czwartek, 5 kwietnia 2012

Część Trzecia.


Poprawiłam makijaż, ubrałam się w uszykowane wcześniej ciuchy i wyszłam z łazienki. Po 20 minutach byłam gotowa. Użyłam swoich ulubionych perfum i zeszłam na dół. Chwyciłam gitarę, zapakowałam ją w czarny pokrowiec i rzucając krótkie: ‘pa’, wyszłam z domu. Chłopcy czekali już przed bramą, próbując zapakować swoje szanowne zady do samochodu. Zajęło im to kilka minut. W końcu każdy znalazł sobie wygodne miejsce. Harry został kierowcą. Mi przypadło siedzieć za nim.
-Dlaczego nie jedziemy do Nandos? Ja chce do Nandos. Liam powiedz im! Ja chce do Nandos! – zaczął się drzeć Niall.
-Niall zamknij się! – odparł mu krzykiem Harry – Jedziemy do Patio. Tam jest najlepsza pizza w mieście. Jutro pójdziemy do Nandos.
-Ale obiecujesz? –zapytał ze słodką miną Niall.
-Tak! –wydarli się wszyscy chórem – tylko siedź już cicho, proszę –dodał Harry.
Dziś wyjątkowo bardzo się stresowałam. Oni są profesjonalnymi muzykami a ja śpiewam se do kotleta. To trochę dziwne. No nic, muszę przeżyć. Moje rozmyślenia przerwał Lou, machający mi ręką przed oczami.
-Żyjesz? – zapytał – już jesteśmy na miejscu. Wysiadamy.
-Tak, przepraszam. Zamyśliłam się – sztucznie się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Razem z chłopakami udaliśmy się do lokalu. Oni zajęli stolik, a ja udałam się na zaplecze, by przygotować się do występu. Wyszłam na scenę punktualnie o 15.
-Witam, jestem Rose, dziś to ja będę umilać państwa posiłek. Pierwszą piosenkę, którą zaśpiewam słyszycie wszyscy po raz pierwszy. Jest mojego autorstwa, mam nadzieję, że się wam spodoba – uśmiechnęłam się i zaczęłam szarpać struny gitary. Śpiewałam.
Gdy skończyłam rozległy się brawa, co bardzo mnie zaskoczyło. Nie mogłam oczywiście przerwać występu, więc dalej śpiewałam już tylko covery. Około 15.30 skończyłam. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do chłopaków, w celu pożegnania.
-Siadaj – Liam poklepał miejsce koło siebie, na znak, że mam usiąść.
-Nie, przyszłam się pożegnać. Jadę do domu – znowu sztucznie się uśmiechnęłam. Po co ja w ogóle to robię?
-Nie żartuj, siadaj z nami – dorzucił Niall wpychający w siebie coraz to większe ilości pizzy.
-Dzięki – odparłam i usiadłam koło Liama.
-Byłaś świetna. Nie wiedziałem, że piszesz piosenki. – powiedział Harry.
-Harry nie podlizuj się, ona pewnie wie, że jest świetna – pouczył go Liam.
-Nie podlizuję się Liamie, po prostu mówię jak jest – zaczął swoją przemowę Harold – sam przyznasz, że jest świetna. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak dobrej piosenki, no może poza naszym What Makes You Beautiful.
-Ah, ta twoja skromność, nie ma co – rzuciłam i spojrzałam na Lou – a ty czemu się nie odzywasz? Coś nie tak?
-Nie, wszystko w porządku. –odparł. I tak nie uwierzyłam, przecież widziałam, że coś nie jest okej. Ale nie mam zamiaru się wtrącać.
-Dobra jedziemy, robi się późno – powiedział po jakimś czasie Niall, wtedy wszyscy, oprócz mnie, spojrzeli z minami O.o. – coś nie tak? – zapytał.
-Niall, ty chcesz wyjść z pizzeri? Ty, na serio? –Zapytał Zayn.
-Tak, wiecie coś źle się czuję, chętnie bym się położył – odpowiedział mu Niall.
-To wszystko wyjaśnia. – dodał mulat, kładąc pieniądze na stół – zbierajmy się.
Dojechaliśmy do domu bardzo szybko. Pożegnałam się z chłopcami i poszłam w stronę domu.
-Jutro czekam o 9.00 pod domem, nie spóźnij się – powiedział Lou.
-Skąd wiesz że idę na 9.30? –zapytałam zdziwiona.
-Bo znowu zaczynamy wspólnym angielskim. – uśmiechnął się.
-Zapomniałam, serio mogę z wami jechać?
-Przecież to moja wina, że nie masz samochodu. Zabrałem cię na kawę, której ostatecznie nie dostałaś..
-W sumie to masz rację, będę o 9.30. Chłopcy jadą z nami?
-Tylko Niall, reszta zaczyna wcześniej – uśmiechnął się.
-W takim razie do jutra – odwzajemniłam jego uśmiech i udałam się do domu.
-Pa – usłyszałam za sobą.
Było około godziny 17. Nie miałam nic specjalnego do roboty, w domu siedziałam sama. Jak mniemam Stella poszła na imprezę. Mieszkać z kimś normalnym, kto nie imprezuje każdego dnia, czy to tak wiele? No cóż, na razie nie mam innego wyjścia.. Włączyłam laptopa i poszperałam trochę w Internecie. Nie znalazłam nic interesującego, więc włączyłam TV. Na moje szczęście trafiłam na lecących tam moich sąsiadów. Jak się okazało ich muzyka nie jest wcale taka zła. Co nie oznacza oczywiście, że będę teraz ich wielką fanką. Co to, to nie. Wstałam z łóżka i udałam się na mały balkonik. Stałam tam kilka minut, rozmyślając o życiu. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu.
-Tak słucham?
-Hej Rose, nie martw się, jak mnie nie będzie na noc. Raczej zostanę u Scotta.
-Jasne, a co ze szkołą?
-Nie wiem, wymyśl coś, powiedz, że jestem chora czy coś.
-Chyba raczej coś. Słuchaj muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi. Trzymaj się. – rozłączyłam się i zeszłam na dół, by sprawdzić, kto się dobija. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Nialla, trzymającego w rękach moją gitarę.
-Chyba czegoś zapomniałaś.. – powiedział dając mi gitarę.
-Fakt nawet o niej nie pomyślałam. Wejdź – wskazałam ręką na salon, dając znak, by wszedł do środka.
-Dzięki, przytulnie tu – powiedział Niall rozglądając się dookoła.
-Dziękuję, napijesz się czegoś?
-Nie, ja tylko na chwilę.
-A, okej.
-Słuchaj mam niedyskretne pytanie.
-Mów – uśmiechnęłam się.
-Ty coś z Lou? W sensie kręcicie ze sobą?
-Nie no co ty. A po drugie poznaliśmy się dziś rano, nawet go nie znam. Tak jak was wszystkich..
-No, ale się poznamy tak? Jesteśmy sąsiadami, a do tego chodzimy razem do szkoły. Fajnie byłoby się zaprzyjaźnić. – słodko się uśmiechnął.
-Coś czuję, że właśnie tak się stanie.
-Mam nadzieję – zaczęliśmy się śmiać – a teraz muszę już iść, chłopcy robią mi kolację, rozumiesz.
-Jasne, widzimy się jutro – odprowadziłam go do wyjścia i zamknęłam drzwi.

1 komentarz: