piątek, 8 czerwca 2012

Część dwunasta


Obudziłam się około godziny 8 rano. Natychmiast powędrowałam do łazienki i wzięłam prysznic. Potem wykonałam najpotrzebniejsze czynności, czyt. umycie zębów, makijaż etc. Ubrałam krótkie spodenki, luźny t-shirt i zeszłam na dół. O dziwo zastałam tam Stellę.
-Nie śpisz już? –zapytałam zdziwiona.
-Nie, jakoś nie mogłam spać w nocy.
-Wszystko okej? Wyglądasz na nieco chorą.
-Nie wiem, jakoś dziwnie się czuję. Pewnie mnie zaraziłaś.
-Idź, połóż się do łóżka, zrobię ci herbatę. Zaraz przyjdę – powiedziałam, wstawiając wodę w czajniku.
Stella posłusznie udała się na górę, ja natomiast zaczęłam przygotowywać śniadanie. Jak obiecałam, zaniosłam jej do pokoju herbatę. Do tego dorzuciłam kilka kanapek i tabletki na odporność. Potem zadzwonił mój telefon.
-To co dziś robimy?
-Louis, wiesz, ja zostaję w domu. Stella chyba się rozchorowała.
-To może wpadniemy do was?
-Nie bierz całej zgrai. Boję się, że nie wyzdrowieje, jeśli przyprowadzisz każdego z chłopaków.
-To co, mam wziąć tylko Nialla?
-Nie mów, że bawimy się w swatkę.. –odpowiedziałam zrezygnowana.
-Nie, chyba jednak nie mam na to ochoty. Przyjdę sam.
-Dobra, czekam.
Udałam się do siebie do pokoju i włączyłam laptopa. Oczywiście w Internecie były już zdjęcia moje i Louisa z wczorajszego wieczoru. Nagłówki typu: ‘LOUIS TOMLINSON CIĄGLE WIDYWANY Z BLONDYNKĄ’, ‘ A JEDNAK, TO MIŁOŚĆ. CZŁONEK ONE DIRECTION Z UROCZĄ ROSE’. Zaraz?! Że co?! Skąd oni wiedzą jak mam na imię? To chore – nie zdążyłam porządnie się zastanowić, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Zostawiłam laptopa na łóżku i zeszłam na dół.
-Hej –przywitał się Louis, dając mi buziaka w policzek.
-Cześć –powiedziałam wyraźnie zmartwiona.
-Co jest? –zapytał zaniepokojony Lou.
-Chodź, sam zobaczysz –zaprowadziłam go do mojego pokoju i pokazałam artykuły o naszym wspólnym wyjściu – to jest chore, nie uważasz? Skąd oni w ogóle mogą wiedzieć, jak mam na imię?
-To hieny. Dowiedzą się wszystkiego. Nie możesz się tym przejmować, już mówiłem –uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Sam doskonale wiesz, że to trudne.
-Wiem, ale wiem też, że jesteś zdolna, żeby się tym nie przejmować.
-Skąd ty tyle wiesz? –zapytałam.
-Z literatury angielskiej –odpowiedział.
-Nie wspominaj, proszę.
-A no tak. Ale pomyśl, gdyby nie ta cholerna literatura, nie poznałabyś mnie.
-W sumie, co racja, to racja –uśmiechnęłam się i położyłam na łóżku.
-No i w końcu się uśmiechnęłaś –teraz zadzwonił jego telefon –Tak Niall? –zapytał odbierając – skończ palancie –teraz wstał, popatrzył przez okno i zasłonił zasłony.
-Co on chciał? –zapytałam.
-Cytuję: wiedz, że cię obserwuję, niech mi z tego dzieci nie będzie –powiedział robiąc face palma.
-Kto go urodził? –pytałam, znając odpowiedź.
-Stawiam, że to jego mama – powiedział –z drugiej strony ona jest zupełnie inna niż Niall, a podobno nie jest adoptowany. Jego mama sama się dziwi, że to dziecko jest takie nienormalne.
-No co ty, na pewno tak nie powiedziała.
-No serio, powiedziała, jak byliśmy tam ostatnio –powiedział próbując mnie przekonać.
-Rose! –usłyszeliśmy wydzierającą się Stellę. Bez zastanowienia zerwałam się z łóżka i pobiegłam do jej pokoju.
-Co się stało? –zapytałam przerażona.
-Skończyła mi się herbatka. Mogę prosić następną? –zapytała robiąc słodką minkę.
-Nigdy więcej tego nie rób – wzięłam od niej kubek, udając się na dół.
-Chciałam zobaczyć, czy przylecisz, myśląc, że coś mi się stało.
-Skończ –powiedziałam opuszczając pokój.
 ***
Hej,
No to mamy część dwunastą. Nie jest tak długa, jakbym chciała, ale jest :). 
Tak, jak obiecałam dodaję link do nowego bloga, gdzie już dziś znajdzie się pierwsza część nowego (moim zdaniem troszkę lepszego) opowiadania. Od teraz znajdziecie nas także na http://i-will-look-after-you.blogspot.com/ :). Miłego czytania i jeszcze raz przypominam o komentarzach. 
Bye ;** 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz