątkową galę, idę tam tylko ze względu na chłopców. Ty już nic nie znaczysz. Wyjdź.
-Rose.. przepraszam –powiedział, spuszczając głowę.
-Wyjdź –powiedziałam najspokojniej jak tylko w tej sytuacji potrafiłam.
-Zabierz tylko to – położył na moim łóżku znajomą torbę –wyglądasz w niej p..
-Louis wyjdź! –zaczęłam się powtarzać. Louis posłusznie wyszedł z pokoju, zostawiając ową torbę. Pierwsze, co zrobiłam to z wielkim rykiem rzuciłam się na łóżko. Po chwili do pokoju wparowała Stella.
-Wszystko dobrze? –zapytała, siadając na łóżku.
-Jasne, w ogóle jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej –odpowiedziałam sarkastycznie, jeszcze bardziej wpadając w płacz. Stella nic nie odpowiedziała, tylko mnie przytuliła.


Musiałam odpocząć kilka dni, więc w szkole zawitałam dopiero w piątek. Tak, dzień wielkiej gali MTV. Chłopcy nie przyszli do budy, bo od rana czekały na nich próby, ustawienia mikrofonów i takie tam gówna. Widziałam się z nimi tylko na chwilę po szkole, żeby ustalić, jak spotkamy się na gali. Niall czekał na mnie pod domem, gdy wróciłam ze szkoły.
-Cześć, a ty czemu sam? –zapytałam, gdy wysiadłam z samochodu.
-Hej, przyszedłem tylko powiedzieć, że limuzyna będzie po ciebie i Stellę o 18. (dop. aut. Stella wybiera się na galę. Tak ustaliliśmy przez kilka dni, które nie są opisane w opowiadaniu)
-Nie ma problemu –uśmiechnęłam się.
-Jak się w ogóle czujesz?
-Stary, nie rozmawiajmy o tym. Idę na galę dla ciebie, Liama, Zayna i Harrego. Jeśli chodzi o Louisa to... sam z resztą wiesz, jak sprawa wygląda – powiedziałam i łza spłynęła po moim policzku. Chłopak widząc to, od razu ją starł i przytulił mnie do siebie.
-Przepraszam, wiem, że to dla ciebie trudne.
-Dzięki, dobrze, że chociaż ty –znowu się uśmiechnęłam, co zostało odwzajemnione przez Nialla.
-Będę już leciał. Mamy jeszcze kilka prób. Widzimy się na gali. Pamiętaj, stolik nr. 13.
-Jasne, do zobaczenia – udałam się do domu i zobaczyłam Stellę krzątającą się po kuchni – O 18 masz być gotowa. Przyjedzie po nas limuzyna od chłopców.
-Nie mogę się doczekać, a ty? Przecież to nierealne, jeszcze rok temu oglądałam to w telewizji, a teraz będę tego częścią. I do tego Niall, który też tam będzie... –zaczęła wzdychać.
-Nie podniecaj się tak. Nie będziesz występować, czy coś, wiesz jedziesz tam jako przyjaciółka chłopców, z resztą tak jak i ja.
-Ejj, a może ty też kiedyś wystąpisz? – powiedziała.
-Taa, jasne, potem zdobędę nr. 1 w UK, potem wygram Brits, Grammy i na koniec kupię willę z basenem i dwudziestoma sypialniami –odpowiedziałam sarkastycznie.
-To by było coś! Ale ja chcę mieć jedną z tych sypialni. Pamiętaj.
-Jasne, obiecuję – powiedziałam – a teraz zmykaj na górę. Za chwilę przychodzi fryzjer, a potem to już tylko wciskasz na siebie sukienkę, wkładasz buty i jedziemy na galę! –ruszyłam na górę.
Fryzjer zjawił się punktualnie o 16. Zrobił na głowie Stelli jakiegoś fikuśnego koka, ja natomiast nie chciałam wymyślać nic takiego i poprosiłam o delikatne fale. Byłyśmy gotowe oby dwie o godzinie 17, potem jak wskazywał mój ‘’plan’’ ubrałyśmy sukienki, wcisnęłyśmy wysoookie buty i czekałyśmy na samochód, który zjawił się o 18. W środku czekała na nas dziewczyna Liama – Danielle. Jechałyśmy całe się trzęsąc z nerwów. Na miejscu byłyśmy około 18.30, miałyśmy więc jeszcze pół godziny do rozpoczęcia gali. Dla każdych pytających nie idziemy ze Stellą i Dan na czerwony dywan, pozować setkom fotoreporterów. Wejdziemy do areny mniej oficjalnym wejściem.
Jak rozkazał Niall, zajęłyśmy stolik numer 13, oby ta trzynastka okazała się jednak szczęśliwa. Na nasze miejsca zaprowadziła nas bardzo miła kobieta, animatorka, jak mniemam. Kazała chwilkę zaczekać, gdyż chłopcy udzielają wywiadów. Arena zaczęła się powoli zapełniać nie tylko gwiazdami, ale także ich fanami. Nim się spostrzegłyśmy, przy stoliku obok usiadła Adele. Chłopcy przyszli po kilku sekundach.
-No w końcu, ile można czekać? –zapytała Stella, cały czas gapiąc się na Nialla.
-Tak to jest, życie supergwiazd –powiedział Harry i poruszył cwaniacko brwiami.
-No tak Harry i ta jego skromność – skwitował Liam i wszyscy usiedli przy stole. Na szczęście moimi ‘’sąsiadami’’ byli Stella i Liam. 

* * * 
No hej,
mamy część szesnastą. Przepraszam, że tak długo, ale pen drive nieco się rozwalił i straciłam wszystkie dane -.- Na szczęście wszystko już w porządku :)
Tymczasem zaproszę Was jeszcze na naszego drugiego bloga - i-will-look-after-you.blogspot.com 

TWITTER - @proveyouloveme