piątek, 31 sierpnia 2012

Część trzydziesta druga


-No w końcu, –powiedziałam –wyjaśnicie mi może o co chodzi?
-Nie przez telefon. Może spotkajmy się w mieście?
-Jasne… Tylko powiedz mi gdzie.
-Milkshake City. My będziemy tam za chwilę bo jesteśmy w centrum, a wy możecie się powoli zbierać.
-Dobra, –powiedziałam zrezygnowana i wstałam z kanapy – będziemy za kilka minut.
-Yhym, czekamy –powiedział i rozłączył się. Natychmiast poszłam do pokoju Stelli i kazałam jej się zbierać. Po pięciu minutach zeszła na dół i mogłyśmy jechać do chłopców. Droga do Milkshake City wcale się nie ciągnęła, na mieście nie było też korków. Bez problemu dojechałyśmy już po 10 minutach. Na miejscu zastałyśmy nie tylko czwórkę chłopców, którzy poprzedniej nocy zdemolowali nasz dom, ale także całego i zdrowego Malika.
-Hej, –rzuciłam, gdy tylko go zobaczyłam – wszystko w porządku? Miałeś wrócić dopiero pojutrze…
-Mieliśmy coś do obgadania... –odpowiedział niepewnie.
-Powiecie o co chodzi, bo tak trochę nie fajnie zostawiać nas w domu bez żadnych wieści. –powiedziała lekko wkurzona na Nialla Stella.
-Taa, no właśnie... –zaczął Horan – Musimy wam coś powiedzieć, tylko się nie gniewajcie…
-Mów! –wydarła się.
-Spokojnie, –uspokoił ją Niall – chodzi o to, że…
-Jezu Niall powiedz to w końcu. – teraz to ja ‘wkroczyłam do akcji’.
-Okej, chodzi o to, że musimy wyjechać w trasę już w tym tygodniu, – odważył się Harry – okazało się, że wszystkie bilety zostały wyprzedane i by każdy mógł nas zobaczyć damy jeszcze kilka dodatkowych koncertów.
-Aha, czyli mamy dla siebie jeszcze mniej czasu, super. –powiedziałam z sarkazmem, wyciągając kciuk do góry.
-No właśnie, jest jeszcze coś – uśmiechnął się Niall –wy możecie jechać z nami.
-Jeśli chodzi o mnie, to wiecie jaka jest sytuacja, natomiast Stella może jechać. –posmutniałam i najzwyczajniej w świecie wyszłam z lokalu, bo nie miałam najmniejszego zamiaru słuchać całej tej sielanki dotyczącej koncertów.
-Możesz poczekać!? –krzyknął idący za mną Louis.
-Mogę –odwróciłam się –i co to da? Znowu zaczniesz mnie namawiać, żebym z wami jechała, ale wiesz, że nie mogę. Moja mama nie jest w stanie wysyłać mi co miesiąc pieniędzy, dlatego muszę jakoś sama na siebie zarobić.
-Powiedziałem ci, że nie musisz pracować?
-I mam być zależna od ciebie? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie –Nie mam zamiaru tego robić. Wiesz jak boli mnie to, co mówią o mnie twoje fanki? Cały czas tylko cię wykorzystuję i jestem z tobą tylko dla pieniędzy. Jeśli…
-Powiedziałem ci kiedyś, że nie masz się tym przejmować. One i tak będą mówić te rzeczy, nieważne co ty zrobisz. Nie rozumiesz, że ludzie zazdroszczą ci tego, że ze mną jesteś? Ale raczej powinni zazdrościć mi, że to ty jesteś ze mną. –zbliżył się do mnie – Jesteś bez wątpienia najlepszym co mnie w życiu spotkało i zrobię dla ciebie wszystko. Masz jechać ze mną w tą trasę i nie kłóć się więcej.
-Ale Lou…
-Nie ma żadnego ale. Jedziesz ze mną i z chłopakami. Stella pewnie też się zgodzi więc ona jedzie z nami.
-Louis…
-Powiedziałem,  że nie masz się ze mną kłócić? –zrobił groźną minę i pogroził mi palcem – Jak będziemy z powrotem w Londynie to wrócisz do Patio. Tobie też należą się wakacje. A teraz ja się tobą zajmę. –uśmiechnął się.
-Dziękuję, – odwzajemniłam uśmiech i mocno się w niego wtuliłam –kocham cię.
-No i to ja rozumiem. –objął mnie ramieniem i wróciliśmy do MSC.
-Czyli, że mam rozumieć, że ty też jedziesz z nami? –zwrócił się do mnie Harry. Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się –świetnie. Musimy kupić shake ‘i , żeby to uczcić! –wydarł się i ruszył do kasy w stylu Supermana. Po chwili wrócił z tacką zapełnioną shake’ ami. Wszyscy sięgnęliśmy po jednego i po chwili wszystkie były już opróżnione. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz