*Tydzień
później*
Liam i
Danielle wrócili do Londynu już kilka dni temu, gdyż Danielle została wypisana
ze szpitala. Ja natomiast, razem ze Stellą i chłopcami wracamy dzisiaj. Zayn
nadal nie jest w dobrej formie, ale woli dochodzić do siebie w domu, niż w obcym
kraju. Czekamy na lotnisku już od jakiejś godziny. W końcu po całym tygodniu
stresu związanego ze zdrowiem Stelli i Malika możemy spokojnie wrócić z powrotem do Londynu, no w każdym bądź razie
większość. Zayn wraca do Bradford, do rodziny. Na razie nie planujemy dalszych
wakacji. Chyba wystarczy nam ‘przygód’ jak na początek.
W końcu po
wyczekiwaniu w kilometrowej kolejce do odprawy, dostaliśmy się na pokład.
Niestety nie mieliśmy wymarzonych miejsc, bo siedzieliśmy daleko od siebie. Ja
z Lou na początku samolotu, Harold i Zayn gdzieś na środku, a Stel i Niall na
szarym końcu. Ale nie narzekam, chcemy tylko szczęśliwie wrócić do domu. Co do
Stelli, cały czas marudziła o tym swoim kajaku, i że wraca przez morze. Na
szczęście Horanek jakoś ją przekonał. Nie wnikam w jego sposoby...
-Moja mama
dzwoniła... –Louis przerwał ciszę.
-Co mówiła?
-Pytała, co
robimy w przyszłym tygodniu. Zaprosiła nas do siebie –niepewnie się uśmiechnął.
-To świetnie
–odwzajemniłam uśmiech – mówiłeś już chłopcom?
-Mówiąc nas,
miałem na myśli ciebie i mnie. Powinniśmy spędzić trochę czasu razem, nie
sądzisz? Ostatnio mieliśmy taką chwilę...
zaraz kiedy to było? –zaczął komicznie drapać się po głowie – A tak, już wiem! –
nagle jakby go oświeciło – Dokładnie miesiąc temu, dlatego... coś dla ciebie
mam – uśmiechnął się.
-A tak! –już
teraz też wiedziałam, o co chodziło – dokładnie miesiąc temu siedzieliśmy sobie
na pewnej gali, na której postanowiłeś coś dla mnie zaśpiewać… Potem zabrałeś
mnie na plażę i zapytałeś, czy chcę z tobą być…
-No, a ty
się zgodziłaś, bo oczywiście innej opcji nie rozważamy… –poruszył cwaniacko
brwiami.
-Innej opcji
nie ma w scenariuszu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-To świetnie, –odpowiedział – a wracając do tematu, to mam coś dla ciebie.
-Do tego
tematu raczej nie wracajmy, bo ja nic od ciebie nie chcę…
-Ale ja coś
dla ciebie mam i ty masz to przyjąć, bo jak nie, to się obrażę…
-Już ci
kiedyś mówiłam, że szantaż jest karalny, nie?
-Kochasz
mnie? –zapytał, tak jakby to nie było jasne…
-Tak .–odpowiedziałam
bez najmniejszego zastanowienia.
-No to
wszystko jasne. To była odpowiedź także na drugie pytanie, a mianowicie, czy
przyjmiesz prezent.
-Ale…
-Nie ma ale,
to dla ciebie –wyciągnął zza oparcia fotela pokrowiec trochę większy od
wielkości kartki A5.
-Co to?
–zapytałam, wiedząc, że Lou zmusi mnie do przyjęcia czymkolwiek to jest…
-Otwórz
–powiedział. Posłuchałam rady i powoli odpięłam zamek pokrowca. Moim oczom
ukazał się nowiutki iPad.
-Nie no ty
chyba żartujesz –z powrotem zapięłam opakowanie i zwróciłam całość Louisowi.
-Czy ja
wyglądam na kogoś kto żartuje? –zapytał ironicznie –To jest prezent ode mnie
dla ciebie i masz go przyjąć. Doskonale wiesz, że nie będę się z tobą kłócić,
więc masz to jeszcze raz otworzyć, zobaczyć, co jest zapisane na iPadzie i
jeśli ci się spodoba, a na pewno ci się spodoba to masz to przyjąć.
-Louis to
jest za drogi prezent, a po drugie ja nic dla ciebie nie mam..
-Ale ja nie
jestem z tobą dla prezentów. Nie musisz mi nic kupować, a jeśli chodzi o cenę
tego prezentu to się nie martw przecież wiesz, że mnie na niego stać. – uniósł
mój podbródek tak, że spojrzałam w jego oczy –Proszę cię, przyjmij to. –uśmiechnął się, co od razu mnie przekonało. Powtórzyłam wszystkie wcześniejsze
czynności (czyt. odpinanie zamka XD). Kiedy odblokowałam ekran, moim oczom
ukazało się zdjęcie, które zrobili nam paparazzi podczas pierwszego spaceru w
parku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc nas spacerujących sobie niewinnie po
parku, jeszcze nie wiedzących, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Następne
zdjęcia w galerii były już robione przez nas. Każde z nich w swój indywidualny
sposób przypominało mi sytuację, w której zostało zrobione.
Louis
widząc, że cieszę ryjca widząc fotki, tylko jeszcze mocniej mnie przytulił i
powiedział:
-Wiedziałem,
że ci się spodoba…
-Dziękuję,
jesteś kochany –uśmiechnęłam się i namiętnie go pocałowałam.* *
Mam nadzieję, że się podoba :) Małymi kroczkami zaczniemy zbliżać się do końca opowiadania... Ale jeszcze o tym nie wspominam, dopóki nie opublikuję ostatniego rozdziału. Wy natomiast się nie martwcie, bo jeszcze kilka razy podzielę się z Wami moimi wypocinami :)
Jeśli macie pytania, sugestie, zapraszam na twittera (@proveyouloveme) lub dajcie znać w komentarzu.
Jeszcze małe zaproszonko na I will look after you :)
To tyle ode mnie :) xx
Podoba ? Oczywiście ! Jak zawsze ! :D
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie ! :*
Szkoda , że niedługo kończysz , ale mam nadzieję , że szybko to nie nastąpi ;p
Pozdrawiam ^^
jak ja uwielbiam wchodzić w obserwowane blogi i patrzeć że dodałaś kolejny rozdział, genialny rozdział. wreszcie Rose i Louis chwile razem będą :D ahh *.* http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_