czwartek, 31 maja 2012

Część jedenasta


Weszliśmy do domu chłopców i zobaczyliśmy Harrego biegającego po salonie kompletnie nagiego.
Od razu odwróciłam wzrok i wtuliłam w stojącego za mną Louisa.
-Harry –wydarł się Tommo – tu jest kobieta, zabieraj swoje dupsko.
-I’m sexy and I knowi t! –zaczął drzeć się Harry.
-Weź go stąd –powiedziałam przerażona, cały czas tuląc się do Louisa.
-Poczekaj tu –powiedział i podszedł do Harrego –idziemy na górę –zwrócił się do Loczka i zabrał go do pokoju.
-Możesz się odwrócić –zwrócił się schodzący po schodach Liam.
-Dzięki Bogu – powiedziałam z ulgą w głosie –u was tak zawsze? –zapytałam.
-Średnio dwa razy w tygodniu. Musisz się przyzwyczaić.
-Masz na myśli nagiego Harolda?
-Też, właściwie to chodzi o wszystko, wiesz oni są nienormalni. Dobrze, że trafiłaś się Louisowi, może pomożesz mi sprowadzić całą czwórkę na ziemię.
-Jeśli Daddy Direction nie może nic zdziałać, to nie jestem pewna, czy ja mogę – powiedziałam, uśmiechając się –ale.. zobaczymy, co da się zrobić. Gdzie właściwie masz resztę? –zapytałam dziwiąc się, że w kuchni nie ma Nialla.
-Niall odprawia mszę na górze, bo Steve się popsuł i musi go wyrzucić a Zayn pojechał na weekend do Bradford.
-Niall jest taki, taki.. sama nie wiem jak to nazwać.
-Dziwny? Tak z pewnością. W tym domu wszyscy tacy są.
-Nie, z tego, co widzę ty nie. Louisowi też bliżej do normalności.
-W takim razie nie wiesz o nim wszystkiego.
-Co takiego?
-Nie powiedział ci co? Ma hodowlę marchewek na balkonie i w ogródku. Codziennie pilnuje, żeby nic im nie było.
-Żartujesz?
-Nie –odpowiedział z całkiem poważną miną. Postanowiłam sprawdzić jego informację, udając się do pokoju Lou. Pierwsze, co zobaczyłam to maskotka w kształcie marchewki leżąca na łóżku. Potem ujrzałam balkon zapełniony marchewkami. Stałam koło łóżka trzymając maskotkę i śmiejąc się sama do siebie, gdy do pokoju wszedł Louis.
 -Co tu robisz? –zapytał.
-Przyszłam sprawdzić, czy to prawda, że masz fioła na punkcie marchewek. Chyba jednak tak – wskazałam na maskotkę.
-To, to od fanki –próbował się tłumaczyć. Wtedy zbliżyłam się do niego.
-Yhy i te marchewki na balkonie i w ogródku też –stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
-No dobra masz mnie –odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku, zrobiłam to samo – wiem, że to dziwne.
-Wszystko, co dzieje się w tym domu jest dziwne. Mnie to już nie dziwi.
-Ulżyło mi –odpowiedział z widoczną ulgą –słuchaj, jest ładna pogoda, może gdzieś pójdziemy?
-Idziemy do MSC. Idziecie z nami? –zapytał Niall, wchodzący do pokoju bez pukania.
-Właściwie.. –powiedziałam spoglądając na Louisa.
-Jasne, za pięć minut na dole –powiedział Lou. Niall wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi –albo za dziesięć – dodał Louis, zaczynając mnie całować.
-Nie, jednak za pięć – odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka, Louis wstał za mną i objął w talii.
-Nie puszczę cię –zagroził.
-To groźba? –zapytałam.
-A jeśli tak? –powiedział cwaniacko unosząc brwi.
-W takim razie groźby są karalne kolego –powiedziałam.
-Puszczę cię za buziaka.
-To się nazywa szantaż.
-W takim razie będziemy tu stać i stać i stać i stać i stać i stać.. –mówił coraz wolniej.
-Dobra zamknij się – powiedziałam i pocałowałam go w usta –teraz idziemy.
-Widzisz, można –uśmiechnął się i razem zeszliśmy na dół.

Siedzieliśmy w MSC do późnego wieczora, czas leciał bardzo szybko. W między czasie wypiliśmy niezliczone ilości shake’ów, w sensie chłopcy wypili. Ja miałam dość po dwóch. Około 22 Louis odprowadził mnie do domu. Staliśmy na werandzie, całując się, gdy przed oczami mignęła mi lampa błyskowa. ‘No pięknie’ –pomyślałam.
-Nie przejmuj się –powiedział Lou – widzimy się jutro?
-Jasne, zdzwonimy się –uśmiechnęłam się i udałam w stronę wejścia –muszę lecieć, do jutra.
-Pa –odpowiedział i oddalił się.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie się stało? –zapytała na wejściu Stella.
-Podglądałaś? –udałam zdziwienie.
-Jasne, jak mogłam przegapić taki moment –powiedziała uśmiechając się uroczo – jest jednak problem, boję się, że te zdjęcia wylądują za chwilę w Internecie. Albo lepiej! –krzyknęła –będziesz w gazecie!
-Skończ wrzeszczeć.
-Jestem podekscytowana, będziesz w gazecie.
-Nie będę –powiedziałam z pewnością –taką mam w każdym bądź razie nadzieję… -dodałam duuuużo mniej pewna siebie.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem nieco zmęczona. Idziemy spać? –zapytała ziewająca Stella.
-Tak. Mam wielką ochotę walnąć się na łóżko i zasnąć. Teraz – odpowiedziałam, po czym udałam się na górę. Zrobiłam tak, jak było w moim planie. Nie zdążyłam nawet umyć zębów. Musiałam być bardzo zmęczona. 
* * *
Hej, 
nie bijcie, wiem że miało być już dawno. Przepraszam najmocniej. Następny już niedługo, obiecuję. Pod kolejnym rozdziałem podam link do nowego bloga, gdzie będziecie mogli czytać nowe opowiadanie.  
Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, jeśli już czytacie to zostawcie komentarz :)
Lots of love ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz