niedziela, 22 kwietnia 2012

Część Piąta / Szósta


-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? –zapytałam trochę wkurzona – Sam mnie tu zaprosiłeś i widzę, że masz jakiś problem. Zrobiłam coś nie tak?
-Nie to nie twoja wina –odpowiedział.
-To może powiesz mi czyja, jeśli nie moja. Cały dzień chodzisz struty jakby coś się stało. Masz wokół siebie przyjaciół i nawet im nie potrafisz powiedzieć co się stało?
-Skąd możesz wiedzieć, że coś się stało? –pytał.
-Dobra, nie chcesz nie mów. Twoja sprawa. Chciałam tylko pomóc. – podsumowałam i wróciłam do chłopaków.  
-Coś nie tak? Masz dziwną minę. – zauważył Liam.
-Nie wszystko okej – sztucznie się uśmiechnęłam i usiadłam obok.
-Gdzie jest Lou, mieliśmy przećwiczyć jeszcze One Thing – zaczął się niecierpliwić Harry – Rose, gdzie on jest?
-Siedzi na zewnątrz, idź do niego – odpowiedziałam, Harry natomiast posłuchał mojej rady i poszedł do Lou. Po kilku minutach wrócili razem. Nie zauważyłam jakiejkolwiek poprawy humoru Louisa. Harry natomiast z wielkim zaciszem na ryju, dumnie wszedł do sali prób.
-A ty z czego się tak cieszysz? – zapytał Niall, przeżuwający kabanosa.
-Nieważne, możemy grać?
-Jasne – odpowiedział Liam, po czym wszyscy udali się na scenę. Zaczęli śpiewać swoją piosenkę, co nie bardzo mnie w tej chwili obchodziło. Martwiłam się raczej co dzieje się z Lou. Chłopcy skończyli próbę po godzinie 18. Zaproponowali mi wypad do słynnego Milkshake City, w którym jeszcze nie miałam okazji być. Udaliśmy się tam całą szóstką. Ku naszemu zdziwieniu w lokalu było pusto. Razem z chłopakami zajęliśmy stolik, Harry natomiast zamówił każdemu po shake’u.
-Proszę –powiedział stawiając tacę na stoliku – najlepszy shake na świecie.
-To dlatego, że na kubku napisane jest ‘1D SHAKE’ ? –zapytałam zauważając to.
-A ty myślałaś, że dlaczego? –tak zdecydowanie najlepszą cechą Harrego jest jego skromność..
-Harry, skończ. Pozwól, że Rose sama powie, czy jej smakuje – pouczył go Liam biorąc jednego shake’a. Potem każdy po kolei zrobił to samo.
-I co miałem racje? –zapytał Harry.
-Tak zdecydowanie – uśmiechnęłam się, błagając Boga o to, by szanowny Harold w końcu się zamknął.
W domu byliśmy krótko po 19 z tego względu, iż gdyż jutro szkoła. Weszłam do środka nawet nie zwracając uwagi na to czy Stella jest, czy też jej nie ma. Ledwo zdążyłam wejść do pokoju, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Oczywiście zeszłam na dół, bo gdybym tego nie zrobiła nasz gość stałby pod drzwiami do jutra.
-Cześć, przyszedłem przeprosić. – powiedział stojący przed drzwiami  Lou.
-Cześć. Nie musisz.
-Muszę, przez ostatnie dwa dni zachowuję się jak idiota, przepraszam.
-Spoko, wybaczam. Coś jeszcze?
-Nadal jesteś zła co? –zapytał, pewnie i tak znając odpowiedź.
-Nie – skłamałam – po prostu dziwię się, że nawet chłopakom nie powiesz o co ci chodzi. Podobno jesteście przyjaciółmi.
-Nie chcę im mówić, bo wiem, jak zareagują. Tyle.  
-Nie musisz się spowiadać, rozumiem. Coś jeszcze, jestem trochę zajęta..
-Nie, pójdę już. Nie chcę przeszkadzać. Widzimy się jutro?
-Wiesz, z tego co pamiętam, nie ma jutro angielskiego.
-Chodziło mi raczej o spotkanie po szkole – uśmiechnął się – stawiam kawę, w końcu.
-W takim razie okej.
-O której kończysz?
-O 15.
-Świetnie, przyjadę po ciebie –znów się uśmiechnął – pa.
-Na razie – odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi. Wzięłam z kuchni szklankę wody i udałam się na górę. W sumie to byłam trochę zmęczona. Położyłam się wcześnie, jak na mnie.
Byłam już uszykowana do wyjścia, nie bardzo głodna, więc z jabłkiem w ryju, opuściłam dom.
-Ładnie ci z jedzeniem w buzi – usłyszałam Lou, stojącego przed moimi drzwiami.
-Co tu robisz? –zapytałam lekko zdziwiona.
-Zabieram cię do szkoły.
-Dlaczego? –zapytałam już bardziej zdziwiona.
-Bo muszę dbać o twoje wykształcenie.
-Wybacz, że się powtórzę, dlaczego?
-Żartuję, po prostu chcę cię odwieźć do szkoły, coś nie tak?
-Zważając na to, że mam samochód a ty o tym wiesz, to troszkę to dziwne.
-A po co marnować paliwo jadąc dwoma samochodami, jeśli możemy jechać jednym – zapytał dziwnie się uśmiechając.
-Nie mów, że z ciebie taki przyjaciel natury – uniosłam brwi do góry (dop. aut. Sorry za rym, tak wyszło xd)
-Nie marudź już. Wsiadaj – otworzył drzwi od samochodu i mnie do niego wpakował.
-Wiesz, ja na serio mogłam dostać się do szkoły sama.
-Wiesz, ale ja na serio chciałem cię do niej zawieźć.
-Czemu ci tak na tym zależy? –zapytałam ciągle się dziwiąc.
-Nie wiem, tak jakoś. –wzruszył ramionami. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na szkolnym parkingu. Wysiadłam z samochodu, udając się razem z Louisem do budynku.
-Idę w prawo – powiedziałam – z tego, co się orientuję, ty w lewo?
-Skąd to wiesz? Śledzisz mnie? Fanka co? –zapytał unosząc cwaniacko brwi.
-Jasne.. Mogę autograf, albo nie, najlepiej zdjęcie. A teraz serio, muszę już iść. Widzimy się potem pa – uśmiechnęłam się.
-Pa – pocałował mnie w policzek i udał się do swojej klasy. Poczułam, że się rumienię, sama nie wiem dlaczego.
Wchodząc do klasy, słyszałam za sobą głosy napalonych fanek One Direction: ‘myśli, że przyjechała do szkoły z Louisem to jest fajna, żal mi jej. Chłopak ją w sobie rozkocha i zostawi jak Megan’. Starałam się tym nie przejmować, jednak cały czas nie dawało mi to spokoju. Na lekcjach byłam praktycznie nieobecna.
O 15, tak jak obiecał, pod szkołą czekał Louis.
-To co, Starbucks? –zapytał zadowolony.
-Jasne –odparłam znowu sztucznie się uśmiechając. Udaliśmy się do Starbucks’a znajdującego się kilka minut drogi ze szkoły. Zamówiliśmy dwie kawy na wynos i poszliśmy do parku na spacer.
-Hej, słyszysz mnie? –zaczął pytać Lou, machając mi ręką przed nosem.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Widzę, co jest? –zapytał podenerwowany.
-Nieważne, nic – powiedziałam spuszczając głowę w dół. Lou widząc to, stanął naprzeciw mnie i uniósł mój podbródek do góry.
-Mów, o co chodzi –uśmiechnął się – spróbujemy rozwiązać problem.
-Raczej o kogo. O twoje fanki.
-Dobra, to już nie jest śmieszne. Serio jesteś zazdrosna?
-Nie. Nie chodzi o to. Po prostu na każdym kroku słyszę, jaka to jestem zła, bo przyjeżdżam z tobą do szkoły. Jutro pewnie usłyszę, że jestem idiotką, bo poszłam z tobą na kawę. Mam tego serdecznie dosyć.
-Nie przejmuj się tym..
-Tak? Tym, że jak to powiedziały rozkochasz mnie w sobie i zostawisz jak Megan, też nie mam się przejmować? –łza spłynęła po moim policzku – wiesz, to chyba nie ma sensu, pójdę już – zaczęłam się oddalać.
-Poczekaj! –krzyknął Louis – Po pierwsze to nie ja rzuciłem Megan, tylko ona mnie. Po drugie wcale nie mam zamiaru cię w sobie rozkochać, a po trzecie nie słuchaj tego, co mówią ludzie, bo zwariujesz – słodko się uśmiechnął i mocno mnie przytulił –wiem, że to trudne, ale musisz dać radę.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się i zaczęłam ścierać łzy z moich policzków.
-Uroczo wyglądasz z tuszem na policzkach – usłyszałam komplement którego w sumie nie chciałabym słyszeć.
-Szlag. Nie tak miało być.
-Żartuję, nie rozmazałaś się – uśmiechnął się cwaniacko.
-Nie strasz mnie tak, proszę.
-Załatwione.

Jak tylko przekroczyłam próg, usłyszałam Stellę:
-Jak randka z Tomlinsonem?
-Skąd wiesz, że byłam z nim?
-Paparazzi są wszędzie kochanie, następnym razem uważajcie –uśmiechnęła się wrednie.
-Dziękuję za rady – odwzajemniłam ‘uśmiech’ i udałam się na górę. Faktycznie, w Internecie było już pełno zdjęć z naszego spaceru. Nie zdziwiły mnie nagłówki typu: ‘NOWA DZIEWCZYNA LOUISA? TOMMO PRZYŁAPANY Z UROCZĄ BLONYNKĄ!’. Nie miałam najmniejszego zamiaru czytać tego dalej, więc wyłączyłam laptopa. Wyszłam na balkon w celu małego relaksu. Usiadłam na krześle i zamknęłam oczy, by pomyśleć. Przerwał mi znajomy głos:
-Ej ty, Julio, gdzie masz Romeo?
-Niall, skończ mi przeszkadzać, ja myślę –powiedziałam do chłopaka, stojącego na balkonie naprzeciw.
-HAHAHAHHA! Nie żartuj, hahahaha, ty hahaha, ty myślisz –zaczął tarzać się po ziemi – bo umrę, hahaha, nie żartuj, proszę haha.
-Niall, uspokój się –powiedziałam, tak, jak gdyby tarzający się po ziemi chłopak z kabanosem w ryju to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Dobra, wstaję – powiedział – a co do pytania, gdzie Romeo?
-Nie powiedziane, że już go spotkałam.
-Nie żartuj, znam takiego jednego. Siedzi na dole – poruszył brwiami.
-Zależy, kogo masz na myśli. Nie powiedziane, że ja tak o nim myślę.
-W zasadzie to u nas w domu jest takich dwóch. Harry ciągle to się wychwala, że ci się podoba, bo z nim gadasz, za to Lou siedzi cicho, skrywając w sobie miłość do ciebie.
-Niall nie żartuj.
-Nie żartuję. Zapytaj ich, mogę zawołać i tak miałem zamiar zejść na dół po kabanosa. Przyprowadzę ich.
-Nie! Stój. Nigdzie nie idziesz.
-Dobra, uspokój się. Tyle że wiesz, ja muszę zaspokoić swoje potrzeby, na serio jestem głodny.
-Dam ci Snickersa ale nie idź na dół.
-Okej, stoi. Dawaj – wyciągnęłam z torebki batona i rzuciłam blondynowi. Zaczął się cieszyć jak dziecko i pożerać prezent.
-Niall, a tak serio, co chłopcy mówią o mnie?
-No więc, Harry chce cię poderwać, co raczej mu się nie uda.. Liam stwierdził, że masz na nas dobry wpływ, bo jesteś normalna, Zayn powiedział, że masz fajne trampki, a Lou jak już mówiłem skrywa swoją miłość.
-Jaką miłość debilu? Znamy się od poniedziałku.
-Ty jego tak, ale.. on wiesz no ten, ale nie powiesz mu?
-Nie, jasne, że nie. Ta rozmowa zostaje między nami.
-No wiesz.. on cię lubi już od jakiegoś czasu.
-Żartujesz?
-Nie, przysięgam na wszystkie moje kabanosy, całą bitą śmietanę znajdującą się na świecie. Jeśli cię to uspokoi, przysięgam na Nandos.
-O tak, bardzo mnie to uspokoiło – powiedziałam z sarkazmem w głosie.
-To świetnie – stwierdzam, że Niall nie wie, co to sarkazm.. – a teraz muszę przerwać naszą zacną pogawędkę, ponieważ idę coś przekąsić. Mam ochotę na kurczaka. Widzimy się jutro. Narka.
-Narka Niall, narka. –powiedziałam schodząc z balkonu, gdyż zaczęło robić się zimno.
 Myślałam nad tym, co powiedział Niall. Czy to serio możliwe, że Louis lubi mnie już od dłuższego czasu? Nieważne, przecież to tylko kumpel, tak? Cały wieczór o tym myślałam, miałam mętlik w głowie. Co jest? Kurde no, coś jest nie tak. Postanowiłam się z tym przespać, zobaczymy co będę myślała o tym jutro...



* * *
Hej  ;) Przepraszam, że nic nie dodawałam ale wena uciekła. ; )
Kolejne części będą dodawane co kilka dni, a nie tak jak wcześniej napisałam ; )
Myślę, że we wtorek będzie kolejny ale mam układ co najmniej 5 komentarzy  ; )
Ja chcę tylko zobaczyć czy ktoś to czyta ; )
Miłego czytania. ; ) 

Paa; *

sobota, 7 kwietnia 2012

Część czwarta.


*Środa*
Zajęcia o dziwo mijałby bardzo szybko, nim się obejrzałam, byłam już w domu. W salonie, na sofie leżała Stella w kapciach samych albo bez. Oglądała jakieś durne komedie.
-Ruszyłaś dzisiaj dupę z tej kanapy w ogóle? – zapytałam.
-Byłam w kuchni napić się soku. Liczy się?
-Zrób kiedyś coś pożytecznego. Już nie mogę na ciebie patrzeć.
-Nie denerwuj się. Tak jest dobrze.
-Dla kogo? Słuchaj, ja rozumiem, że jesteś leniem i lubisz imprezować, ale zaczyna mnie to wkurzać.
-To się wyprowadź, nikt nie każe ci tu mieszkać.
-Żartujesz? Ja mam się wyprowadzić? To ciebie całymi dniami, a właściwie nocami nie ma w domu. Jeśli chodzi o sprzątanie też nic nie robisz. Nawet nie chce mi się z tobą o tym gadać. Idę do siebie. -Udałam się na górę i zaczęłam zastanawiać się nad tym, co się właśnie stało. Może to dobry pomysł, może powinnam się zastanowić nad przeprowadzką? Mniejsza, jak na razie nie mam czasu o tym myśleć. Muszę uszykować się na próbę chłopaków. Nie zamierzałam stroić się niewiadomo jak bardzo. Postawiłam na miętowe rurki i różowy sweter. Związałam włosy w niedbały kucyk i zeszłam na dół. Podczas, gdy zakładałam buty podeszła do mnie Stella.
-A ty dokąd?
-Ty mi się nie spowiadasz, gdzie wychodzisz.
-Jakoś zawsze wiesz, że jestem na imprezie. Nie muszę ci tego mówić.
-Masz rację, jesteś tak przewidywalna – powiedziałam z sarkazmem.
-Powiesz mi gdzie idziesz, czy nie?
-Serio cię to tak interesuje, czy chcesz tylko wiedzieć czy idę z chłopakami?
-A idziesz?
-Tak, idę. Żegnam. –wyszłam z domu, udając się w stronę mieszkania chłopaków.
Drzwi otworzył mi Liam.
-Hej, mogę wejść?  -zapytałam.
-Jasne – razem udaliśmy się do salonu – myślałem, że przyjdziesz za 15 minut..
-Tak, taki był plan, ale Stella mnie wkurzyła, nie chciałam dłużej na nią patrzeć. Jak przeszkadzam, to wpadnę za 15 minut.
-Nie, nie przeszkadzasz. Po prostu nie wszyscy są już gotowi – Liam wskazał palcem na Harrego, schodzącego po schodach w samych bokserkach – Harry bądź tak dobry i oszczędź jej tych widoków. Błagam.
-Drogi Liamie, może Rose lubi takie widoki? –zapytał wyraźnie dumny z siebie Harold.
-Nie, raczej podziękuję –odparłam i udałam się na kanapę – jak to jest, że oni wszyscy nie potrafią się ogarnąć. Mam wrażenie, że tylko ty jesteś normalny z całej piątki. Nie żeby mi przeszkadzało to, że oni zachowują się jak idioci. To jest urocze.
-Nie bez powodu mówią na mnie Daddy Direction. Ale jak spędzisz z nami więcej czasu przyzwyczaisz się i zrozumiesz politykę bycia w zespole.
-Liam ogarnij Zayna i Nialla, proszę. Kłócą się o bokserki Harrego –usłyszeliśmy schodzącego po schodach Louisa.
-Idę – rzucił Liam, udając się na górę – poczekaj chwilę.
-Jasne.
-Miałaś być później. Co jest? –zapytał Lou, siadając obok mnie.
-Pokłóciłam się z Stellą, jeśli można tak to nazwać. W sumie cały czas się sprzeczamy. Chyba się wyprowadzę. Problem w tym, że nie mam gdzie.
-Wprowadź się tu.
-Żartujesz?
-Nie, mówię serio.
-Wiesz, chyba nie jestem gotowa zamieszkać z pięcioma idiotami i kłócić się z nimi codziennie o bokserki. Przepraszam. – uśmiechnęłam się, prosząc o wyrozumiałość.
-Fakt. To niełatwe. – zaczęliśmy się śmiać.
-A wy gołąbeczki co? –zapytał ubrany już Harry
-Tylko nie gołąbeczki, okej?
-Jasne, nie unoś się Tommo. – powiedział Harry unosząc brwi.
-Widzę, że się ubrałeś. To dobrze, nigdy więcej nie chodź po domu w samych bokserkach. Przynajmniej nie, gdy ja tu jestem ok?
-Jasne –powiedział zrezygnowany Harry.
-Harry, to jednak twoje –powiedział Niall zakładając Harremu bokserki na głowę.
-Stary zwariowałeś?! –wydarł się Harry – Układałem te zacne loki dwie godziny! –ciągnął cały czas się drąc.
-Uspokój się Harry. Zobacz, nic im nie jest – powiedział Zayn pokazując Loczkowi jego odbicie w lustrze.
-Ludzie skończcie to w końcu. Jedziemy, czy nie? – w końcu przemówił Liam.
-Tak - powiedzieliśmy wszyscy, oprócz Nialla.
-Jasne, tylko wezmę kabanosa z lodówki. – powiedział blondyn. Potem udaliśmy się do samochodu.
Próba przebiegała bardzo spokojnie jak na nich. Pierwszy raz widziałam chłopaków tak skupionych i pogrążonych w muzyce. Widać, że kochają, to co robią.
-Hej, Rose ty piszesz piosenki nie? Zaśpiewaj coś. –zaproponował Niall.
-Nie. Raczej nie. –próbowałam się wymigać.
-No dalej – odezwali się chórem – nie daj się prosić –dodał Lou.
-No dobra – wzięłam gitarę od Nialla i zaczęłam grać – Mine już słyszeliście. Pewnie chcecie coś innego? – zapytałam.
-A masz coś innego? –zapytał zdziwiony Harold.
-A mam – odpowiedziałam – to jest Breathe – zaśpiewałam im coś takiego:  BREATHE.
-Dziewczyno ty sama to piszesz? –zapytał z niedowierzaniem Liam.
-Tak –odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Jesteś niesamowita. – słyszałam od Zayna.
-Nie, po prostu robię to, co kocham tak jak i wy – ciepło się uśmiechnęłam.
-Oj widać – stwierdził Harry.
Usłyszałam coś w stylu ‘jesteś świetna’ od Lou, ale cały czas miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Po kilku minutach wyszedł na zewnątrz, podobno przewietrzyć się, w co nie uwierzyłam, więc poszłam za nim. 

czwartek, 5 kwietnia 2012

Część Trzecia.


Poprawiłam makijaż, ubrałam się w uszykowane wcześniej ciuchy i wyszłam z łazienki. Po 20 minutach byłam gotowa. Użyłam swoich ulubionych perfum i zeszłam na dół. Chwyciłam gitarę, zapakowałam ją w czarny pokrowiec i rzucając krótkie: ‘pa’, wyszłam z domu. Chłopcy czekali już przed bramą, próbując zapakować swoje szanowne zady do samochodu. Zajęło im to kilka minut. W końcu każdy znalazł sobie wygodne miejsce. Harry został kierowcą. Mi przypadło siedzieć za nim.
-Dlaczego nie jedziemy do Nandos? Ja chce do Nandos. Liam powiedz im! Ja chce do Nandos! – zaczął się drzeć Niall.
-Niall zamknij się! – odparł mu krzykiem Harry – Jedziemy do Patio. Tam jest najlepsza pizza w mieście. Jutro pójdziemy do Nandos.
-Ale obiecujesz? –zapytał ze słodką miną Niall.
-Tak! –wydarli się wszyscy chórem – tylko siedź już cicho, proszę –dodał Harry.
Dziś wyjątkowo bardzo się stresowałam. Oni są profesjonalnymi muzykami a ja śpiewam se do kotleta. To trochę dziwne. No nic, muszę przeżyć. Moje rozmyślenia przerwał Lou, machający mi ręką przed oczami.
-Żyjesz? – zapytał – już jesteśmy na miejscu. Wysiadamy.
-Tak, przepraszam. Zamyśliłam się – sztucznie się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Razem z chłopakami udaliśmy się do lokalu. Oni zajęli stolik, a ja udałam się na zaplecze, by przygotować się do występu. Wyszłam na scenę punktualnie o 15.
-Witam, jestem Rose, dziś to ja będę umilać państwa posiłek. Pierwszą piosenkę, którą zaśpiewam słyszycie wszyscy po raz pierwszy. Jest mojego autorstwa, mam nadzieję, że się wam spodoba – uśmiechnęłam się i zaczęłam szarpać struny gitary. Śpiewałam.
Gdy skończyłam rozległy się brawa, co bardzo mnie zaskoczyło. Nie mogłam oczywiście przerwać występu, więc dalej śpiewałam już tylko covery. Około 15.30 skończyłam. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do chłopaków, w celu pożegnania.
-Siadaj – Liam poklepał miejsce koło siebie, na znak, że mam usiąść.
-Nie, przyszłam się pożegnać. Jadę do domu – znowu sztucznie się uśmiechnęłam. Po co ja w ogóle to robię?
-Nie żartuj, siadaj z nami – dorzucił Niall wpychający w siebie coraz to większe ilości pizzy.
-Dzięki – odparłam i usiadłam koło Liama.
-Byłaś świetna. Nie wiedziałem, że piszesz piosenki. – powiedział Harry.
-Harry nie podlizuj się, ona pewnie wie, że jest świetna – pouczył go Liam.
-Nie podlizuję się Liamie, po prostu mówię jak jest – zaczął swoją przemowę Harold – sam przyznasz, że jest świetna. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak dobrej piosenki, no może poza naszym What Makes You Beautiful.
-Ah, ta twoja skromność, nie ma co – rzuciłam i spojrzałam na Lou – a ty czemu się nie odzywasz? Coś nie tak?
-Nie, wszystko w porządku. –odparł. I tak nie uwierzyłam, przecież widziałam, że coś nie jest okej. Ale nie mam zamiaru się wtrącać.
-Dobra jedziemy, robi się późno – powiedział po jakimś czasie Niall, wtedy wszyscy, oprócz mnie, spojrzeli z minami O.o. – coś nie tak? – zapytał.
-Niall, ty chcesz wyjść z pizzeri? Ty, na serio? –Zapytał Zayn.
-Tak, wiecie coś źle się czuję, chętnie bym się położył – odpowiedział mu Niall.
-To wszystko wyjaśnia. – dodał mulat, kładąc pieniądze na stół – zbierajmy się.
Dojechaliśmy do domu bardzo szybko. Pożegnałam się z chłopcami i poszłam w stronę domu.
-Jutro czekam o 9.00 pod domem, nie spóźnij się – powiedział Lou.
-Skąd wiesz że idę na 9.30? –zapytałam zdziwiona.
-Bo znowu zaczynamy wspólnym angielskim. – uśmiechnął się.
-Zapomniałam, serio mogę z wami jechać?
-Przecież to moja wina, że nie masz samochodu. Zabrałem cię na kawę, której ostatecznie nie dostałaś..
-W sumie to masz rację, będę o 9.30. Chłopcy jadą z nami?
-Tylko Niall, reszta zaczyna wcześniej – uśmiechnął się.
-W takim razie do jutra – odwzajemniłam jego uśmiech i udałam się do domu.
-Pa – usłyszałam za sobą.
Było około godziny 17. Nie miałam nic specjalnego do roboty, w domu siedziałam sama. Jak mniemam Stella poszła na imprezę. Mieszkać z kimś normalnym, kto nie imprezuje każdego dnia, czy to tak wiele? No cóż, na razie nie mam innego wyjścia.. Włączyłam laptopa i poszperałam trochę w Internecie. Nie znalazłam nic interesującego, więc włączyłam TV. Na moje szczęście trafiłam na lecących tam moich sąsiadów. Jak się okazało ich muzyka nie jest wcale taka zła. Co nie oznacza oczywiście, że będę teraz ich wielką fanką. Co to, to nie. Wstałam z łóżka i udałam się na mały balkonik. Stałam tam kilka minut, rozmyślając o życiu. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu.
-Tak słucham?
-Hej Rose, nie martw się, jak mnie nie będzie na noc. Raczej zostanę u Scotta.
-Jasne, a co ze szkołą?
-Nie wiem, wymyśl coś, powiedz, że jestem chora czy coś.
-Chyba raczej coś. Słuchaj muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi. Trzymaj się. – rozłączyłam się i zeszłam na dół, by sprawdzić, kto się dobija. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Nialla, trzymającego w rękach moją gitarę.
-Chyba czegoś zapomniałaś.. – powiedział dając mi gitarę.
-Fakt nawet o niej nie pomyślałam. Wejdź – wskazałam ręką na salon, dając znak, by wszedł do środka.
-Dzięki, przytulnie tu – powiedział Niall rozglądając się dookoła.
-Dziękuję, napijesz się czegoś?
-Nie, ja tylko na chwilę.
-A, okej.
-Słuchaj mam niedyskretne pytanie.
-Mów – uśmiechnęłam się.
-Ty coś z Lou? W sensie kręcicie ze sobą?
-Nie no co ty. A po drugie poznaliśmy się dziś rano, nawet go nie znam. Tak jak was wszystkich..
-No, ale się poznamy tak? Jesteśmy sąsiadami, a do tego chodzimy razem do szkoły. Fajnie byłoby się zaprzyjaźnić. – słodko się uśmiechnął.
-Coś czuję, że właśnie tak się stanie.
-Mam nadzieję – zaczęliśmy się śmiać – a teraz muszę już iść, chłopcy robią mi kolację, rozumiesz.
-Jasne, widzimy się jutro – odprowadziłam go do wyjścia i zamknęłam drzwi.

środa, 4 kwietnia 2012

Część Druga.


-Nie mów, że ci jak ich nazwałeś idioci zachowują się tak cicho – zapytałam przerywając ciszę.
-Tylko kiedy śpią, dlatego.. idziemy ich obudzić – Lou cwaniacko poruszył brwiami i się uśmiechnął. W tym samym momencie chwycił mnie za rękę i zaciągnął na górę. Na pierwszy ogień niejaki Niall. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do pokoju uroczego blondasa. Lou podsunął mu kawałek kiełbasy leżącej na stoliku nocnym pod nos. Zrobiłam minę typu WTF?!, Louis chyba to zauważył bo powiedział:
-Poczekaj, 3, 2, 1.
-Żarcie! –wydarł się blondas, po czym zdziwiony moim widokiem okrył się kołdrą – Louisie Tomlinson, wytłumacz mi co do flaka w moim pokoju robi ta niewiasta – zaczęłam się śmiać.
-Przyszła cię obudzić, nie widać?
-Jasne.. a tu mi Nandos budują – Niall wskazał na swoje oko – mniejsza, proszę wyprowadź ją z mojego pokoju, spotkamy się na dole. - Wyszliśmy i udaliśmy się do następnego pokoju. W łóżku leżał ciemnowłosy ktoś. Nie widziałam twarzy, gdyż był przykryty kołdrą pod samo czoło.
-Zayn! Zbiłem twoje lustro! – ryknął Louis.
-Co? Moje kochanie? Gdzie jesteś Tomlinson?! Zabiję cię. – wydarł się jak mniemam Zayn, po czym zerwał się z łóżka i popędził do łazienki nawet nas nie zauważając.
-Żartowałem. – rzucił Lou i wyszliśmy z pokoju jak gdyby nigdy nic – no to został już tylko Harry. Na niego jeszcze nie znalazłem sposobu. Co proponujesz?
-Wylej na niego kubek wody, to zawsze działa. – uśmiechnęłam się.
-Dobra, chodź – otworzyliśmy drzwi znajdujące się na końcu korytarza. W łóżku leżał Harry, z tego, co widziałam zdążyłam się dowiedzieć tylko tyle, że ma urocze loczki na głowie – Harry wstajemy.
-Nie! – wydarł się Lokaty.
-Harry masz w tej chwili wstać. Mamy gościa – powiedział Lou.
-Kto śmie przerywać mi sen? – zapytał oburzony.
-Ta oto urocza blondynka – Louis spojrzał na mnie i się uśmiechnął, Harry natomiast zerwał się z łóżka i nim się obejrzałam stał już przede mną.
-Harry, Hazza, Harold, Loczek, mów mi jak chcesz – podał mi rękę.
-Rose, niestety nie wymyślono innego zdrobnienia – uśmiechnęłam się, ściskając jego rękę.
-Harry ogarnij się i zejdź na dół za chwilę. Będziemy czekać. – powiedział Lou i wyszliśmy z pokoju Harrego.
-Możesz się przyzwyczaić. Hazza będzie z tobą flirtował. Przynajmniej na początku.
-Hmm.. mam nadzieję, że to nie potrwa długo. – uśmiechnęłam się i udaliśmy się na dół. Czekał tam już Niall, który wkładał w siebie niezliczone ilości bitej śmietany.
-Stary ogarnij się, nikt ci tego nie ukradnie – rzucił Lou i poklepał go po ramieniu – Rose – zwrócił się do mnie – na co masz ochotę?
-W sumie to na nic szczególnego, jeśli mogę prosić to szklankę wody – usiadłam obok Nialla.
Po kilku minutach zjawili się Zayn i Harry.
-Jak mogłeś? Chciałeś żebym dostał zawału? –Zayn podszedł oburzony do Lou i zaczął się wydzierać.
-Stary, obaj doskonale wiemy, że jeśli próbowałbym obudzić cię w inny sposób to by to nigdy nie poskutkowało..
-Masz rację, no ale lustra, moje lustra, przecież to jest świętość. Nie rób tego nigdy więcej.
-Okej, postaram się – Lou się uśmiechnął i słodko spojrzał na Zayna, który właśnie zwrócił na mnie uwagę.
-A ty jesteś? – zapytał.
 -Rose – uśmiechnęłam się, podając mu rękę.
-Dziewczyna Tomlinsona? No, no ładnie.
-Nie – odparłam razem z Lou – po prostu poznaliśmy się dziś w szkole i skończyliśmy zajęcia szybciej – dalej ciągnęłam już sama.
