Nim się
obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu. Louis nie chciał puścić mnie do mojego
domu, więc nie pozostało mi nic innego, jak iść do chłopców. Nie zdziwił mnie
wcale widok Zayna i Harrego, robiących dokładnie to samo, co przed naszym
wyjściem.
-Cały czas
tak biegacie? –zapytałam.
-Przeszkadza
ci to? –zapytał oburzony Harold.
-Sama dziwię
się, że to powiem, ale nie.
-No i
świetnie –uznał Zayn –Harry mam już dość. Właściwie to po co ja cię goniłem?
-Nie pamiętam
–odpowiedział Loczek, po czym razem z Lou zrobiliśmy face palma.
-Róbcie co
chcecie, my idziemy na górę –powiedział Lou i chwycił mnie za rękę.
-Mogę
skorzystać z kompa? –zapytałam, patrząc na chłopaka.
-Po co się w
ogóle pytasz?
-Jestem
kulturalna –skwitowałam i otworzyłam laptopa.
-Co robisz?
–zapytał Lou.
-Chcę tylko
zadzwonić na skype do rodziców i powiedzieć, że pogadamy jutro –uśmiechnęłam
się i włączyłam skype‘a.
-Czemu
właściwie nigdy o nich nie mówisz?
-No bo..
tęsknię za nimi. Nawet nie mam czasu, żeby się z nimi spotkać. Cały czas szkoła
i ewentualnie wypady z tobą.
-Przecież
nie siedzą pewnie na drugim końcu Anglii.
-Masz rację.
Siedzą w Irlandii – od razu posmutniałam.
-Przepraszam,
nie mówiłaś...
-Jasne, to
ja przepraszam –uśmiechnęłam się i wybrałam połączenie z dostępną już mamą –
hej –powiedziałam, gdy ujrzałam ją na ekranie komputera.
-Hej Rosie
–uśmiechnęła się –gdzie ty jesteś? To nie twój pokój –zdziwiła się.
-Mamo to
jest Louis –przyciągnęłam go, by 'pokazać' mamie.
-Dzień dobry
–powiedział.
-Dzień dobry
–odpowiedziała – jesteś chłopakiem Rose, tak?
-Tak
–odpowiedział bez zastanowienia.
-Mamo, gdzie
tata? –zapytałam, zmieniając temat.
-Musiał
zostać troszkę dłużej w pracy. Kazał cię przeprosić.
-Jasne –
odpowiedziałam – może porozmawiamy jutro?
-Dobrze
–uśmiechnęła się – zadzwonimy o 15 pasuje wam?
-Nam?
–zapytał Louis.
-Jesteś
chłopakiem naszej córki, oboje musimy cię bliżej poznać –ponownie się
uśmiechnęła.
-Będzie mi
bardzo miło –Lou odwzajemnił jej uśmiech –w takim razie do zobaczenia jutro.
-Świetnie,
trzymajcie się –powiedziała mama.
-Pa
–rzuciłam i wyłączyłam komputer.
-Dlaczego
nic nie mówiłaś o rodzicach? –zapytał Louis.
-Jak już
mówiłam tęsknię za nimi, a po drugie czuję jakbym miała tylko mamę.
-Nie mów
tak, tata na pewno bardzo cię kocha.
-Pewnie masz
rację, ale praca jest dla niego ważniejsza. To właściwie jedyny powód dla
którego wyjechali. Dostał awans, ale tylko pod warunkiem, że od tamtej pory
będzie pracować w Dublinie. No więc spakował rzeczy, mamę i wyjechali, pytając
tylko, czy sobie poradzę. Co miałam powiedzieć? Że nie?
-Spokojnie –
przytulił mnie – już dobrze –uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję –
starłam łzę, która właśnie spłynęła po moim policzku i położyłam się.
-Chcecie coś
do żarcia? –do pokoju wszedł Harry.
-Nie
nauczyli cię pukać? –zapytałam.
-Chyba nie
robiliście nic takiego, żeby trzeba było pukać, nie? –zapytał unosząc brwi.
-Harry,
błagam –powiedziałam, wywracając oczami.
-No
przyznajcie się, wujek Harold słucha.
-Wujku
Haroldzie nie potrzeba nam twoich rad, wybacz.
-Foch z
przytupem, zamkniętymi drzwiami i melodyjką! –wrzasnął i wyszedł z pokoju.
-Matko z kim
ja żyję? – uniosłam głowę do góry, składając ręce.
-Coś ci
przepraszam przeszkadza? –zapytał zdziwiony Lou.
-Oczywiście,
że nie -uśmiechnęłam się i pocałowałam
go w policzek.
-Mam pomysł,
może pojedziemy do twoich rodziców w następny weekend?
-My to
znaczy?
-Ty i ja
kochanie, głupki zostają w domu –uśmiechnął się.
-Ale ja
właśnie chcę, żeby moi rodzice poznali tych przygłupów – zaczęłam się chichrać.
-No co ty?
–zapytał zdziwiony.
-Niech
wiedzą z kim się zadaję!
-Tego się
właśnie boję. Jak się dowiedzą z kim spędzasz wolny czas, mogą mi cię zabrać.
-Nie zrobią
tego, a nawet jeśli by chcieli, to nie wiem jak bardzo ciągnęliby mnie do
Dublina, przywiąże się do ciebie i koniec! – zaczęłam ruszać brwiami.
-Preferuję
posklejać się kropelką, bo wiesz, co kropelka sklei, sklei żadne gówno nie rozklei.
-W sumie..
może masz rację. Dobry pomysł.
-Żarcie!
–usłyszeliśmy z dołu krzyk Haroldzia.
-Idziemy do
nich? –zapytałam. Louis tylko twierdząco pokręcił głową i wziął mnie na ręce,
tym samym ściągając z łóżka – puść mnie na dół, umiem chodzić.
-W to nie
wątpię – teraz przekręcił mnie tak, że zwisałam z jego ramienia –idziemy!
-Twoja
sprawa, mi tak wygodnie.
-Co serwuje
dziś szef kuchni? –zapytał schodząc razem z nami po schodach Zayn.
-Z racji
tego, że mamy plantację marchewek w ogródku, dziś jemy zupę marchewkową i
kurczaka w marchewkach.
-Dobrze
wiesz, że nienawidzę marchewek –oburzył się Zayn.
-To co mam
niby zrobić z zupą marchewkową, żeby nie było w niej marchewek?
-Nie wiem,
co tylko chcesz byleby nie było w niej marchwi.
-Możesz
przestać marudzić i usiąść do stołu? Napracowałem się –powiedział Harry.
-Wiecie,
może nie będziemy przeszkadzać wam w jakże zacnej pogawędce.. – uznałam.
-Siadaj!
–spojrzał na mnie zabijającym wzrokiem Harry, jako że przeraził mnie jego ton
nawet się nie zastanawiałam i posłusznie wykonałam rozkaz – No grzeczna
dziewczynka.. –poklepał mnie po ramieniu.
-Harry..
Robisz się co raz dziwniejszy…
-Jakiś
problem? –znowu spojrzał na mnie tym wzrokiem.
-Nie..
–odpowiedziałam i skupiłam się na zupie.
-Smakuje wam
dzieci? –zapytał kobiecym głosem Haroldzik.
-Tak mamusiu
–odpowiedział równie dobry w naśladowaniu kobiet Zayn.
Chwilę potrwało, gdy Harry i Zayn w końcu się
uspokoili. Do domu wszedł Liam, trzymający za rękę Danielle.
-Hej
–rzucili oboje – co tam?
-Jemy obiad,
może chcecie? –zaproponował jak mniemam dumny ze swojego dania Harold.
-Nie, dzięki
jedliśmy na mieście –uśmiechnęła się Danielle i usiadła na krześle obok mnie
–mam do ciebie sprawę –dodała szeptem.
-Coś się
stało? –zapytałam równie cicho.
-Nie
–uśmiechnęła się –potrzebuję rady. Jutro idę na imprezę i kompletnie nie mam
się w co ubrać. Liam powiedział...
-Domyślam
się –odwzajemniłam uśmiech – chodźmy do mnie –wstałam z miejsca, obracając się,
widziałam, że Dan robi to samo –to my idziemy –puściłam oczko do Liama, widząc
jak dziękuje mi swoim uśmiechem.
-Zaraz,
zaraz gdzie niby? –zdziwił się Louis.
-Nie martw
się. Wrócimy najszybciej jak się da –uśmiechnęłam się, całując go w policzek.
Wyszłyśmy z
apartamentu chłopców, udając się do mnie. Danielle opowiedziała mi, że impreza
urodzinowa jej koleżanki odbędzie się jutro w jednym z londyńskich klubów. Od
razu wiedziałam, jaką sukienkę z mojego asortymentu jej zaproponować.
-Zapraszam
–powiedziałam, otwierając drzwi.
-Dziękuję
–uśmiechnęła się i weszła do środka.
-Chodź na
górę, mam dla ciebie sukienkę.
-Ale tak
już? Nawet nie otworzyłaś szafy –zdziwiła się.
-Nie marudź,
chodź –wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do mojego pokoju. Stanęłyśmy przed
wielką szafą, z której już po chwili wyciągnęłam koralową sukienkę, idealnie pasującą do karnacji Danielle –świetna
–uznałam, wyobrażając sobie w niej dziewczynę.
-Śliczna,
skąd ją wytrzasnęłaś? –zapytała zdziwiona.
-Z jednej z
sieciówek –uśmiechnęłam się –kosztowała grosze, a jest cuuudna.
-Nie masz
nic przeciwko, żeby mi ją pożyczyć? –zapytała niepewnie.
-Jasne, że
nie. Jesteś pewna, że będzie ci dobra? Chyba jestem od ciebie szersza.
-Nie żartuj,
masz świetną figurę.
-Nie musisz
kłamać –powiedziałam –idź przymierzyć sukienkę –dałam jej ubranie do ręki i
wskazałam drogę do łazienki. Kiedy Danielle przebierała się w toalecie ja
dostałam sms’a:
‘Od: Louie <3 :
Tęsknię.. ;*
‘
Odpisałam
tylko, że musi jakoś przeżyć beze mnie i że wrócę za kilka minut. W między
czasie z łazienki zdążyła wyjść Dan.
-No i
idealnie! –stwierdziłam.
-Jesteś
pewna, że mogę ją pożyczyć? –zapytała cały czas niepewna.
-No jasne
–uśmiechnęłam się – a teraz przebieraj się w swoje ubrania i wracamy do
chłopaków.
* *
Dodaję teraz, bo znając siebie później bym zapomniała xdd.
Jest nieco dłuższy, ale to chyba Wam nie przeszkadza ;)
Jeśli już czytacie, to proszę zostawcie komentarz, chyba wiecie, ile to dla nas znaczy.
Następny prawdopodobnie w piątek :)
Trzymajcie się, pa :*
P.S. Zapraszam jeszcze tutaj :)
I like it ! <3
OdpowiedzUsuńDla mnie to mógłby być jeszcze dłuższy :D
Czekam na kolejny ;*
awww tęsknota Lou *.* bardzo dobry rozdział :D i oczywiście czekam na kolejny. http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_