Weszliśmy do
domu chłopców i zobaczyliśmy Harrego biegającego po salonie kompletnie nagiego.
Od razu
odwróciłam wzrok i wtuliłam w stojącego za mną Louisa.
-Harry
–wydarł się Tommo – tu jest kobieta, zabieraj swoje dupsko.
-I’m sexy
and I knowi t! –zaczął drzeć się Harry.
-Weź go stąd
–powiedziałam przerażona, cały czas tuląc się do Louisa.
-Poczekaj tu
–powiedział i podszedł do Harrego –idziemy na górę –zwrócił się do Loczka i
zabrał go do pokoju.
-Możesz się
odwrócić –zwrócił się schodzący po schodach Liam.
-Dzięki Bogu
– powiedziałam z ulgą w głosie –u was tak zawsze? –zapytałam.
-Średnio dwa
razy w tygodniu. Musisz się przyzwyczaić.
-Masz na
myśli nagiego Harolda?
-Też,
właściwie to chodzi o wszystko, wiesz oni są nienormalni. Dobrze, że trafiłaś
się Louisowi, może pomożesz mi sprowadzić całą czwórkę na ziemię.
-Jeśli Daddy
Direction nie może nic zdziałać, to nie jestem pewna, czy ja mogę –
powiedziałam, uśmiechając się –ale.. zobaczymy, co da się zrobić. Gdzie
właściwie masz resztę? –zapytałam dziwiąc się, że w kuchni nie ma Nialla.
-Niall
odprawia mszę na górze, bo Steve się popsuł i musi go wyrzucić a Zayn pojechał
na weekend do Bradford.
-Niall jest
taki, taki.. sama nie wiem jak to nazwać.
-Dziwny? Tak
z pewnością. W tym domu wszyscy tacy są.
-Nie, z
tego, co widzę ty nie. Louisowi też bliżej do normalności.
-W takim
razie nie wiesz o nim wszystkiego.
-Co takiego?
-Nie
powiedział ci co? Ma hodowlę marchewek na balkonie i w ogródku. Codziennie
pilnuje, żeby nic im nie było.
-Żartujesz?
-Nie
–odpowiedział z całkiem poważną miną. Postanowiłam sprawdzić jego informację,
udając się do pokoju Lou. Pierwsze, co zobaczyłam to maskotka w kształcie
marchewki leżąca na łóżku. Potem ujrzałam balkon zapełniony marchewkami. Stałam
koło łóżka trzymając maskotkę i śmiejąc się sama do siebie, gdy do pokoju
wszedł Louis.
-Co tu robisz? –zapytał.
-Przyszłam
sprawdzić, czy to prawda, że masz fioła na punkcie marchewek. Chyba jednak tak
– wskazałam na maskotkę.
-To, to od
fanki –próbował się tłumaczyć. Wtedy zbliżyłam się do niego.
-Yhy i te
marchewki na balkonie i w ogródku też –stanęłam na palcach i pocałowałam go w
usta.
-No dobra
masz mnie –odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku, zrobiłam to samo – wiem, że
to dziwne.
-Wszystko,
co dzieje się w tym domu jest dziwne. Mnie to już nie dziwi.
-Ulżyło mi
–odpowiedział z widoczną ulgą –słuchaj, jest ładna pogoda, może gdzieś
pójdziemy?
-Idziemy do
MSC. Idziecie z nami? –zapytał Niall, wchodzący do pokoju bez pukania.
-Właściwie..
–powiedziałam spoglądając na Louisa.
-Jasne, za
pięć minut na dole –powiedział Lou. Niall wyszedł z pokoju, zamykając za sobą
drzwi –albo za dziesięć – dodał Louis, zaczynając mnie całować.
-Nie, jednak
za pięć – odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka, Louis wstał za mną i objął
w talii.
-Nie puszczę
cię –zagroził.
-To groźba?
–zapytałam.
-A jeśli
tak? –powiedział cwaniacko unosząc brwi.
-W takim
razie groźby są karalne kolego –powiedziałam.
-Puszczę cię
za buziaka.
-To się
nazywa szantaż.
-W takim
razie będziemy tu stać i stać i stać i stać i stać i stać.. –mówił coraz
wolniej.
-Dobra
zamknij się – powiedziałam i pocałowałam go w usta –teraz idziemy.
-Widzisz,
można –uśmiechnął się i razem zeszliśmy na dół.
Siedzieliśmy
w MSC do późnego wieczora, czas leciał bardzo szybko. W między czasie wypiliśmy
niezliczone ilości shake’ów, w sensie chłopcy wypili. Ja miałam dość po dwóch. Około
22 Louis odprowadził mnie do domu. Staliśmy na werandzie, całując się, gdy
przed oczami mignęła mi lampa błyskowa. ‘No pięknie’ –pomyślałam.
-Nie
przejmuj się –powiedział Lou – widzimy się jutro?
-Jasne,
zdzwonimy się –uśmiechnęłam się i udałam w stronę wejścia –muszę lecieć, do
jutra.
-Pa
–odpowiedział i oddalił się.
-Zdajesz
sobie sprawę z tego, co właśnie się stało? –zapytała na wejściu Stella.
-Podglądałaś?
–udałam zdziwienie.
-Jasne, jak
mogłam przegapić taki moment –powiedziała uśmiechając się uroczo – jest jednak
problem, boję się, że te zdjęcia wylądują za chwilę w Internecie. Albo lepiej!
–krzyknęła –będziesz w gazecie!
-Skończ
wrzeszczeć.
-Jestem
podekscytowana, będziesz w gazecie.
-Nie będę
–powiedziałam z pewnością –taką mam w każdym bądź razie nadzieję… -dodałam
duuuużo mniej pewna siebie.
-Nie wiem
jak ty, ale ja jestem nieco zmęczona. Idziemy spać? –zapytała ziewająca Stella.
-Tak. Mam
wielką ochotę walnąć się na łóżko i zasnąć. Teraz – odpowiedziałam, po czym
udałam się na górę. Zrobiłam tak, jak było w moim planie. Nie zdążyłam nawet
umyć zębów. Musiałam być bardzo zmęczona.
* * *
Hej,
nie bijcie, wiem że miało być już dawno. Przepraszam najmocniej. Następny już niedługo, obiecuję. Pod kolejnym rozdziałem podam link do nowego bloga, gdzie będziecie mogli czytać nowe opowiadanie.
Mam nadzieję, że ten Wam się podoba, jeśli już czytacie to zostawcie komentarz :)
Lots of love ;*