Poprawiłam makijaż, ubrałam się
w uszykowane wcześniej ciuchy i wyszłam z łazienki. Po 20 minutach byłam
gotowa. Użyłam swoich ulubionych perfum i zeszłam na dół. Chwyciłam gitarę,
zapakowałam ją w czarny pokrowiec i rzucając krótkie: ‘pa’, wyszłam z domu.
Chłopcy czekali już przed bramą, próbując zapakować swoje szanowne zady do
samochodu. Zajęło im to kilka minut. W końcu każdy znalazł sobie wygodne
miejsce. Harry został kierowcą. Mi przypadło siedzieć za nim.
-Dlaczego nie jedziemy do
Nandos? Ja chce do Nandos. Liam powiedz im! Ja chce do Nandos! – zaczął się
drzeć Niall.
-Niall zamknij się! – odparł mu
krzykiem Harry – Jedziemy do Patio. Tam jest najlepsza pizza w mieście. Jutro
pójdziemy do Nandos.
-Ale obiecujesz? –zapytał ze
słodką miną Niall.
-Tak! –wydarli się wszyscy
chórem – tylko siedź już cicho, proszę –dodał Harry.
Dziś wyjątkowo bardzo się
stresowałam. Oni są profesjonalnymi muzykami a ja śpiewam se do kotleta. To
trochę dziwne. No nic, muszę przeżyć. Moje rozmyślenia przerwał Lou, machający
mi ręką przed oczami.
-Żyjesz? – zapytał – już
jesteśmy na miejscu. Wysiadamy.
-Tak, przepraszam. Zamyśliłam
się – sztucznie się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Razem z chłopakami
udaliśmy się do lokalu. Oni zajęli stolik, a ja udałam się na zaplecze, by
przygotować się do występu. Wyszłam na scenę punktualnie o 15.
-Witam, jestem Rose, dziś to ja
będę umilać państwa posiłek. Pierwszą piosenkę, którą zaśpiewam słyszycie
wszyscy po raz pierwszy. Jest mojego autorstwa, mam nadzieję, że się wam spodoba
– uśmiechnęłam się i zaczęłam szarpać struny gitary. Śpiewałam.
Gdy skończyłam rozległy się
brawa, co bardzo mnie zaskoczyło. Nie mogłam oczywiście przerwać występu, więc
dalej śpiewałam już tylko covery. Około 15.30 skończyłam. Zabrałam swoje rzeczy
i udałam się do chłopaków, w celu pożegnania.
-Siadaj – Liam poklepał miejsce
koło siebie, na znak, że mam usiąść.
-Nie, przyszłam się pożegnać.
Jadę do domu – znowu sztucznie się uśmiechnęłam. Po co ja w ogóle to robię?
-Nie żartuj, siadaj z nami –
dorzucił Niall wpychający w siebie coraz to większe ilości pizzy.
-Dzięki – odparłam i usiadłam
koło Liama.
-Byłaś świetna. Nie wiedziałem,
że piszesz piosenki. – powiedział Harry.
-Harry nie podlizuj się, ona
pewnie wie, że jest świetna – pouczył go Liam.
-Nie podlizuję się Liamie, po
prostu mówię jak jest – zaczął swoją przemowę Harold – sam przyznasz, że jest
świetna. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak dobrej piosenki, no może poza naszym
What Makes You Beautiful.
-Ah, ta twoja skromność, nie ma
co – rzuciłam i spojrzałam na Lou – a ty czemu się nie odzywasz? Coś nie tak?
-Nie, wszystko w porządku.
–odparł. I tak nie uwierzyłam, przecież widziałam, że coś nie jest okej. Ale
nie mam zamiaru się wtrącać.
-Dobra jedziemy, robi się późno
– powiedział po jakimś czasie Niall, wtedy wszyscy, oprócz mnie, spojrzeli z
minami O.o. – coś nie tak? – zapytał.
