wtorek, 14 sierpnia 2012

Część dwudziesta siódma


*Tydzień później*
Liam i Danielle wrócili do Londynu już kilka dni temu, gdyż Danielle została wypisana ze szpitala. Ja natomiast, razem ze Stellą i chłopcami wracamy dzisiaj. Zayn nadal nie jest w dobrej formie, ale woli dochodzić do siebie w domu, niż w obcym kraju. Czekamy na lotnisku już od jakiejś godziny. W końcu po całym tygodniu stresu związanego ze zdrowiem Stelli i Malika możemy spokojnie wrócić  z powrotem do Londynu, no w każdym bądź razie większość. Zayn wraca do Bradford, do rodziny. Na razie nie planujemy dalszych wakacji. Chyba wystarczy nam ‘przygód’ jak na początek.

W końcu po wyczekiwaniu w kilometrowej kolejce do odprawy, dostaliśmy się na pokład. Niestety nie mieliśmy wymarzonych miejsc, bo siedzieliśmy daleko od siebie. Ja z Lou na początku samolotu, Harold i Zayn gdzieś na środku, a Stel i Niall na szarym końcu. Ale nie narzekam, chcemy tylko szczęśliwie wrócić do domu. Co do Stelli, cały czas marudziła o tym swoim kajaku, i że wraca przez morze. Na szczęście Horanek jakoś ją przekonał. Nie wnikam w jego sposoby...

-Moja mama dzwoniła... –Louis przerwał ciszę.
-Co mówiła?
-Pytała, co robimy w przyszłym tygodniu. Zaprosiła nas do siebie –niepewnie się uśmiechnął.
-To świetnie –odwzajemniłam uśmiech – mówiłeś już chłopcom?
-Mówiąc nas, miałem na myśli ciebie i mnie. Powinniśmy spędzić trochę czasu razem, nie sądzisz?  Ostatnio mieliśmy taką chwilę... zaraz kiedy to było? –zaczął komicznie drapać się po głowie – A tak, już wiem! – nagle jakby go oświeciło – Dokładnie miesiąc temu, dlatego... coś dla ciebie mam – uśmiechnął się.
-A tak! –już teraz też wiedziałam, o co chodziło – dokładnie miesiąc temu siedzieliśmy sobie na pewnej gali, na której postanowiłeś coś dla mnie zaśpiewać… Potem zabrałeś mnie na plażę i zapytałeś, czy chcę z tobą być…
-No, a ty się zgodziłaś, bo oczywiście innej opcji nie rozważamy… –poruszył cwaniacko brwiami.
-Innej opcji nie ma w scenariuszu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-To świetnie, –odpowiedział – a wracając do tematu, to mam coś dla ciebie.
-Do tego tematu raczej nie wracajmy, bo ja nic od ciebie nie chcę…
-Ale ja coś dla ciebie mam i ty masz to przyjąć, bo jak nie, to się obrażę…
-Już ci kiedyś mówiłam, że szantaż jest karalny, nie?
-Kochasz mnie? –zapytał, tak jakby to nie było jasne…
-Tak .–odpowiedziałam bez najmniejszego zastanowienia.
-No to wszystko jasne. To była odpowiedź także na drugie pytanie, a mianowicie, czy przyjmiesz prezent.
-Ale…
-Nie ma ale, to dla ciebie –wyciągnął zza oparcia fotela pokrowiec trochę większy od wielkości kartki A5.
-Co to? –zapytałam, wiedząc, że Lou zmusi mnie do przyjęcia czymkolwiek to jest…
-Otwórz –powiedział. Posłuchałam rady i powoli odpięłam zamek pokrowca. Moim oczom ukazał się nowiutki iPad.
-Nie no ty chyba żartujesz –z powrotem zapięłam opakowanie i zwróciłam całość Louisowi.
-Czy ja wyglądam na kogoś kto żartuje? –zapytał ironicznie –To jest prezent ode mnie dla ciebie i masz go przyjąć. Doskonale wiesz, że nie będę się z tobą kłócić, więc masz to jeszcze raz otworzyć, zobaczyć, co jest zapisane na iPadzie i jeśli ci się spodoba, a na pewno ci się spodoba to masz to przyjąć.
-Louis to jest za drogi prezent, a po drugie ja nic dla ciebie nie mam..
-Ale ja nie jestem z tobą dla prezentów. Nie musisz mi nic kupować, a jeśli chodzi o cenę tego prezentu to się nie martw przecież wiesz, że mnie na niego stać. – uniósł mój podbródek tak, że spojrzałam w jego oczy –Proszę cię, przyjmij to. –uśmiechnął się, co od razu mnie przekonało. Powtórzyłam wszystkie wcześniejsze czynności (czyt. odpinanie zamka XD). Kiedy odblokowałam ekran, moim oczom ukazało się zdjęcie, które zrobili nam paparazzi podczas pierwszego spaceru w parku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc nas spacerujących sobie niewinnie po parku, jeszcze nie wiedzących, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Następne zdjęcia w galerii były już robione przez nas. Każde z nich w swój indywidualny sposób przypominało mi sytuację, w której zostało zrobione.
Louis widząc, że cieszę ryjca widząc fotki, tylko jeszcze mocniej mnie przytulił i powiedział:
-Wiedziałem, że ci się spodoba…
-Dziękuję, jesteś kochany –uśmiechnęłam się i namiętnie go pocałowałam.

* * 
Mam nadzieję, że się podoba :) Małymi kroczkami zaczniemy zbliżać się do końca opowiadania... Ale jeszcze o tym nie wspominam, dopóki nie opublikuję ostatniego rozdziału. Wy natomiast się nie martwcie, bo jeszcze kilka razy podzielę się z Wami moimi wypocinami :) 
Jeśli macie pytania, sugestie, zapraszam na twittera (@proveyouloveme) lub dajcie znać w komentarzu. 
Jeszcze małe zaproszonko na I will look after you :) 

To tyle ode mnie :) xx

2 komentarze:

  1. Podoba ? Oczywiście ! Jak zawsze ! :D
    Jak ja kocham to opowiadanie ! :*
    Szkoda , że niedługo kończysz , ale mam nadzieję , że szybko to nie nastąpi ;p
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ja uwielbiam wchodzić w obserwowane blogi i patrzeć że dodałaś kolejny rozdział, genialny rozdział. wreszcie Rose i Louis chwile razem będą :D ahh *.* http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń