Chodziliśmy po londyńskich ulicach, oświetlonych tylko
kilkoma latarniami. Ku zdziwieniu nie tylko pewnie mojemu, ulice były prawie
puste. Co kilka minut mijał nas tylko pojedynczy przechodzień. Po kilkunastu
dobrych minutach spaceru w milczeniu, doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce,
cały czas trzymając się za ręce.
-Wiesz, że niedługo jedziemy w trasę? –przerwał ciszę.
-Wiem, już za dwa tygodnie. –posmutniałam, mówiąc to.
-Dlatego musimy spędzić ze sobą jak najwięcej czasu, no chyba,
że chcesz jechać ze mną…
-Wiesz, że nie mogę, muszę być w Patio…
-Nie musisz pracować.
-Muszę i nie rozmawiajmy o tym.
-Jak wolisz…
-Wiesz, chyba będziemy już wracać, zimno mi. –powiedziałam,
pocierając własne ramiona.
-Masz. –owinął mnie swoją bluzą i wstaliśmy z ławki.
-Zmarzniesz, weź ją z powrotem.
-Nie obchodzi mnie to, dla mnie ważniejsze jest to, że ty nie
zmarzniesz. –uśmiechnął się, jeszcze bardziej ‘wciskając’ na mnie swoją bluzę.
-Jesteś słodki, mówiłam ci już kiedyś, że cię kocham?
–odwzajemniłam jego uśmiech i zbliżyłam się do niego, stając naprzeciw.
-Hmm, raz czy dwa… –jego uśmiech stał się jeszcze słodszy,
więc postanowiłam go pocałować. Mimo, że czułam w tym pocałunku nutkę piwa,
którego nie trawię, miał on w sobie coś magicznego, jak każdy nasz pocałunek.
-Okej, więc powiem jeszcze raz, kocham cię. – szepnęłam,
odklejając się od niego.
-Idźmy już do domu, faktycznie zrobiło się zimno… –widziałam,
że nieco trzęsie się z zimna, a oddanie mu bluzy nie wchodziło w grę (na pewno
uparł by się, że nie mam jej oddawać), więc twierdząco kiwnęłam głową i razem
ruszyliśmy w stronę domu. Droga powrotna minęła trochę szybciej, gdyż oboje
trzęśliśmy się z zimna. Właściwie to mieliśmy początek lipca, więc dziwiło mnie
takie zimno…
Gdy weszliśmy do domu, każda ze znajdujących się tam osób
spała. Liam pewnie zasnął oglądając swoje bajeczki, Stella i Niall wtuleni w
siebie leżeli na jednej z kanap, natomiast Harry spał pod stołem…
Postanowiliśmy nie przerywać żadnemu z nich, dlatego razem udaliśmy się na górę.
Weszliśmy do mojego pokoju przebrałam
się w piżamkę, czyli dłuższą koszulkę. Poszłam do łazienki zmyć makijaż, jak
wróciłam Louis już leżał w łóżku. Szybko przyłączyłam się do niego, wtulając
się w moją ulubioną poduszkę, czyli jego klatkę piersiową.
-Zimno mi. – powiedziałam smutnym głosem.
-Znam jeden sposób żeby się rozgrzać. – odpowiedział i
złączył nasze usta w jedność. Następnie całowaliśmy się bardziej zachłannie.
Louis wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę, napierając swoje ciało na moje.
Kilka chwil później oboje byliśmy już nadzy, czując się najszczęśliwsi na
świecie.
Obudziłam się, leżąc już sama w łóżku, a z tego co pamiętam,
zasypiałam z Lou. Wstałam więc w celu znalezienia mojej zguby. Na dole zastałam
jeszcze większy syf niż, gdy wczoraj wróciliśmy do domu. Nie wiem jak to
możliwe, skoro wszyscy spali, może po ciemku nie widziałam tego stosu butelek i
porozsypywanych chipsów. Harold nadal leżał pod stołem, Stella w tym samym
miejscu, gdzie wieczorem, a reszty po prostu nie było. Przeszukałam jeszcze
kuchnię, wyszłam na taras, ale tam też ich nie znalazłam. Wybrałam więc numer
do Louisa, niestety to, co usłyszałam, to tylko poczta głosowa. Następny był
Liam.
-Gdzie wy jesteście? –zapytałam, gdy tylko odebrał.
-W studio, nie mogę
rozmawiać, oddzwonię za kilka minut –jedyne,
co usłyszałam, bo potem się już rozłączył. Tak w ogóle, to jak oni mogli jechać
do studia bez Harrego i Zayna? Dobra, przecież i tak mi to wyjaśnią.
Postanowiłam się dalej nie zastanawiać i obudzić Harolda, który miał podobno
posprzątać mój salon.
-Wstajemy śpiąca królewno! –wydarłam się, klękając przy nim.
-Nie mamo! –odwzajemnił mój krzyk.
-Tak dziecko i się nie kłóć, tylko sprzątaj tu!
-Nie drzyj się tak. Łeb mnie boli, mogłabyś zapodać jakąś
aspirynę a nie się wydzierasz.
-Aspiryna jest w kuchni, druga szuflada po prawej. Mam
nadzieję, że wiesz, która to prawa. Za piętnaście minut jestem z powrotem i
salon ma lśnić. Rozumiemy się?
-Ktoś przepraszam powiedział, że ja mam to sprzątać? –zapytał
zdezorientowany.
-Tak, ty. –cwaniacko się uśmiechnęłam i udałam na górę z
nadzieją, że jednak Harry posprząta salon. Ubrałam brązowe legginsy i białą
koszulę. Potem udałam się do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Na dół zeszłam,
tak jak obiecałam po piętnastu minutach. Ku mojemu zdziwieniu na dywanie nie
było chipsów, a po kątach nie walały się puste butelki po piwach. Mogłam nawet
powiedzieć, że było czysto. Nigdzie nie było widać Harrego, na stole znalazłam
natomiast karteczkę z napisem: ‘Muszę dołączyć do chłopaków w studio. Spotkamy
się wszyscy popołudniu. H. xxxx ‘ Znowu zadałam sobie pytanie po co oni w ogóle jadą
do tego studia. Przecież trasa zaczyna się dopiero za dwa tygodnie. Do tego
czasu mieli mieć wakacje. Coś musiało być nie tak, bo inaczej przecież nie
musieli być w studio.
Stella także ogarnęła się i poszła do swojego pokoju, gdy
tylko dowiedziała się, że chłopcy musieli pilnie spotkać się z managerem. Ja
zostałam na dole i pooglądałam chwilę telewizję. Po kilku minutach zadzwonił
telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam połączenie przychodzące od Liama, więc bez
zastanowienia odebrałam.
* * *
Więc jestem. Pen drive się znalazł, ale były z nim małe problemy, więc dodaję teraz. Powiem tylko, że z rozmowy z Liamem nic nie wyniknie, ale po prostu musiałam przerwać w tym momencie bo inaczej by nie pasowało.. :)
Mam nadzieję, że wszystkim się podoba :)
Tyle ode mnie xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz