-Nie, tu Niall.
-Niall, co się dzieje? Wszystko w
porządku?
-Ze mną i Harrym tak, nie wiem, gdzie
reszta.
-Jak to?
Przecież siedzieliście obok siebie.
-Nie wiem stary, słyszałem tylko wielki huk,
potem poleciałem nawet nie wiem, w którą stronę. Straciłem Stellę z oczu i
siedzę tu teraz, rozumiesz? Mogłem być na jej miejscu-słyszeliśmy jak
zaczyna szlochać –nie wybaczę sobie jeśli
ona nie żyje, rozumiesz? Niall, będzie dobrze –usłyszeliśmy Stylesa –przepraszam, czy państwo są krewnymi bądź
znajomymi Stelli Smith bądź Danielle Peazer? –prawdopodobnie podszedł do
nich jakiś koleś – tak! Co z nimi? –wydarł
się Horan –Oby dwie zostały przewiezione
do szpitala St. Patrick (dop. aut. nie znam szpitali w Hiszpanii, więc
powiedzmy, że będzie taki), ale więcej
musicie się panowie tam dowiedzieć. Nie wiem, w jakim są stanie. Oczywiście –odpowiedzieli
chłopcy –nie wie pan może co z Zaynem
Malikiem, bądź Liamem Paynem? –zapytał Harry –pan Payne, z tego, co mi wiadomo jechał do szpitala, jako chłopak panny
Peazer. Natomiast jeśli chodzi o pana Malika... nie mam dobrych wieści. Niech
pan tego nie mówi –powiedział Harry –jest
w tym samym szpitalu, gdzie dziewczęta, natomiast jego stan jest krytyczny. –w
tym momencie coś rozłączyło rozmowę. Potem nie mogliśmy już dodzwonić się do
żadnego z chłopaków.
-Co teraz?
–zapytałam.
-Jak to co,
lecimy do nich. Przecież nie będziemy bezczynnie siedzieć, nie?
-Zarezerwowaliśmy
lot dopiero pojutrze.
-No to
polecimy prywatnym samolotem. Przecież nie będziemy oglądać wiadomości o
naszych przyjaciołach w telewizji, tak?
-Jeśli
możemy lecieć, no to lecimy.
Louisowi
szybko udało się załatwić dla nas lot. Siedziałam w tym samolocie, cały czas
tuląc się do mojego chłopaka i modląc by cały ten wypadek nie był prawdą.
Mieliśmy przeżyć najlepsze wakacje w życiu, a tym czasem ktoś z naszej paczki
może nawet nie doczekać się ich prawdziwego rozpoczęcia. Po 23 byliśmy już w
Barcelonie, szukając szpitala St. Patrick. W końcu po pół godzinie
bezsensownego stania w korkach, dostaliśmy się do poszukiwanego miejsca. W
recepcji dowiedzieliśmy się, że zarówno Zayn, jak i dziewczyny, dzielą to samo
piętro. Udaliśmy się we wskazane miejsce. Na korytarzu zauważyliśmy tylko
Nialla.
-Niall?
–zaczęłam biec –gdzie Stella?
-Leży tam
–kiwnął głową, cały czas patrząc na leżącą za wielką szybą Stellę.
-Ale nic jej
nie jest, tak? –pytałam, by się upewnić.
-Lekarze musieli
wprowadzić ją w śpiączkę, mówią że dzisiejsza noc o wszystkim zadecyduje.
–słyszałam jego trzęsący się głos dlatego nic nie powiedziałam tylko
przytuliłam go. Horan nawet się nie ruszył. Nie odwzajemnił mojego uścisku.
Wcale mnie to nie zdziwiło, Niall ruszy się dopiero wtedy, gdy Stella się
obudzi.
Potem postanowiłam znaleźć Danielle i Zayna, więc poprosiłam Lou, aby
został z Niallem. Z moich dotychczasowych informacji wynikało, że wszyscy leżą
w sąsiednich pokojach. Faktycznie, po kilkunastu sekundach ujrzałam Liama,
siedzącego przy łóżku brunetki.
-Jak dobrze
cię widzieć – powiedziałam, gdy tylko go zobaczyłam. Liam od razu do mnie
podszedł i przytulił – co z nią? –zapytałam, chcąc dowiedzieć się więcej.
-W porządku,
jest tylko trochę poobijana. Gorzej z Zaynem... –widziałam jego smutną minę.
-Gdzie on
właściwie jest?
-W pokoju
obok, ale nawet nie myśl, żeby tam iść. Nie wpuszczą cię.
-Domyślam
się. Co mówią lekarze? –zapytałam zaniepokojona.
-Na razie
nic. Próbują go ustabilizować, ale jak na razie nie mogą zrobić nic więcej. Jak
w przypadku Stelli, dzisiejsza noc o wszystkim zadecyduje.
-Mogliśmy
lecieć wszyscy pojutrze... Czemu akurat wam trafił się ten cholerny samolot?
–zaczęłam płakać.
-Będzie
dobrze –Liam mnie przytulił – musi być dobrze.
-Jasne
–odpowiedziałam sama w to nie wierząc – pójdę poszukać Harrego – odkleiłam się
od niego i wyszłam z sali. Nie patrzyłam nawet na prawo, bo wiedziałam, że
zobaczę zamartwiającego się Horana. Widok smutnego Nialla to zdecydowanie
najgorsza rzecz na świecie. To on zawsze potrafi śmiać się z najmniej śmiesznej
rzeczy i zaraża tym innych wokół. A teraz wygląda jakby cząstka wewnątrz niego
umarła. Stella musi wyzdrowieć, bo nie zniosę tego widoku to końca moich dni.
Spojrzałam więc na lewo. Moim oczom ukazał się Loczek, idący w moją stronę. Bez
żadnego, nawet najmniejszego słowa wtulił się we mnie, jak gdyby w tym momencie
to była jedyna rzecz, jakiej potrzebuje. Postanowiłam nie zadawać jakichkolwiek
pytań tylko odwzajemnić jego uścisk. Gdy Harry nieco się ‘uspokoił’, wróciliśmy
do Louisa i Nialla, gdzie razem usiedliśmy w nie bardzo przyjemnym korytarzu
szpitalnym.
Obudził mnie
głośny pisk którejś ze szpitalnych maszyn. Nie pikała ona jak zwykle tym samym
rytmem, lecz dużo szybciej. Już w tym momencie uniosłam moją głowę, która
aktualnie znajdowała się na kolanach Louisa. Dowiedziałam się, że owy pisk
dochodzi z sali, w której leży Zayn…
Mam nadzieję , że nic mu nie jest !!
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny ! :**
o Boże.! Proszę niech Zayn przeżyje . Genialny rodział, czekam na kolejny ...
OdpowiedzUsuń