-Niall, ty chcesz wyjść z
pizzeri? Ty, na serio? –Zapytał Zayn.
-Tak, wiecie coś źle się czuję,
chętnie bym się położył – odpowiedział mu Niall.
-To wszystko wyjaśnia. – dodał mulat,
kładąc pieniądze na stół – zbierajmy się.
Dojechaliśmy do domu bardzo
szybko. Pożegnałam się z chłopcami i poszłam w stronę domu.
-Jutro czekam o 9.00 pod domem,
nie spóźnij się – powiedział Lou.
-Skąd wiesz że idę na 9.30?
–zapytałam zdziwiona.
-Bo znowu zaczynamy wspólnym
angielskim. – uśmiechnął się.
-Zapomniałam, serio mogę z wami
jechać?
-Przecież to moja wina, że nie
masz samochodu. Zabrałem cię na kawę, której ostatecznie nie dostałaś..
-W sumie to masz rację, będę o
9.30. Chłopcy jadą z nami?
-Tylko Niall, reszta zaczyna
wcześniej – uśmiechnął się.
-W takim razie do jutra –
odwzajemniłam jego uśmiech i udałam się do domu.
-Pa – usłyszałam za sobą.
Było około godziny 17. Nie
miałam nic specjalnego do roboty, w domu siedziałam sama. Jak mniemam Stella
poszła na imprezę. Mieszkać z kimś normalnym, kto nie imprezuje każdego dnia,
czy to tak wiele? No cóż, na razie nie mam innego wyjścia.. Włączyłam laptopa i
poszperałam trochę w Internecie. Nie znalazłam nic interesującego, więc
włączyłam TV. Na moje szczęście trafiłam na lecących tam moich sąsiadów. Jak
się okazało ich muzyka nie jest wcale taka zła. Co nie oznacza oczywiście, że
będę teraz ich wielką fanką. Co to, to nie. Wstałam z łóżka i udałam się na
mały balkonik. Stałam tam kilka minut, rozmyślając o życiu. Moje przemyślenia
przerwał dźwięk telefonu.
-Tak słucham?
-Hej Rose, nie martw się, jak mnie nie będzie na noc. Raczej zostanę u
Scotta.
-Jasne, a co ze szkołą?
-Nie wiem, wymyśl coś, powiedz, że jestem chora czy coś.
-Chyba raczej coś. Słuchaj muszę
kończyć, ktoś dzwoni do drzwi. Trzymaj się. – rozłączyłam się i zeszłam na dół,
by sprawdzić, kto się dobija. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Nialla,
trzymającego w rękach moją gitarę.
-Chyba czegoś zapomniałaś.. –
powiedział dając mi gitarę.
-Fakt nawet o niej nie
pomyślałam. Wejdź – wskazałam ręką na salon, dając znak, by wszedł do środka.
-Dzięki, przytulnie tu –
powiedział Niall rozglądając się dookoła.
-Dziękuję, napijesz się czegoś?
-Nie, ja tylko na chwilę.
-A, okej.
-Słuchaj mam niedyskretne
pytanie.
-Mów – uśmiechnęłam się.
-Ty coś z Lou? W sensie kręcicie
ze sobą?
-Nie no co ty. A po drugie
poznaliśmy się dziś rano, nawet go nie znam. Tak jak was wszystkich..
-No, ale się poznamy tak?
Jesteśmy sąsiadami, a do tego chodzimy razem do szkoły. Fajnie byłoby się
zaprzyjaźnić. – słodko się uśmiechnął.
-Coś czuję, że właśnie tak się
stanie.
-Mam nadzieję – zaczęliśmy się
śmiać – a teraz muszę już iść, chłopcy robią mi kolację, rozumiesz.
-Jasne, widzimy się jutro –
odprowadziłam go do wyjścia i zamknęłam drzwi.
Aww .. *-*
OdpowiedzUsuń