-A Harry już z tobą flirtował? – zapytał z pełną buzią Niall.
-Nie żartuj sobie Niall. Jestem porządny. – odparł Harry, po czym razem z Louisem zaczęliśmy się chichrać –coś nie tak? –zapytał zdezorientowany Harold.
-Nie, oczywiście, że nie. – odparł Lou.
-Wiecie, miło było was poznać, ale ja już pójdę. – uśmiechnęłam się i udałam do wyjścia.
-Odprowadzę cię – usłyszałam idącego za mną Louisa. Razem wyszliśmy z ich domu i udaliśmy się w stronę mojego.
-Faktycznie mam tak daleko, że ktoś mnie porwie, zgwałci i wywiezie do Chin nie? –powiedziałam sarkastycznie.
-Wiesz, jednak wolę tego uniknąć – uśmiechnął się – a tak w ogóle mam pytanie. W środę razem z chłopakami mamy próbę do piątkowego występu, chcesz wpaść?
-Nie, to pewnie byłby problem. Nie chcę przeszkadzać.
-No co ty. To nie problem, możesz przyjść. Nie wymigasz się – czułam, jakby bardzo mu zależało.
-W takim razie okej – doszliśmy pod mój dom – to ja pójdę już, widzimy się jutro w szkole?
-Tak, jasne – Lou uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, potem oddaliłam się, czując rumieńce na twarzy.
Gdy tylko weszłam do domu, zobaczyłam Stellę, gapiącą się, jak gdyby zobaczyła ducha.
-Wszystko okej? – zapytałam.
-Ty, ty właśnie dostałaś buziaka od Louisa Tomlinsona? – zapytała nadal gapiąc się na mnie.
-Nie mów, że jesteś napaloną fanką One Direction.
-Byłaś kiedykolwiek w moim pokoju? Ściany są całe w ich plakatach. Człowieku chodzimy z nimi do szkoły, ale nigdy nie ma z nimi jak pogadać. Skąd ty znasz Louisa? – pytała.
-Po pierwsze byłam w twoim pokoju, ale jest tak zagracony, że ścian nie było widać, a po drugie jeśli dziś wybrałabyś się do szkoły to może byś go poznała. Teraz przepraszam, muszę się uszykować do występu.
-Ty to masz farta. Pani od angielskiego cię lubi, dostałaś pracę w Patio a na dodatek poznałaś Tommo. Oh, co za życie.
-To nie jest praca. Chodzę tam na pół godziny, dwa razy w tygodniu żeby pośpiewać. Tyle.
-Ale dostajesz z tego kasę, co nie?
-Ta. Fakt. Dobra, idę na górę. – udałam się do swojego pokoju by wybrać ubranie na dzisiejszy występ. O ile mogę to tak nazwać. Jak mogliście się już wcześniej domyślić moje ‘występy’ to coś w rodzaju grania do kotleta. Bądź co bądź jestem dziewczyną, więc spędziłam nad szafą trochę czasu. Wybrałam białą sukienkę i karmelową skórzaną kurtkę. Wtedy oświeciło mnie, że nie mam jak dostać się do centrum, gdyż mój samochód stoi na szkolnym parkingu. Musiałam zadzwonić do Lou, bo nie było innego wyjścia, Stella nie ma samochodu, a na metro już nie zdążę.
- Słucham ?
-Hej, mam wielką prośbę.
-Hej, mów.
-Słuchaj, bo mój samochód został pod szkołą, a ja pilnie muszę się dostać do centrum.
-Wybieramy się z chłopakami do Patio na obiad, jeśli to gdzieś blisko, to możemy cię podwieźć.
-Haha. No bo właśnie chodzi o to, że ja też do Patio.
-Też na obiad? –zapytał zdezorientowany.
-Yyy, nie. Dorabiam tam małymi występami..
-Świetnie. W takim razie o której chcesz jechać?
-Najlepiej za pół godziny, o 15 mam występ. Chyba, że to problem, w takim razie dam sobie radę sama..
-Nie, jasne, że nie. Bądź u nas za pół godziny.
-Dzięki, ratujesz mi tyłek.
-Nie ma sprawy. Muszę kończyć widzimy się niedługo, pa.
-Hej. 

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
No i jest druga część. Przepraszam, że dzisiaj nie wczoraj ale miałam test 6 klas i wiecie..
Jutro dodam trzecią część. 
Paa ;*