Obudził mnie
pocałunek w czoło.
-Obudziłem
cię? – zapytał Louis.
-No tak
troszkę, ale się nie gniewam – uśmiechnęłam się, siadając.
-Co na
śniadanie?
-Na
śniadanie to idę do siebie.
-Nie możesz.
-Niby
dlaczego? –zapytałam zdziwiona.
-Tam jest
Stella z Niallem. Chyba nie masz zamiaru im przeszkadzać – uniósł brwi do góry.
-Zaplanowałeś
to, czy coś?
-Raczej coś,
ale.. są też dobre strony. Zostajesz u mnie na śniadanie, co więcej dostaniesz
to śniadanie, bo Horan opróżnia twoją lodówkę a nie naszą.
-No dobra –
wstałam z łóżka, ubrałam wczorajsze rzeczy i udałam się do drzwi.
-A ty gdzie?
-No na
śniadanie –zeszliśmy trzymając się za ręce. Na dole czekał Harry, robiący
naleśniki.
-Cześć, jak
się spało? –zapytał.
-Hej, bardzo
dobrze – uśmiechnęłam się patrząc na Louisa.
-Mam
nadzieję, że dzieci z tego na razie nie będzie... Chociaż w sumie, byłbym
wujkiem, więc…
-Nie Harry,
na razie nie planujemy dzieci – powiedziałam – za to mam do ciebie prośbę, zrób
mi naleśniki.
-Pod jednym
warunkiem.
-Jestem tak
głodna, że zrobię wszystko.
-Jak
będziesz miała syna to nazwiesz go Harry.
-No dobraaaa.
-Nie
skończyłem, a jak córka to Haroldzia.
-Żartujesz,
co?
-Nie,
oczywiście że nie. Muszą mieć imiona po wujku.
-Syn Harold
może być, ale córka? Nie chcę jej tego robić. Louis przemów mu do rozsądku
–zwróciłam się do chłopaka.
-Louis nie
ma nic do gadania.
-Jak to?
–zapytał oburzony Tomlinson.
-Wiesz Harry
muszę cię zmartwić, ale nie planuję dzieci
z nikim innym, sorki. Zmieńmy temat, co z naleśnikami?
-Ja zrobię –
rzucił schodzący po schodach Liam.
-W końcu
ktoś, kto mnie wyżywi –powiedziałam – a gdzie masz Danielle?
-Wróciła do
domu. Nie chciała zostać na noc, właściwie nie wiem dlaczego. Mniejsza, Harry
dawaj patelnię – Loczek posłusznie wyciągnął z szafki patelnię i podał Tatuśkowi.
-Co dziś
robimy? –zapytał po skończonym posiłku Louis.
-Może
wyskoczymy gdzieś razem? –zwrócił się do mnie Liam.
-Nie, o 14
muszę być w Patio –odpowiedziałam.
-Takie życie
gwiazdy –wtrącił Harry.
-Harry
stwierdzam, że masz fioła na punkcie bycia gwiazdą –odpowiedziałam z
uniesionymi brwiami.
-Że ja?
–zapytał zdziwiony.
-Nie, święty
Walenty – powiedziałam sarkastycznie – wracając do tematu, chcecie jechać ze
mną?
-Jeśli
chodzi o mnie, to z wielką przyjemnością znowu cię posłucham –odpowiedział
Liam.
-Ja
oczywiście też – uśmiechnął się Louis.
-Harry?
–zapytałam, patrząc na Loczka.
-To będzie
dla mnie wielki zaszczyt, usłyszeć kogoś tak utalentowanego, jak ty –
powiedział, robiąc minę typu: ’HAZZA APPROVES’.
-Świetnie
Haroldzie, w takim razie przyjdźcie do mnie o 13.30.
-A ty już
idziesz? –zapytał Liam.
-No muszę
sprawdzić, czy dzieciątka Stella i Niall nic sobie nie zrobiły –powiedziałam i
wstałam od stołu.
-W takim
razie do zobaczenia później –powiedział, jednocześnie machając, szeroko się
uśmiechając i kradnąc Liamowi z talerza naleśnika, Hazza. Nie próbujcie
zrozumieć tego chłopaka...
-No, narka –
podeszłam do Lou i pocałowałam go w policzek –zobaczymy się później.
-Ja też
chcęęę – wydarł się Harry.
-A ty
przepraszam zasłużyłeś? –zapytałam.
-A nie?
–zrobił minę szczeniaczka.
-No dobraaa
–podeszłam i dałam mu buziaka.
-Od razu
lepiej –wyszczerzył się.
-Aaaa.. To
nie fair –oburzył się Louis.
-Nie mów, że
jesteś zazdrosny –odezwałam się.
-Cholernie
–złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-W takim
razie... –pocałowałam go w usta – musisz jakoś przeżyć.
-Dobra,
ewentualnie.
-Rose, bądź
tak miła i przekaż Niallowi, że ma wrócić do domu – wtrącił Liam.
-Jeśli tylko
dam radę odkleić go od Stelli, jasne –uśmiechnęłam się i opuściłam ich dom –
Jest tu kto? –zapytałam, widząc, że w moim mieszkaniu panuje cisza
–HELOOOOOOOOOŁ?!
No, dobra
jestem sama? Gdzie oni poszli? Wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do
Stelli: Przepraszamy abonent czasowo niedostępny.. –ARE YOU FUCKING KIDDING ME?
No dobra, kit. Nie ma ich, jakoś przeżyję sama –pomyślałam i udałam się do
swojego pokoju. Od razu weszłam pod prysznic i nieco się odświeżyłam. Nie
miałam wybitnie dużo czasu na przygotowanie się, bo była już 12.30. Wyciągnęłam
z szafy pudrowo różowe spodnie, białą bluzkę i czarną marynarkę, po czym znów udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam
makijaż i lekko podkręciłam włosy lokówką. Zeszłam na dół i zajrzałam do
lodówki, która świeciła pustkami. Postanowiłam zrobić zakupy po występie na co
bez wątpienia zgodzą się chłopcy. Potem ogarnęłam trochę salon i gdy na zegarze
wybiła 13.30 wyszłam z domu, w rękach trzymając gitarę.
-Gotowi?
–zapytałam stojącego w drzwiach Louisa.
-Nie wiem
jak oni –wskazał na goniących się po salonie Zayna i Harrego –ale ja tak
–uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
-Jedziecie?
–zapytał schodzący po schodach Liam.
-Nie
–powiedział Harry, nadal goniąc Zayna.
-No co?
–zapytałam zdziwiona –Przecież mieliście jechać.
-No, ale nie
jedziemy. Zjemy w domu, Harry robi obiad –powiedział Zayn.
-W takim
razie nie rozmawiam z wami –udałam focha i odwróciłam się na pięcie.
-No i masz
słuszną rację! –poparł mnie Liam i wyszliśmy z domu. Tym razem naszym kierowcą
był Louis z racji tego, że Liam nie ma prawa jazdy. Na miejscu byliśmy jeszcze
przed 14, trochę mnie to zdziwiło gdyż jest sobota, w Londynie powinny być
korki, no ale nie narzekam...
-Dziś
wystąpi dla państwa Rose, nasza ulubienica – zaraz?! Od kiedy to ja jestem
zapowiadana? Dziwne.. –Powitajmy ją brawami – teraz rozległy się brawa, po czym
weszłam na scenę, jednocześnie obczajając, gdzie siedzi Louis z Liamem. Gdy
nasze wzroki się spotkały, zaczęłam śpiewać. Dziś nie prezentowałam żadnych
własnych piosenek, a mam ich jeszcze kilka w zanadrzu. Gdy skończyłam, czyli
przed 15, dosiadłam się do chłopców.
-Byłaś
świetna, jak zwykle –usiadłam koło Lou i ‘odebrałam’ buziaka w policzek.
-Dzięki
–uśmiechnęłam się –sorki, że zmienię temat, wy przypadkowo nie wiecie, gdzie są
Stella i Niall? –zapytałam.
-Nie było
ich u was w domu? –zapytał zdziwiony Liam.
-No właśnie
nie. Próbowałam zadzwonić do Stelli ale telefon nie odpowiada…
-Czemu nic
nie mówiłaś? –zapytał Louis.
-Nie wiem,
tak wyszło, przepraszam –poczułam się jakby winna, ale przecież nic się nie
stało, tak? Mam złe przeczucia..
-Za co niby?
–powiedział.
-No nie wiem
– pokręciłam głową –mam złe przeczucia, zazwyczaj się nie sprawdzają, ale
zadzwońcie do Nialla, martwię się.
-Masz rację
–powiedział Liam i wyciągnął telefon z kieszeni –stary gdzie jesteś? .. Kiedy?
.. A my się tu martwimy, debilu –uśmiechnął się – dobra, bawcie się dobrze. ..Jasne,
pa.
-Co z nimi?
–zapytałam.
-Nic się nie
stało. Ten ‘romantyk’ – powiedział,
udając cudzysłów – zabrał ją, jak spała do Cardiff i obudziła się na
plaży. Wrócą wieczorem.
-Awww, jak
słodko –zaczęłam się zachwycać.
-Też chcesz
się obudzić na plaży? –zapytał Louis.
-Wymyśl coś
swojego, nie kradnij pomysłów Nialla –pouczyłam go.
-No właśnie
–dodał Liam – nie jesteś tak kreatywny, co Boo?
-Nie mów na
niego Boo –powiedziałam, wiedząc, że Louis tego nie lubi.
-No dobraaa
– stwierdził zrezygnowany Liam –a teraz, zostawiam was samych. Jestem umówiony
za chwilkę z Danielle w parku. Louisie –zwrócił się do Tommo –nie martwcie się
o mnie, wrócę metrem.
-Nie
będziemy –poklepał go po ramieniu.
-Dzięki
–zażartował Liam i opuścił lokal.
-To co
robimy? –zapytał Lou.
-Nie wiem…
-Jak to nie
wiesz?
-No
zwyczajnie nie wiem. Ty jesteś facetem, wymyśl coś.
-Co z tego,
że jestem facetem?
-Nic, oprócz
tego, że powinieneś wymyślić co dziś robimy..
-W takim
razie... idziemy na London Eye.
-Żartujesz?
-Nie,
dlaczego?
-Jeździłam
tym ze 100 razy.
-No to
pojedziesz 101 i tyle –powiedział i chwycił mnie za rękę –a teraz idziemy –
położył gotówkę na stół i wyszliśmy.
-No Louis...
niee... –zaczęłam marudzić –to już wolę jechać do domu i posiedzieć przed
telewizorem...
-Czy ty
zawsze tyle marudzisz? –zapytał, zatrzymując się.
-Przeszkadza
ci to? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie, stając przed nim.
-I to jak
bardzo –powiedział, gapiąc się w moje oczy.
-No to po co
ze mną jesteś? –zapytałam unosząc brwi.
-Bo cię
kocham –uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
-Jeśli tak,
to zrób coś dla mnie.
-Wszystko.
-Nie idziemy
na London Eye. Błagam –zrobiłam maślane oczy.
-Serio
chcesz iść do domu?
-Noo. Nie
zrobisz tego dla mnie? – zaczęłam mrugać jakieś milion razy na sekundę.
-Ewentualnie
–chwycił mnie za rękę i udaliśmy się z powrotem do samochodu.
-Wiedziałam,
że to dla mnie zrobisz –uśmiechnęłam się po drodze.
-Wszystko
inne też –odwzajemnił mój uśmiech i otworzył drzwi od samochodu –wsiadaj
królewno, jedziemy do domu na twoje życzenie.
-No chyba
nie jesteś zły, za to że nie idziemy na London Eye. Mieszkamy w Londynie i
możemy tam iść codziennie. Mogłeś wymyślić coś oryginalniejszego.
-Pomyślę nad
tym... –wsiadł do samochodu i odjechaliśmy –wiesz, że dziś znowu śpisz u mnie,
nie?
-Dlaczego
niby?
-Niall
pewnie przyprowadzi Stellę do nas na noc, a ja nie pozwolę ci sypiać samej w
waszym wielkim domu, nie?
-Przed
słynną przemianą Stelli sypiałam sama jakieś pół roku w czasie, gdy ona bywała
na imprezach. Nikt mnie wtedy nie pilnował i żyję.
-Czyli nie
chcesz u mnie spać –stwierdził.
-Chcę.
-No to w czym
problem?
-Nie ma
żadnego problemu –uśmiechnęłam się.
-Ty zawsze
taka jesteś?
-Jaka?
-Nieważne
–poddał się –to co śpisz ze mną, czy nie?
-Myślałam że
u ciebie, nie że z tobą.
-Rozważałaś
jakąś inną opcję? –zapytał zdziwiony.
-Oczywiście,
że nie –odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
* * *
Wiem, wiem za długo nie dodawałam, za to macie dłuuugi rozdział, bo złączyłam dwa w jeden haha.
Mam nadzieję, że się podoba, jeśli tak to poproszę komentarz na dole.
Paa :) x