Rano obudził
mnie krzyk Stelli. Musiałam ruszyć dupę i zejść na dół, bo dziecko pewnie
rozlało mleko.
-Co
zrobiłaś? –zapytałam wchodząc do kuchni.
-Zbiłam
szklankę –no tak jak nie mleko to szklanka, pomyślałam – tak się denerwuję.
-Czym tym
razem?
-No bo idę do
szkoły? –zaczęłam klaskać
-No, no
jestem dumna.
-Skończmy z
tymi docinkami. Przepraszam, nie chcę się kłócić. Kończę z imprezami, zaczynam
się uczyć i sprzątać w domu, obiecuję – moja szczęka zniżyła się do poziomu
podłogi – zamknij ten ryj, bo ci mucha wleci.
-Że co
przepraszam, co ty powiedziałaś? –zapytałam zdziwiona.
-Że ci mucha
wleci – puściła mi oczko.
-Nie, nie to
wcześniej..
-A, będę
sprzątać , uczyć się i będę dla ciebie miła –ciągnęła sprzątając szkło z
podłogi, gdy skończyła udała się w stronę wyjścia – to ja już lecę, widzimy się
popołudniu, przygotuję obiad.
Zaraz, zaraz
ona powiedziała, że zrobi obiad? Taki jadalny? Ja nadal śnię? Dobra, koniec, za
dużo pytań tak od rana. Muszę się ogarnąć. Udałam się na górę. Wcisnęłam na
siebie zielone spodnie, białą koszulę i brązowy pasek. Nie jest źle –pomyślałam
widząc swoje odbicie w lustrze. Włosy zostawiłam rozpuszczone, podkręcając
tylko końcówki. Jeśli chodzi o makijaż, także postawiłam na minimum, delikatna
czarna linia na powiece, tusz i róż na policzki. Zeszłam na dół i usłyszałam
dzwonek do drzwi.
-Witam,
śniadanie! –zobaczyłam Lou.
-Witam,
właśnie miałam iść do kuchni je przygotować –uśmiechnęłam się i wpuściłam go do
środka.
-Nie musisz
–odwzajemnił uśmiech i pokazał mi papierową paczkę –śniadanie przyszło do
ciebie.
-Co to? Bo
pachnie nieziemsko.
-Croissant i
kawa latte raz.
-Skąd.. –nie
zdążyłam dokończyć.
-Przeczucie.
A teraz zostawiam cię samą. Zjedz i widzimy się za pół godziny u mnie.
-Hej, hej,
za pół godziny to ja jadę do szkoły.
-O to mi
właśnie chodzi. Jedziemy razem.
-Nie, to
chyba nie jest dobry pomysł – powiedziałam niepewnie.
-Nie martw
się Niall i Zayn też jadą. Nikt ci nie zarzuci, że przyjechałaś z Tomlinsonem
do szkoły – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł. Zjadłam
cieplutkiego rogalika, popijając gorącą kawą. Równo pół godziny później
zjawiłam się w domu chłopaków.
-Witam Julię
–rzucił Niall pałaszujący coś w kuchni.
-Niall, o
ile się orientuję, ona ma na imię Rose – uznał Zayn.
-Ale wiesz,
chodzi o to, że..
-Niall, ja
też się cieszę, że cię widzę. Zjedz, cokolwiek jesz i zbierajmy się do szkoły
–przerwałam jego gadaninę, bo oczywiście wypaplałby to, o czym rozmawialiśmy
wczoraj.
-Jak
śniadanie? –zapytał schodzący po schodach Louis.
-Pyszne, dziękuję.
–uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.
-Jedziemy? –
zapytał Zayn.
-Tak –
odpowiedzieliśmy z Lou.
-Tak, tylko
pożegnam się ze Stevem, poczekajcie minutkę –powiedział blondyn i udał się na
górę.
-Stevem?
–zapytałam stojących obok Malika i Louisa.
-Nie pytaj
–powiedział Zayn, po czym spojrzałam na nich z pytającą miną.
-Niall
dostał wczoraj kurczaka od swojej mamy. Nazwał go Steve, resztę możesz się
domyślić – uznał Lou.
-Dobra,
Steve pozwolił mi jechać. Idziemy? –uznał Niall.
-Tak
–odpowiedzieliśmy chórem.
_______________________________________________________
Cześć. Przepraszam, że taki krótki. Chciałabym coś sprostować. Może niektórzy zauważyli wczorajszy post nie był dodany przeze mnie. Był on dodany przez moją koleżankę. Pomaga mi ona trochę w tym opowiadaniu, i czasami jak nie będę mogła opublikować czegoś to ona to zrobi. Następna część opowiadania pojawi się niedługo. ; ) Teraz idę gotować Stiva na obiad. ; )
JEŚLI CZYTACIE TEGO BLOGA PROSZĘ DODAJCIE KOMENTARZ. DLA NAS ZNACZY TO NAPRAWDĘ DUŻO. :)
oo w końcu coś nowego:D fajnie, fajnie:D czekam na next:D
OdpowiedzUsuńKiedy next??? uwielbiam twojego bloga ♥
OdpowiedzUsuń