*Kilka dni
później*
W końcu
skończył się rok szkolny. Opuściłam budę z wielkim bananem na ryjcu, wiedząc że
już za dwa dni lecę do Hiszpanii. Stella, Danielle i chłopcy (oprócz Lou)
wybywają już dziś. My natomiast razem z Louisem dolecimy za dwa dni.
-To co,
widzimy się pojutrze? –zapytała, będąc już gotowa do wyjścia.
-No pewnie,
–uśmiechnęłam się –zadzwońcie, jak dolecicie. –uścisnęłam ją i razem wyszłyśmy z
domu.
-Jasne
–uśmiechnęła się.
Pożegnałam
się z nimi wszystkimi, prosząc by na siebie uważali. Mimo tego, że będzie z
nimi Daddy Direction i jego towarzyszka ( czyli Mummy Direction? Hahah, chyba)
będę się martwić.
-To co
robimy? Może shake? –zapytał Louis, gdy tylko samochód zniknął za zakrętem.
-Chętnie. –uśmiechnęłam się i chwyciłam go za rękę. Do Milkshake City było jakieś 5 minut
drogi. Cały czas szliśmy, rozmawiając o tym, co będziemy robić w Hiszpanii.
Oczywiście większość planów wiązała się ze spędzaniem każdej możliwej chwili na
plaży.
Gdy byliśmy już na miejscu, nie obyło się bez rozdawania autografów i
robienia sobie zdjęć z fankami. Ja nie mam najmniejszego zamiaru być uznawana
jako ’wykorzystująca sławę One Direction dziewczyna jednego z członków
zespołu’, dlatego grzecznie czekałam na boku. Gdy Louis skończył ‘bawić’ się w
gwiazdę, mogliśmy spokojnie usiąść przy jednym ze stolików. Wcześniej
zamówiliśmy sobie po waniliowym shake ‘u.
Około 19
wróciliśmy do domu. Louis poszedł na górę, by trochę się odświeżyć, ja
natomiast wybierałam w salonie film, który będziemy oglądać. Postanowiliśmy w
końcu spędzić jakiś wieczór tylko we dwoje. Ostatni taki, który miał miejsce to
przecież ten, kiedy Lou zapytał, czy chcę być jego dziewczyną. Mamy
zdecydowanie za mało czasu dla siebie, albo inaczej mamy dla siebie mnóstwo
czasu, ale spędzamy go z całą paczką przyjaciół, a nie zajmując się sobą. Moje
rozmyślania przerwał dzwoniący telefon Lou. Jako że chłopaka nie było w pokoju,
postanowiłam go odebrać.
-Jezu, Louie nic ci nie jest? –usłyszałam
przerażoną kobietę po drugiej stronie.
-Ee,
przepraszam tu Rose...
-Rosie, gdzie jest Louis? Nic wam nie jest? –ciągle
zadawała dziwne pytania.
-Louis jest
na górze, bierze prysznic. Dlaczego coś miałoby być nie tak?
-Nic nie słyszeliście?
-O czym?
–zaczęłam się denerwować.
-Samolot się rozbił. Naprawdę nic nie
wiecie?
-Jaki
samolot? –koło mnie zjawił się Lou. Włączył głośnik w telefonie.
-Ten, którym mieliście dziś lecieć do
Hiszpanii. Ale najważniejsze, że nic wam nie jest.
-Przecież chłopcy, Stella i Danielle…
–zaczęłam.
-Oni polecieli? –zapytała
zdezorientowana mama Louisa.
-Mamo
dowiemy się co się dzieje. Zadzwonię później –powiedział Louis i odłożył
słuchawkę. Spojrzałam na niego przerażona. W mojej głowie znajdowały się tylko
najgorsze scenariusze. Od razu włączyłam telewizję, może tam coś mówią.
Faktycznie, tak jak myślałam. Cały kanał informacyjny zajmował się sprawą
rozbitego samolotu.
-Z dotychczasowych informacji wynika, że w
wypadku zginęło 19 osób natomiast z pewnością 45 zostało przewiezionych do
pobliskich szpitali. Policja nie ukrywa, że liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Przypomnimy, że poszukiwanych jest jeszcze 22 pasażerów. Na obecną chwilę to
wszystkie informacje. Nikt nie wie, co było przyczyną rozbicia samolotu.
-Co jeśli
oni... –zwróciłam się do Louisa.
-Będzie
dobrze. –przytulił mnie.
-Louis nie
wiesz tego –zaczęłam płakać –zrób coś, nie wiem zadzwoń do nich – Sama nie wiem
dlaczego, ale zaczęłam krzyczeć, tak jakby to była jego wina. Widziałam, że
niepewnie wybiera numer do Zayna. Ku naszemu zdziwieniu (szczerze, to nie
spodziewałam się tego), ktoś odebrał.
-Zayn?
–zapytaliśmy równo.
* * *
DZIEJE SIĘ! W końcu coś się dzieje! Mogę już teraz powiedzieć Wam, że to nie Zayn odbierze telefon... Więcej szczegółów szukajcie w następnym rozdziale :) Obiecuję, że dodam niedługo. Jeśli szukacie innych opowiadań, zapraszam na I-will-look-after-you.blogspot.com :)
Paa ;*
Tak myślałam , że to nie odbierze Zayn :D
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję , że nic im nie jest ! :/
Kocham tego bloga ! Tego drugiego też ! :P
Czekam na kolejny rozdział ! :D
zawał ! o.O aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! powiedz że nic im nie będzie!!!!!!!!!!!!!!!!!! wdech wydech wdech wydech dobra ogar. dodaj szybko kolejny <3 http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_
jak tylko przeczytałam że polecą dwa dni później, to od razu sobie pomyślałam "pewnie ten samolot się rozbije". jak zadzwoniła mama Lou to miałam wielkiego banana na twarzy. tak, wiem, jestem okropna. nie wiadomo czy oni przeżyli a ja się tu jaram że miałam rację xD
OdpowiedzUsuń