piątek, 20 lipca 2012

Część dziewiętnasta


Obudził mnie pocałunek  w czoło.
-Obudziłem cię? – zapytał Louis.
-No tak troszkę, ale się nie gniewam – uśmiechnęłam się, siadając.
-Co na śniadanie?
-Na śniadanie to idę do siebie.
-Nie możesz.
-Niby dlaczego? –zapytałam zdziwiona.
-Tam jest Stella z Niallem. Chyba nie masz zamiaru im przeszkadzać – uniósł brwi do góry.
-Zaplanowałeś to, czy coś?
-Raczej coś, ale.. są też dobre strony. Zostajesz u mnie na śniadanie, co więcej dostaniesz to śniadanie, bo Horan opróżnia twoją lodówkę a nie naszą.
-No dobra – wstałam z łóżka, ubrałam wczorajsze rzeczy i udałam się do drzwi.
-A ty gdzie?
-No na śniadanie –zeszliśmy trzymając się za ręce. Na dole czekał Harry, robiący naleśniki.
-Cześć, jak się spało? –zapytał.
-Hej, bardzo dobrze – uśmiechnęłam się patrząc na Louisa.
-Mam nadzieję, że dzieci z tego na razie nie będzie... Chociaż w sumie, byłbym wujkiem, więc…
-Nie Harry, na razie nie planujemy dzieci – powiedziałam – za to mam do ciebie prośbę, zrób mi naleśniki.
-Pod jednym warunkiem.
-Jestem tak głodna, że zrobię wszystko.
-Jak będziesz miała syna to nazwiesz go Harry.
-No dobraaaa.
-Nie skończyłem, a jak córka to Haroldzia.
-Żartujesz, co?
-Nie, oczywiście że nie. Muszą mieć imiona po wujku.
-Syn Harold może być, ale córka? Nie chcę jej tego robić. Louis przemów mu do rozsądku –zwróciłam się do chłopaka.
-Louis nie ma nic do gadania.
-Jak to? –zapytał oburzony Tomlinson.
-Wiesz Harry muszę cię zmartwić, ale nie planuję dzieci  z nikim innym, sorki. Zmieńmy temat, co z naleśnikami?
-Ja zrobię – rzucił schodzący po schodach Liam.
-W końcu ktoś, kto mnie wyżywi –powiedziałam – a gdzie masz Danielle?
-Wróciła do domu. Nie chciała zostać na noc, właściwie nie wiem dlaczego. Mniejsza, Harry dawaj patelnię – Loczek posłusznie wyciągnął z szafki patelnię i podał Tatuśkowi.  
-Co dziś robimy? –zapytał po skończonym posiłku Louis.
-Może wyskoczymy gdzieś razem? –zwrócił się do mnie Liam.
-Nie, o 14 muszę być w Patio –odpowiedziałam.
-Takie życie gwiazdy –wtrącił Harry.
-Harry stwierdzam, że masz fioła na punkcie bycia gwiazdą –odpowiedziałam z uniesionymi brwiami.
-Że ja? –zapytał zdziwiony.
-Nie, święty Walenty – powiedziałam sarkastycznie – wracając do tematu, chcecie jechać ze mną?
-Jeśli chodzi o mnie, to z wielką przyjemnością znowu cię posłucham –odpowiedział Liam.
-Ja oczywiście też – uśmiechnął się Louis.
-Harry? –zapytałam, patrząc na Loczka.
-To będzie dla mnie wielki zaszczyt, usłyszeć kogoś tak utalentowanego, jak ty – powiedział, robiąc minę typu: ’HAZZA APPROVES’.
-Świetnie Haroldzie, w takim razie przyjdźcie do mnie o 13.30.
-A ty już idziesz? –zapytał Liam.
-No muszę sprawdzić, czy dzieciątka Stella i Niall nic sobie nie zrobiły –powiedziałam i wstałam od stołu.
-W takim razie do zobaczenia później –powiedział, jednocześnie machając, szeroko się uśmiechając i kradnąc Liamowi z talerza naleśnika, Hazza. Nie próbujcie zrozumieć tego chłopaka...
-No, narka – podeszłam do Lou i pocałowałam go w policzek –zobaczymy się później.
-Ja też chcęęę – wydarł się Harry.
-A ty przepraszam zasłużyłeś? –zapytałam.
-A nie? –zrobił minę szczeniaczka.
-No dobraaa –podeszłam i dałam mu buziaka.
-Od razu lepiej –wyszczerzył się.
-Aaaa.. To nie fair –oburzył się Louis.
-Nie mów, że jesteś zazdrosny –odezwałam się.
-Cholernie –złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-W takim razie... –pocałowałam go w usta – musisz jakoś przeżyć.
-Dobra, ewentualnie.
-Rose, bądź tak miła i przekaż Niallowi, że ma wrócić do domu – wtrącił Liam.
-Jeśli tylko dam radę odkleić go od Stelli, jasne –uśmiechnęłam się i opuściłam ich dom – Jest tu kto? –zapytałam, widząc, że w moim mieszkaniu panuje cisza –HELOOOOOOOOOŁ?!
No, dobra jestem sama? Gdzie oni poszli? Wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do Stelli: Przepraszamy abonent czasowo niedostępny.. –ARE YOU FUCKING KIDDING ME? No dobra, kit. Nie ma ich, jakoś przeżyję sama –pomyślałam i udałam się do swojego pokoju. Od razu weszłam pod prysznic i nieco się odświeżyłam. Nie miałam wybitnie dużo czasu na przygotowanie się, bo była już 12.30. Wyciągnęłam z szafy pudrowo różowe spodnie, białą bluzkę i czarną marynarkę, po czym znów udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam makijaż i lekko podkręciłam włosy lokówką. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki, która świeciła pustkami. Postanowiłam zrobić zakupy po występie na co bez wątpienia zgodzą się chłopcy. Potem ogarnęłam trochę salon i gdy na zegarze wybiła 13.30 wyszłam z domu, w rękach trzymając gitarę.

-Gotowi? –zapytałam stojącego w drzwiach Louisa.
-Nie wiem jak oni –wskazał na goniących się po salonie Zayna i Harrego –ale ja tak –uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
-Jedziecie? –zapytał schodzący po schodach Liam.
-Nie –powiedział Harry, nadal goniąc Zayna.
-No co? –zapytałam zdziwiona –Przecież mieliście jechać.
-No, ale nie jedziemy. Zjemy w domu, Harry robi obiad –powiedział Zayn.
-W takim razie nie rozmawiam z wami –udałam focha i odwróciłam się na pięcie.
-No i masz słuszną rację! –poparł mnie Liam i wyszliśmy z domu. Tym razem naszym kierowcą był Louis z racji tego, że Liam nie ma prawa jazdy. Na miejscu byliśmy jeszcze przed 14, trochę mnie to zdziwiło gdyż jest sobota, w Londynie powinny być korki, no ale nie narzekam...
-Dziś wystąpi dla państwa Rose, nasza ulubienica – zaraz?! Od kiedy to ja jestem zapowiadana? Dziwne.. –Powitajmy ją brawami – teraz rozległy się brawa, po czym weszłam na scenę, jednocześnie obczajając, gdzie siedzi Louis z Liamem. Gdy nasze wzroki się spotkały, zaczęłam śpiewać. Dziś nie prezentowałam żadnych własnych piosenek, a mam ich jeszcze kilka w zanadrzu. Gdy skończyłam, czyli przed 15, dosiadłam się do chłopców.
-Byłaś świetna, jak zwykle –usiadłam koło Lou i ‘odebrałam’ buziaka w policzek.
-Dzięki –uśmiechnęłam się –sorki, że zmienię temat, wy przypadkowo nie wiecie, gdzie są Stella i Niall? –zapytałam.
-Nie było ich u was w domu? –zapytał zdziwiony Liam.
-No właśnie nie. Próbowałam zadzwonić do Stelli ale telefon nie odpowiada…
-Czemu nic nie mówiłaś? –zapytał Louis.
-Nie wiem, tak wyszło, przepraszam –poczułam się jakby winna, ale przecież nic się nie stało, tak? Mam złe przeczucia..
-Za co niby? –powiedział.
-No nie wiem – pokręciłam głową –mam złe przeczucia, zazwyczaj się nie sprawdzają, ale zadzwońcie do Nialla, martwię się.
-Masz rację –powiedział Liam i wyciągnął telefon z kieszeni –stary gdzie jesteś? .. Kiedy? .. A my się tu martwimy, debilu –uśmiechnął się – dobra, bawcie się dobrze. ..Jasne, pa.
-Co z nimi? –zapytałam.
-Nic się nie stało. Ten ‘romantyk’ – powiedział,  udając cudzysłów – zabrał ją, jak spała do Cardiff i obudziła się na plaży. Wrócą wieczorem.
-Awww, jak słodko –zaczęłam się zachwycać.
-Też chcesz się obudzić na plaży? –zapytał Louis.
-Wymyśl coś swojego, nie kradnij pomysłów Nialla –pouczyłam go.
-No właśnie –dodał Liam – nie jesteś tak kreatywny, co Boo?
-Nie mów na niego Boo –powiedziałam, wiedząc, że Louis tego nie lubi.
-No dobraaa – stwierdził zrezygnowany Liam –a teraz, zostawiam was samych. Jestem umówiony za chwilkę z Danielle w parku. Louisie –zwrócił się do Tommo –nie martwcie się o mnie, wrócę metrem.
-Nie będziemy –poklepał go po ramieniu.
-Dzięki –zażartował Liam i opuścił lokal.
-To co robimy? –zapytał Lou.
-Nie wiem…
-Jak to nie wiesz?
-No zwyczajnie nie wiem. Ty jesteś facetem, wymyśl coś.
-Co z tego, że jestem facetem?
-Nic, oprócz tego, że powinieneś wymyślić co dziś robimy..
-W takim razie... idziemy na London Eye.
-Żartujesz?
-Nie, dlaczego?
-Jeździłam tym ze 100 razy.
-No to pojedziesz 101 i tyle –powiedział i chwycił mnie za rękę –a teraz idziemy – położył gotówkę na stół i wyszliśmy.
-No Louis... niee... –zaczęłam marudzić –to już wolę jechać do domu i posiedzieć przed telewizorem...
-Czy ty zawsze tyle marudzisz? –zapytał, zatrzymując się.
-Przeszkadza ci to? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie, stając przed nim.
-I to jak bardzo –powiedział, gapiąc się w moje oczy.
-No to po co ze mną jesteś? –zapytałam unosząc brwi.
-Bo cię kocham –uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
-Jeśli tak, to zrób coś dla mnie.
-Wszystko.
-Nie idziemy na London Eye. Błagam –zrobiłam maślane oczy.
-Serio chcesz iść do domu?
-Noo. Nie zrobisz tego dla mnie? – zaczęłam mrugać jakieś milion razy na sekundę.
-Ewentualnie –chwycił mnie za rękę i udaliśmy się z powrotem do samochodu.
-Wiedziałam, że to dla mnie zrobisz –uśmiechnęłam się po drodze.
-Wszystko inne też –odwzajemnił mój uśmiech i otworzył drzwi od samochodu –wsiadaj królewno, jedziemy do domu na twoje życzenie.
-No chyba nie jesteś zły, za to że nie idziemy na London Eye. Mieszkamy w Londynie i możemy tam iść codziennie. Mogłeś wymyślić coś oryginalniejszego.
-Pomyślę nad tym... –wsiadł do samochodu i odjechaliśmy –wiesz, że dziś znowu śpisz u mnie, nie?
-Dlaczego niby?
-Niall pewnie przyprowadzi Stellę do nas na noc, a ja nie pozwolę ci sypiać samej w waszym wielkim domu, nie?  
-Przed słynną przemianą Stelli sypiałam sama jakieś pół roku w czasie, gdy ona bywała na imprezach. Nikt mnie wtedy nie pilnował i żyję.
-Czyli nie chcesz u mnie spać –stwierdził.
-Chcę.
-No to w czym problem?
-Nie ma żadnego problemu –uśmiechnęłam się.
-Ty zawsze taka jesteś?
-Jaka?
-Nieważne –poddał się –to co śpisz ze mną, czy nie?
-Myślałam że u ciebie, nie że z tobą.
-Rozważałaś jakąś inną opcję? –zapytał zdziwiony.
-Oczywiście, że nie –odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. 

* * *
Wiem, wiem za długo nie dodawałam, za to macie dłuuugi rozdział, bo złączyłam dwa w jeden haha. 
Mam nadzieję, że się podoba, jeśli tak to poproszę komentarz na dole. 
Jak zwykle zaproszę jeszcze na i-will-look-after-you.blogspot.com 

Paa :) x

1 komentarz:

  1. oooooooooooooo na kolejnego Twojego bloga trafiłam :D no co ja mogę powiedzieć. bardzo fajny . bardzo bardzo bardzo :D skojarzenie Rose czy chce spać z Tomlinsonem bezcenne xD http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń