czwartek, 31 maja 2012

Część jedenasta


Weszliśmy do domu chłopców i zobaczyliśmy Harrego biegającego po salonie kompletnie nagiego.
Od razu odwróciłam wzrok i wtuliłam w stojącego za mną Louisa.
-Harry –wydarł się Tommo – tu jest kobieta, zabieraj swoje dupsko.
-I’m sexy and I knowi t! –zaczął drzeć się Harry.
-Weź go stąd –powiedziałam przerażona, cały czas tuląc się do Louisa.
-Poczekaj tu –powiedział i podszedł do Harrego –idziemy na górę –zwrócił się do Loczka i zabrał go do pokoju.
-Możesz się odwrócić –zwrócił się schodzący po schodach Liam.
-Dzięki Bogu – powiedziałam z ulgą w głosie –u was tak zawsze? –zapytałam.
-Średnio dwa razy w tygodniu. Musisz się przyzwyczaić.
-Masz na myśli nagiego Harolda?
-Też, właściwie to chodzi o wszystko, wiesz oni są nienormalni. Dobrze, że trafiłaś się Louisowi, może pomożesz mi sprowadzić całą czwórkę na ziemię.
-Jeśli Daddy Direction nie może nic zdziałać, to nie jestem pewna, czy ja mogę – powiedziałam, uśmiechając się –ale.. zobaczymy, co da się zrobić. Gdzie właściwie masz resztę? –zapytałam dziwiąc się, że w kuchni nie ma Nialla.
-Niall odprawia mszę na górze, bo Steve się popsuł i musi go wyrzucić a Zayn pojechał na weekend do Bradford.
-Niall jest taki, taki.. sama nie wiem jak to nazwać.
-Dziwny? Tak z pewnością. W tym domu wszyscy tacy są.
-Nie, z tego, co widzę ty nie. Louisowi też bliżej do normalności.
-W takim razie nie wiesz o nim wszystkiego.
-Co takiego?
-Nie powiedział ci co? Ma hodowlę marchewek na balkonie i w ogródku. Codziennie pilnuje, żeby nic im nie było.
-Żartujesz?
-Nie –odpowiedział z całkiem poważną miną. Postanowiłam sprawdzić jego informację, udając się do pokoju Lou. Pierwsze, co zobaczyłam to maskotka w kształcie marchewki leżąca na łóżku. Potem ujrzałam balkon zapełniony marchewkami. Stałam koło łóżka trzymając maskotkę i śmiejąc się sama do siebie, gdy do pokoju wszedł Louis.
 -Co tu robisz? –zapytał.
-Przyszłam sprawdzić, czy to prawda, że masz fioła na punkcie marchewek. Chyba jednak tak – wskazałam na maskotkę.
-To, to od fanki –próbował się tłumaczyć. Wtedy zbliżyłam się do niego.
-Yhy i te marchewki na balkonie i w ogródku też –stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
-No dobra masz mnie –odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku, zrobiłam to samo – wiem, że to dziwne.
-Wszystko, co dzieje się w tym domu jest dziwne. Mnie to już nie dziwi.
-Ulżyło mi –odpowiedział z widoczną ulgą –słuchaj, jest ładna pogoda, może gdzieś pójdziemy?
-Idziemy do MSC. Idziecie z nami? –zapytał Niall, wchodzący do pokoju bez pukania.
-Właściwie.. –powiedziałam spoglądając na Louisa.
-Jasne, za pięć minut na dole –powiedział Lou. Niall wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi –albo za dziesięć – dodał Louis, zaczynając mnie całować.
-Nie, jednak za pięć – odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka, Louis wstał za mną i objął w talii.
-Nie puszczę cię –zagroził.
-To groźba? –zapytałam.
-A jeśli tak? –powiedział cwaniacko unosząc brwi.
-W takim razie groźby są karalne kolego –powiedziałam.
-Puszczę cię za buziaka.
-To się nazywa szantaż.
-W takim razie będziemy tu stać i stać i stać i stać i stać i stać.. –mówił coraz wolniej.
-Dobra zamknij się – powiedziałam i pocałowałam go w usta –teraz idziemy.
-Widzisz, można –uśmiechnął się i razem zeszliśmy na dół.

Siedzieliśmy w MSC do późnego wieczora, czas leciał bardzo szybko. W między czasie wypiliśmy niezliczone ilości shake’ów, w sensie chłopcy wypili. Ja miałam dość po dwóch. Około 22 Louis odprowadził mnie do domu. Staliśmy na werandzie, całując się, gdy przed oczami mignęła mi lampa błyskowa. ‘No pięknie’ –pomyślałam.
-Nie przejmuj się –powiedział Lou – widzimy się jutro?
-Jasne, zdzwonimy się –uśmiechnęłam się i udałam w stronę wejścia –muszę lecieć, do jutra.
-Pa –odpowiedział i oddalił się.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie się stało? –zapytała na wejściu Stella.
-Podglądałaś? –udałam zdziwienie.
-Jasne, jak mogłam przegapić taki moment –powiedziała uśmiechając się uroczo – jest jednak problem, boję się, że te zdjęcia wylądują za chwilę w Internecie. Albo lepiej! –krzyknęła –będziesz w gazecie!
-Skończ wrzeszczeć.
-Jestem podekscytowana, będziesz w gazecie.
-Nie będę –powiedziałam z pewnością –taką mam w każdym bądź razie nadzieję… -dodałam duuuużo mniej pewna siebie.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem nieco zmęczona. Idziemy spać? –zapytała ziewająca Stella.
-Tak. Mam wielką ochotę walnąć się na łóżko i zasnąć. Teraz – odpowiedziałam, po czym udałam się na górę. Zrobiłam tak, jak było w moim planie. Nie zdążyłam nawet umyć zębów. Musiałam być bardzo zmęczona. 
* * *
Hej, 
nie bijcie, wiem że miało być już dawno. Przepraszam najmocniej. Następny już niedługo, obiecuję. Pod kolejnym rozdziałem podam link do nowego bloga, gdzie będziecie mogli czytać nowe opowiadanie.  
Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, jeśli już czytacie to zostawcie komentarz :)
Lots of love ;* 

poniedziałek, 21 maja 2012

Część dziesiąta


Sobota, świeże powietrze, piękne słońce, od razu chce się żyć. Męczył mnie już tylko katar, ale postanowiłam, że nie zawiodę Lou i pójdziemy na zakupy. Umówiliśmy się na wyjazd do centrum handlowego o 11. Miałam 2 godziny na ogarnięcie się. Założyłam białą bokserkę i spódnicę w kwiaty. Dobrałam do tego pastelowo-różowy sweterek. Zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w niedbałego koka. Gdy zeszłam na śniadanie, czekała na mnie Stella.
-Zrobiłam naleśniki. Skusisz się?
-Właściwie przyzwyczaiłam się do croissantów od Lou, ale twoimi naleśnikami nie pogardzę –uśmiechnęłam się, wyciągając talerz szafki.
-Co dziś robisz? –zapytała z naleśnikiem w ryju.
-Wiesz, tak sobie myślę, że pasujesz do Horana.
-Nie zmieniaj tematu, gdzie idziesz?
-Jedziemy z Louisem do galerii wybrać coś na galę MTV.
-Louis zabiera cię na MTV Music Awards?! –jej szczęka opadła aż do podłogi.
-Tak się złożyło..
-Szczęściara –uznała cały czas mieląc naleśnika.
-Zagadaj do Nialla, nie wiem, pogadajcie o jedzeniu, może cię zaprosi –poklepałam ją po ramieniu.
-Wiesz, to może nie taki głupi pomysł, dużo gadamy ze sobą ostatnio. Wczoraj rozmawialiśmy o jego Stevie. Swoją drogą to fascynujące, mówię o jego pasji, w sensie jedzeniu. Robi wrażenie co?
-Tak, tak –powiedziałam sama nie wierząc w to, co słyszę – wiesz, ja już pójdę, Lou na mnie czeka –i chociaż nie było jeszcze 10, udałam się do domu chłopaków, by nie musieć słuchać przemowy Stelli jakie to jedzenie Nialla jest fascynujące.
-Hej –otworzył Lou i wpuścił mnie do środka –coś nie tak? Miałaś być za godzinę.
-A mogę być teraz? Bo wiesz Stella opowiada jakie fascynujące jest życie Nialla.
-Nialla?
-Tak, zadziwia ją jego miłość do jedzenia, jego kurczak i kabanosy porozrzucane po pokoju. Mam dosyć.
-Przekaż Stelli, że bardzo mi przykro, ale Horan nie widzi świata poza swoim jedzeniem.
-Jasne. Słuchaj, właściwie to robisz coś ważnego, bo może moglibyśmy jechać do tej galerii teraz?
-Właściwie to czemu nie. Powiem tylko Liamowi, że już wychodzimy. Zaczekaj chwilkę –poszedł na górę. Gdy wrócił, udaliśmy się do samochodu. Po drodze powiedział, że chciałby wyglądać elegancko, ale jednocześnie na luzie. Najchętniej założyłby szelki.
-Serio? Szelki? –zapytałam zdziwiona.
-Nie lubisz chłopaków w szelkach? –odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie o to chodzi. Po prostu faceci w szelkach są.. dziwni? Takie trochę kujony, sorki – uśmiechnęłam się.
-Czy ja wyglądam na kujona? –zapytał unosząc brwi do góry.
-No właśnie nie, dlatego się dziwię.
-Dobra, zróbmy tak, ubierzesz mnie jak tylko będziesz chciała. Ufam ci.
-Stoi.
Poszło szybciej, niż myślałam. Garnitur dla Louisa wybraliśmy już w pierwszym sklepie. Założy szary garniak, do tego granatową koszulę z białym kołnierzykiem i białe trampki. Wygląda naprawdę dobrze. Potem przechadzaliśmy się po centrum handlowym. Zostaliśmy zatrzymani po drodze przez kilka fanek, proszących o zdjęcia. Powędrowało na mnie kilka zimnych spojrzeń, czym postanowiłam się nie przejmować.
-Zobacz, jaka śliczna –wskazałam na sukienkę wiszącą na wystawie jednego z butików.
-Chodź – pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do przymierzalni. Potem przyniósł ową sukienkę i kazał mi ją założyć. O dziwo się w nią wcisnęłam – wyglądasz cudnie. Bierzemy –zwrócił się do sprzedawczyni.
-Louis –poprosiłam go na osobności –ona kosztuje 600 funtów. Jest zdecydowanie za droga.
-Nie obchodzi mnie to. Musisz do mnie pasować, a ta sukienka jest idealna –uśmiechnął się.
-Louis.. –nie dokończyłam.
-Nie marudź, bierzemy i koniec –udał się do kasy. Ja natomiast przebrałam się we wcześniejsze rzeczy i dołączyłam do niego.
-Świetny wybór, wyglądała pani cudownie –powiedziała kasjerka.
-Dziękuję –uśmiechnęłam się niepewnie. Louis zabrał torbę, w której znajdowała się sukienka i razem wyszliśmy ze sklepu – musimy się za to rozliczyć –powiedziałam całkiem poważnie.
-Okej, buziak wystarczy.
-Nie żartuj ja mówię serio.
-Ja też –stanął naprzeciw mnie i pocałował w usta – jesteśmy kwita.
-Louis tu są ludzie –powiedziałam trochę wystraszona.
-Wstydzisz się mnie? –zapytał zdziwiony.
-Dobrze wiesz, że nie. To ty powiedziałeś, że łączą nas tylko sprawy szkolne, zapomniałeś? Louis Tomlinson kłamie.
-Louis Tomlinson cię lubi i nie ma zamiaru tego ukrywać – teraz usłyszeliśmy dźwięk jego telefonu.
-Kto to? –zapytałam.
-Liam, mają problem z Hazzą.
-Co się stało? –zapytałam zaniepokojona.
-Nie wiem, musimy sprawdzić. Nie pogniewasz się, jeśli pojedziemy już do domu?
-Nie, jasne, że nie. Jedźmy. 

* * *
Hej, 
jest dłuższy, jak obiecałam. Nie pytajcie kiedy następny bo sama nie wiem. Mam nadzieję, że ten się spodoba. 
P.S. Jeśli czytasz, zostaw komentarz, wiecie jak dużo to dla nas znaczy :) 
Much love, M. 

niedziela, 20 maja 2012

Część dziewiąta

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. W sumie to nie obudziło, bo leżałam z zamkniętymi oczami, myśląc o dniu wczorajszym. Do pokoju wszedł Lou:

-Obudziłem cię? –zapytał, na co ja pokiwałam przecząco głową –Mam śniadanie – uśmiechnął się, wręczając mi cieplutkie rogaliki – i niespodziankę od Nialla – teraz podał mi torebkę z prezentem w środku. Otworzyłam i zobaczyłam różową tabliczkę do zabawy dla dzieci. Było na niej napisane: ‘przykro mi z tego powodu, że nie możesz mówić. Prezent jest wręcz idealny. –Niall’. Pierwsza rzecz, którą zrobiłam to face palm, potem pokazałam Louisowi, co dostałam. Jego reakcja była podobna. ‘Dziś piątek, nie powinieneś być w szkole? W piątki chodzisz na 9’ –wykorzystałam prezent od Nialla i pokazałam ‘wiadomość’ do Lou.
-Zrobiłem sobie wolne. Wolę posiedzieć z tobą – usiadł bliżej i pocałował mnie w czoło – potrzebujesz czegoś? – zapytał. Odpisałam na jego pytanie: ‘nie, wszystko, czego potrzebuje, siedzi koło mnie :)’
-Słodka jesteś. A tak serio? –pokiwałam przecząco głową. Do pokoju weszła Stella, chcąc się pożegnać.
-Będę już lecieć, Rose kupić ci coś po drodze? –znowu pokiwałam głową. Wiecie to trochę nudne i założę się, że niezdrowe. Niedługo pęknie mi kręgosłup, jak będę tak wykręcała łbem. Mniejsza – w takim razie idę, wrócę po 13. A ty złe dziecko –zwróciła się do Lou –opiekuj się nią.
-Czy ja kiedykolwiek tego nie robiłem?
-Fakt, zawsze jak Rose cię potrzebuje to tu jesteś.
-Widzisz –poruszył cwaniacko brwiami – a teraz dobre dziecko idź do szkoły bo się spóźnisz.
-Idę, idę TATO!
-Nie, tylko nie tato. To Liam jest tatusiem.
-Skończcie! Mam dosyć – przemówiłam O.o
-Ty gadasz? –zdziwiła się Stella.
-Gadam, latam, pełen serwis! –powiedziałam z sarkazmem. W ogóle właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie wydaję z siebie dźwięki, które można nazwać mówieniem.
-Co ty Shreka się naoglądałaś? –zapytał Lou.
-Siedzę całymi dniami w domu. Na serio nie mam co robić – uśmiechnęłam się, prosząc o wyrozumiałość.
-Dobra, a teraz na serio, muszę już iść. Będę popołudniu, pa
-Pa –odpowiedzieliśmy razem z Louisem.
-Mam do ciebie małe pytanko –zaczął Louis po wyjściu Stelli – bo wiesz, za tydzień jest gala MTV i.. mamy na nią zaproszenie..
-Louis uspokój się – uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że jest zdenerwowany. Potem chwyciłam chłopaka za rękę – mów.
-No bo chcę, żebyś poszła z nami.
-Louis nie wiem, czy chłopcy..  –Lou mi przerwał.
-Chłopcy nie mają nic do gadania. Po drugie Liam także zaprosił Danielle.  Mogę wziąć kogo tylko chcę, jako osobę towarzyszącą, ale i tak na pewno się zgodzą, przecież wiesz, że wszyscy cię lubią –uśmiechnął się, mówiąc to.
-Dzięki –odwzajemniłam uśmiech.
-To co, zgadzasz się?
-Pewnie, że tak.
-Mam tylko jeden warunek –powiedział udając powagę – musisz mnie odpowiednio ubrać.
-Załatwione, ale wiesz, że z moim strojem wcale nie będzie łatwiej..
-Domyślam się, dlatego.. jutro zabieram cię na zakupy.
-Myślisz, że mogę wyjść z domu? Nie wiem, czy powinnam po tak długiej chorobie..
-Zobaczymy, jak będziesz się czuła jutro – uśmiechnął się i razem ze mną położył na łóżku.  


________
Wiem, wiem miałam dodać wczoraj, przepraszam. Rozdział stosunkowo krótki, ale obiecuję, że następne będą już dłuższe. Wkrótce znajdziecie mnie także na następnym blogu, bo zaczęłam pisać następne opowiadanie. Dajcie znać w komentarzach, co mogłabym zmienić w swoim sposobie pisania, albo w wyglądzie bloga, aby było Wam wygodniej :)
Much love <3

czwartek, 17 maja 2012

Część 8.


Minął tydzień od mojej ostatniej wizyty w szkole. Jestem uziemiona, gdyż iż leżę w łóżku zawalona milionem chusteczek. Stella po swojej ‘przemianie’ codziennie gotuje mi na obiad rosół, twierdząc, że na pewno mi pomoże. Jak na razie nie widać większych efektów. Chłopcy także starają się odwiedzać mnie jak tylko mogą, tylko Louis bywa tu codziennie, mówiąc, że nie ma nic innego do roboty. Kłamczuch. Dziś do wieczora jednak siedzę sama w domu, Stella poprawia egzaminy do późna, a chłopcy mają wywiad w radiu. Po zjedzeniu gorącego rosołu pozostawionego w kuchni przez Stellę, postanowiłam się zdrzemnąć. Obiecałam sobie, że obudzę się punkt 17, by usłyszeć chłopców w radio. Moje plany nieco się pokrzyżowały, gdyż nie ustawiłam budzika. Zdążyłam tylko na końcówkę wywiadu:
-Jak tam wasze sprawy miłosne? –zapytała reporterka – Który z was ma dziewczynę?
-Jak na razie tylko ja –odezwał się Liam.
-A ty Louis? Ostatnio zostałeś przyłapany z uroczą blondynką, wyglądacie na zakochanych.
-Rose to tylko koleżanka. Poza tym nic nas nie łączy.
-Louis, nie próbuj tego ukrywać, widziano cię, jak wchodzisz do jej domu –próbowała coś od niego wyciągnąć natrętna reporterka.
-Nic nie ukrywam, po prostu Rose jest chora, byłem u niej przekazać wieści ze szkoły. Jak już mówiłem jesteśmy tylko znajomymi, poza szkołą nic nas nie łączy –tłumaczył Louis.
-I w ten oto sposób rozwialiśmy wszelkie wątpliwości. Na dziś to wszystko, miejmy nadzieję, że One Direction jeszcze kiedyś do nas wpadną. Do usłyszenia jutro, naszym gościem będzie Jessie J, bądźcie z nami –pożegnała się.
Od razu wyłączyłam radio, rzucając się z płaczem na łóżko. Dlaczego powiedział, że jesteśmy tylko znajomymi, łączą nas tylko sprawy szkolne. Równie dobrze mógł powiedzieć, że się w ogóle nie znamy. Powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że chyba jednak lubię go trochę bardziej niż tylko przyjaciela. Tyle że jeśli on wyznał w radio, że jestem ‘tylko znajomą’? Sama nie wiedziałam, co robić. Po kilku minutach do mojego pokoju weszła Stella.
-Jak się czujesz? –zapytała, widząc łzy na moich policzkach. Z racji tego, że moje gardło nie było w dobrym stanie nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w przyjaciółkę (mogę ją już tak nazwać, naprawdę dużo dla mnie robi) –słyszałam, co powiedział, nie martw się będzie dobrze.
-Nie, nic nie będzie dobrze – mówiłam najcichszym na świecie szeptem – zaczęłam coś do niego czuć rozumiesz? –nadal ciągnęłam przez łzy.
-Porozmawiaj z nim.
-Tak i co mu powiem? Dlaczego się do mnie nie przyznałeś? To nie ma sensu Stella..
-Z drugiej strony, co miał powiedzieć? Przecież nie jesteście razem.
-Nie jesteśmy, ale chyba nie jestem tylko jego znajomą ze szkoły nie uważasz?
-Masz rację, mówię ci, pogadaj z nim – w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Stella udała się na dół, by je otworzyć.
Po kilku minutach ktoś zapukał do moich drzwi. Z racji tego, że moje gardło nie było w stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, nie powiedziałam ‘proszę’. Drzwi uchyliły się.
-Mogę wejść? –zapytał stojący w nich Louis.
-Nie chcę z tobą gadać –ledwo z siebie wydusiłam.
-Wiem, więc nie gadaj tylko mnie wysłuchaj –usiadł na łóżku – musiałem to powiedzieć.
-Założę się, że nie musiałeś.
-Sama mi powiedziałaś, że wkurzają cię zachowania naszych fanek. Wiem, że to nienormalne, ale zrobiłem to, żeby nie było ci przykro.
-Yhy, bo jak powiesz całemu Londynowi, a nawet Anglii, że praktycznie mnie nie znasz, to myślisz, że mnie nie zranisz? –mówiłam, gdy łzy zaczęły napływać mi do oczu –Jeśli tak, to serio możemy udawać, że się nie znamy.
-Wiedz, że ja tego nie chcę.
-Ja też nie, bo cholernie mi na tobie zależy, zrozum to – czy ja to powiedziałam na głos? W sensie szeptem.. no ale jednak na głos?! Louis tylko się uśmiechnął i przytulił mnie do siebie.
-Mi na tobie też zależy i właśnie dlatego nie powiedziałem całemu Londynowi, co do ciebie czuję. Jeśli cię zraniłem to przepraszam, ale wiedz, że chcę cię chronić od tego całego zamieszania, dopóki mogę.
-Rozumiem.
-To co, między nami wszystko dobrze?
-Tak, lepiej niż dobrze – uśmiechnęłam się, Lou odwzajemnił to i pocałował mnie w policzek –skończ mnie całować, bo się zarazisz.
-Nie obchodzi mnie to – teraz, zamiast buziaka w policzek, dostałam całusa w usta, automatycznie się uśmiechnęłam.
-Tylko potem nie przychodź do mnie z pretensjami, że cię zaraziłam.
-Jeśli już, to mam nadzieję, że ty przyjdziesz do mnie, gotować mi rosołek –słodko się uśmiechnął, dzięki czemu dostał ode mnie buziaka. Tak siedząc na moim  łóżku, całując się, usłyszeliśmy głośne klaskanie, dochodzące z zewnątrz.
-Brawo! Brawo! –darł się Niall.
-Zamknij się Horan! –odpowiedział mu krzykiem Lou.
-A jednak znalazłaś Romeo. Mówiłem, że się w tobie kocha? –wstając z łóżka zrobiłam face palma i udałam się do stojącego tuż przy oknie Louisa. Zasłoniłam okno zasłonami i odwróciłam się, by pocałować Lou.
-Zaraz, zaraz. O czym on mówi? –zapytał udający gniew Louis.
-O Romeo, co kocha się w Julii. Nie trzeba było puszczać mu filmu.
-Nie oglądał filmu, to angielska literatura robi z niego tak mądrego człowieka –zaczęłam się śmiać –tak wiem, Niall nie jest mądry..
-Nie śmieję się z tego głuptasie. Literatura angielska to najgorsza rzecz na świecie, przez nią nie mogłam podać ci ręki, kiedy się poznaliśmy.
-Ja nie mogłem podać tobie, bo byłem przysypany twoimi książkami o pisarzach angielskich.
-Nie narzekaj, dobrze, że mi pomogłeś inaczej byś tu teraz nie stał – próbowałam wydusić z siebie to kilka słów, ale mi nie wychodziło. Poddałam się.
-Nie mów już nic. Chyba będzie lepiej, jak zawiesisz głos na kilka dni – Lou pocałował mnie w czoło i zaczął się oddalać – muszę już iść. Wpadnę jutro ze śniadaniem. Trzymaj się –z racji porady otrzymanej od mojego.. właściwie to kogo? Mniejsza chodzi o radę Lou, nie odpowiedziałam nic. Potem walnęłam się na łóżko i czułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Mimo tego, że nie mogę z siebie wydobyć ani grama głosu, mój pokój tonie w chusteczkach to jestem szczęśliwa.
-I co, wyjaśniliście sobie wszystko? –zapytała wchodząca do pokoju Stella. Pokiwałam twierdząco głową – teraz nie będziesz nic mówić? Nie podoba mi się taki układ, wolę jak nawijasz –wzruszyłam ramionami, bo w tej sytuacji nie pozostało mi nic innego – no cóż, widzę że sobie z tobą nie pogadam, idę do siebie, jakbyś czegoś potrzebowała to.. nie w sumie nie krzykniesz, hmm.. napisz sms – puściła mi oczko i opuściła mój pokój. Zaraz po jej wyjściu zasnęłam, nie wiem czy byłam tak zmęczona, czy tak chora. Stawiam jednak na to drugie. Czułam się naprawdę okropnie, mój nos zamienił się w wodospad, a o gardle nie wspominam.

* * *
Hej : )
Dziękuję Wam za te 2 komentarze. Dla mnie to naprawdę dużo znaczy. : ) Ta część jest krótka ale za te 2 komentarze przynajmniej została opublikowana. ; )

poniedziałek, 14 maja 2012

Część 7.


Rano obudził mnie krzyk Stelli. Musiałam ruszyć dupę i zejść na dół, bo dziecko pewnie rozlało mleko.
-Co zrobiłaś? –zapytałam wchodząc do kuchni.
-Zbiłam szklankę –no tak jak nie mleko to szklanka, pomyślałam – tak się denerwuję.
-Czym tym razem?
-No bo idę do szkoły? –zaczęłam klaskać
-No, no jestem dumna.
-Skończmy z tymi docinkami. Przepraszam, nie chcę się kłócić. Kończę z imprezami, zaczynam się uczyć i sprzątać w domu, obiecuję – moja szczęka zniżyła się do poziomu podłogi – zamknij ten ryj, bo ci mucha wleci.
-Że co przepraszam, co ty powiedziałaś? –zapytałam zdziwiona.
-Że ci mucha wleci – puściła mi oczko.
-Nie, nie to wcześniej..
-A, będę sprzątać , uczyć się i będę dla ciebie miła –ciągnęła sprzątając szkło z podłogi, gdy skończyła udała się w stronę wyjścia – to ja już lecę, widzimy się popołudniu, przygotuję obiad.
Zaraz, zaraz ona powiedziała, że zrobi obiad? Taki jadalny? Ja nadal śnię? Dobra, koniec, za dużo pytań tak od rana. Muszę się ogarnąć. Udałam się na górę. Wcisnęłam na siebie zielone spodnie, białą koszulę i brązowy pasek. Nie jest źle –pomyślałam widząc swoje odbicie w lustrze. Włosy zostawiłam rozpuszczone, podkręcając tylko końcówki. Jeśli chodzi o makijaż, także postawiłam na minimum, delikatna czarna linia na powiece, tusz i róż na policzki. Zeszłam na dół i usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Witam, śniadanie! –zobaczyłam Lou.
-Witam, właśnie miałam iść do kuchni je przygotować –uśmiechnęłam się i wpuściłam go do środka.
-Nie musisz –odwzajemnił uśmiech i pokazał mi papierową paczkę –śniadanie przyszło do ciebie.
-Co to? Bo pachnie nieziemsko.
-Croissant i kawa latte raz.
-Skąd.. –nie zdążyłam dokończyć.
-Przeczucie. A teraz zostawiam cię samą. Zjedz i widzimy się za pół godziny u mnie.
-Hej, hej, za pół godziny to ja jadę do szkoły.
-O to mi właśnie chodzi. Jedziemy razem.
-Nie, to chyba nie jest dobry pomysł – powiedziałam niepewnie.
-Nie martw się Niall i Zayn też jadą. Nikt ci nie zarzuci, że przyjechałaś z Tomlinsonem do szkoły – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł. Zjadłam cieplutkiego rogalika, popijając gorącą kawą. Równo pół godziny później zjawiłam się w domu chłopaków.
-Witam Julię –rzucił Niall pałaszujący coś w kuchni.
-Niall, o ile się orientuję, ona ma na imię Rose – uznał Zayn.
-Ale wiesz, chodzi o to, że..
-Niall, ja też się cieszę, że cię widzę. Zjedz, cokolwiek jesz i zbierajmy się do szkoły –przerwałam jego gadaninę, bo oczywiście wypaplałby to, o czym rozmawialiśmy wczoraj.
-Jak śniadanie? –zapytał schodzący po schodach Louis.
-Pyszne, dziękuję. –uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.
-Jedziemy? – zapytał Zayn.
-Tak – odpowiedzieliśmy z Lou.
-Tak, tylko pożegnam się ze Stevem, poczekajcie minutkę –powiedział blondyn i udał się na górę.
-Stevem? –zapytałam stojących obok Malika i Louisa.
-Nie pytaj –powiedział Zayn, po czym spojrzałam na nich z pytającą miną.
-Niall dostał wczoraj kurczaka od swojej mamy. Nazwał go Steve, resztę możesz się domyślić – uznał Lou.
-Dobra, Steve pozwolił mi jechać. Idziemy? –uznał Niall.
-Tak –odpowiedzieliśmy chórem.


_______________________________________________________ 

Cześć. Przepraszam, że taki krótki. Chciałabym coś sprostować. Może niektórzy zauważyli wczorajszy post  nie był dodany przeze mnie. Był on dodany przez moją koleżankę. Pomaga mi ona trochę w tym opowiadaniu, i   czasami jak nie będę mogła opublikować czegoś to ona to zrobi. Następna część opowiadania pojawi się niedługo. ; ) Teraz idę gotować Stiva na obiad. ; ) 
JEŚLI CZYTACIE TEGO BLOGA PROSZĘ DODAJCIE KOMENTARZ. DLA NAS ZNACZY TO NAPRAWDĘ DUŻO. :)

niedziela, 13 maja 2012

Informacja :)

Dziękujemy Wam za 5 (w sumie wymuszonych ) komentarzy. Następny rozdział obiecuję jutro rano, gdyż chwilowo nie mam przy sobie pen drive, na którym zapisany jest cały plik z opowiadaniem. Mam nadzieję, że się nie obrazicie :)
P.S. Jeśli już czytajcie, naprawdę dodajcie komentarz. Dla Was to tylko sekunda, a dla nas potwierdzenie, że się podoba lub nie. Chyba sami widzicie jak mi ta tym zależy :)