niedziela, 17 czerwca 2012

Część czternasta


Wyszłam na balkon i ujrzałam siedzącego naprzeciw Nialla.
-Przykro mi –zaczął rozmowę.
-Niby dlaczego? –zapytałam, udając głupa.
-Wszystko wiemy, Liam dał niezłe kazanie Louisowi.
-A, o to chodzi –od razu spuściłam głowę.
-Rose, nie przejmuj się, będzie dobrze..
-Niall, ja wcale nie mam zamiaru się przejmować. Widocznie Louis nic do mnie nie czuł, jak uważał.
-Rose, nie udawaj, wiem, że ci ciężko.
-Skąd niby?
-Widzę to po twoich oczach.
-Jak to się dzieje, że ty z waszej całej piątki, najwyraźniej znasz mnie najlepiej?
-Tak jakoś wyszło –uśmiechnął się, co od razu poprawiło mi humor – Słuchaj, Liam woła na kolację, muszę iść.
-Jasne, idź –powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
Cały czas myśląc o Louisie, udałam się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Załatwiłam to bardzo szybko, jak na moją osobę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, więc włączyłam laptopa. Ze względu na moje mentions na twitterze chyba nie był to dobry pomysł. Pełno ludzi wypytywało mnie o związek z Louisem. Nie miałam najmniejszego zamiaru im odpisywać. Kilka osób życzyło nam szczęścia, właśnie kilka. Większość fanek życzyła mi raczej śmierci. Wyłączyłam twittera i zajęłam się portalami plotkarskimi. Na całe szczęście nie znalazłam tam nigdzie niepotrzebnych zdjęć mojego ryjca. Nikt nie pisał o moim ‘związku’ z Louisem, na całe szczęście. Cała spokojna, że świat nie wie, co dzieje się, a właściwie pieprzy co raz bardziej w moim życiu, poszłam spać.
Obudziłam się około 9, bez najmniejszego zamiaru pójścia do szkoły. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Stella robiąca kanapki.. Niallowi?! Haha WAIT WHAT?! NIALL? CO ON TU? Nieważne, może chociaż im się ułoży.
-Cześć –rzuciłam krótko.
-Hej, już wstałaś? –zapytała Stel.
-Tak, miałaś chyba na myśli dopiero?
-Nie, chyba już. Nieważne. Idziesz do szkoły?
-Nie, podaruję sobie dzisiaj. A tak w ogóle, Niall co tutaj robisz?
-Już myślałem, że mnie nie zauważysz. –powiedział robiąc smutną minkę.
-Nawet bym nie śmiała –uznałam.
-Przyszedłem zapytać, jak się czujesz.
-Niall, ja nie wpadłam pod samochód, ani nie mam raka. Po prostu miałam wczoraj gorszy dzień, przeżyję –podeszłam i poklepałam go po ramieniu.
-Rozumiem, ale..
-Nie, Niall, skończmy ten temat.
-Nie przyszedłem rozmawiać o Louisie okej? Mam pytanie, a właściwie prośbę, mogłabyś wybrać naszej czwórce stroje na MTV?
-Dlaczego ja? Czy to takie trudne, nie możecie wziąć Stelli? –zapytałam, wskazując na przyjaciółkę.
-Stella już dawno się zgodziła –odpowiedział.
-No więc? W czym problem, ona z wami pójdzie.
-Nie, albo idziecie oby dwie, albo pójdziemy w różowych sweterkach od mojej babci.
-Świetny pomysł, ‘One Direction – Granny Perfection’ idealne połączenie, nie sądzisz? –zapytałam z sarkazmem.
-Rose, ja nie żartuję. Proszę pomóż nam. Jeśli chodzi o Louisa, to go tam nie będzie. A ty wiesz, jak on pójdzie ubrany, dlatego chcemy, żebyś pomogła nam wybrać, coś, w czym będziemy do niego pasować.
-Niall..
-Nie masz prawa odmawiać! Jestem Niall Horan! Mnie się nie odmawia! –zaczął się wydzierać.
-Niall zamknij się! –odpowiedziałam mu krzykiem –nie mam zamiaru ci odmawiać. Pójdę, jeśli chcecie i jeśli obiecacie, że nie będzie tam Louisa.
-Obiecuję. Skoro nie idziesz do szkoły, jedziemy na zakupy o 13.
-A co z waszą szkołą? –Niall zrobił minę typu: BITCH PLEASE, I’M FABULOUS.
-Proszę cię, my to One Direction, nie musimy chodzić do szkoły.
-Twoja skromność jest powalająca.
-Nie, chciałem zrobić wrażenie, a tak serio to chłopcy kończą dziś wcześnie, więc jedziemy.
-Świetnie, będziemy u was o 13 – powiedziałam – tylko żadnych numerów. Nie mam zamiaru patrzeć na krzywy ryj Louisa.
-Jasne, jak słońce. Teraz oto muszę zostawić was, moje drogie niewiasty, gdyż iż ponieważ zostawiłem w domu niezły syf, robiąc naleśniki. Liam mnie zabije, więc lecę –zarzucił bluzą, myśląc że to peleryna i wyszedł z domu.
-Jak to wiesz, jak Louis idzie ubrany? –zapytała Stella.
-Byłam z nim na zakupach, zapomniałaś?  Wybrałam mu garnitur, a on kupił mi sukienkę.
-No i jeszcze mi jej nie pokazałaś? –udała oburzoną.
-I raczej nie pokażę, jest u chłopców w domu, a ja nie mam zamiaru się tam zjawić. Po drugie to Louis zapłacił za sukienkę, więc nie jest moja.
-Założę się, że to prezent.
-Nawet jeśli, to nie mam zamiaru go przyjmować.
-Nie żartuj, Louis chciałby.. –nie zdążyła dokończyć, bo jej przeszkodziłam
-Nie obchodzi mnie, co chciałby Louis. Po prostu mnie to nie obchodzi. Proszę, nie rozmawiajmy o nim.
-Jak chcesz –powiedziała.

* * * 
Mamy czternasty. Mam nadzieję, że się spodoba. Na razie nie godzę jeszcze Lou i Rose. Sami zobaczycie, jak rozwinie się akcja w następnych częściach. Chyba zacznę częściej dodawać nowe rozdziały, ale nad tym jeszcze pomyślimy :) 
Miłego czytania i much love :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz